Recenzja The Last of Us Part II Remastered. Zagraj w tę grę, zamiast oglądać serial
Tego tytułu nie trzeba przedstawiać żadnemu graczowi, ani żadnej osobie, która choć w minimalnym stopniu orientuje się w tym, co ważnego dzieje się w szeroko rozumianej popkulturze. Co prawda, globalną sławę i powszechną rozpoznawalność pośród „śmiertelników” (a nie tylko samych graczy) seria The Last of Us zdobyła dzięki serialowi HBO o tym samym tytule, ale to właśnie gry – zarówno ta pierwsza, jak i omawiana tu część druga – oferują jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalną historię i pełnię związanych z nią doznań. To zapierająca dech w piersiach, głęboka opowieść, w której nie ma bohaterów jednoznacznie złych czy dobrych, a nieustanna walka o przetrwanie, w postapokaliptycznym świecie, prowadzi do sytuacji skłaniających do poważnych przemyśleń.
Tu nie ma wygranych, ani przegranych, bo to brutalna i jednocześnie wzruszająca opowieść o ludzkich słabościach i pragnieniach, a także trudnych wyborach i krętych ścieżkach, które bardzo często wcale nie prowadzą do upragnionego celu. Zemsta, poświęcenie, miłość i nienawiść to akcenty, na których zbudowana jest ta ponadczasowa opowieść. A przeżyć trzeba ją na własnej skórze, by w ogóle zrozumieć, co w głębi serca czują te wszystkie osoby, które przy okazji premiery pierwszej odsłony gry pokochały historię Ellie i Joela.
Nie zamierzam wypowiadać się w tej recenzji o jakości wspomnianego wcześniej serialu, ale powiem tylko, że najzwyczajniej w świecie dużo bardziej polecałbym sięgnąć po grę. I nie widzę powodów, dla których od razu nie miałoby to być właśnie The Last of Us Part II Remastered na PlayStation 5. A to dlatego, że to właśnie tutaj, w swojej interaktywnej formie, świat The Last of Us błyszczy pełną paletą swoich barw. Nawet jeśli ostatecznie są to głównie odcienie szarości, czerni i zgniłej zieleni.
Odświeżona wersja ideału
O The Last of Us Part II powiedziano już praktycznie wszystko, bo gra pierwotnie ukazała się w połowie 2020 roku na konsoli PlayStation 4, swoją tematyką, o świecie pogrążonym w epidemii tajemniczego wirusa, idealnie wpasowując się w pierwsze miesiące rozprzestrzeniania się na świecie koronawirusa. W tej recenzji zamierzam zatem skupić się na tym, co Sony dodało i zmieniło w odświeżonej wersji tej gry, opatrzonej dopiskiem Remastered, przygotowanej z myślą o PlayStation 5.
Przede wszystkim otrzymujemy tu odświeżoną oprawę wizualną. The Last of Us Part II działa teraz w rozdzielczości 4K (w trybie wierności obrazu) lub w 60 klatkach na sekundę (w trybie wydajności). Jeśli jednak myślicie, że staniecie tu przed wielkim dylematem, tak jak w przypadku innych współczesnych gier, które każą nam wybierać pomiędzy wysoką rozdzielczością a zwiększoną płynnością, to tym razem jesteście w błędzie.
Bo choć gra rzeczywiście działa odrobinę lepiej w trybie wydajności, to jest to na tyle drobna różnica w stosunku do trybu wierności obrazu, że spokojnie można sobie tu żonglować między tymi dwoma wariantami bez poczucia większej straty. Ja osobiście zdecydowałem się przejść grę w trybie wyższej rozdzielczości, bo przekonała mnie do siebie wizja możliwości podziwiania świata The Last o Us 2 w najpiękniejsze możliwej odmianie. I było to doświadczenie na tyle płynne, że ani razu nie odczułem potrzeby przechodzenia gry w 4K.
Nowa zawartość to tylko miły dodatek
By na PlayStation 5 nie wydawać jedynie nowej wersji gry wyłącznie z ładniejszą grafiką i płynniejszą animacją, twórcy z Naughty Dog w ramach edycji Remastered postanowili dodać do The Last of Us Part II również sporo drobniejszych dodatków. Takich jak chociażby możliwość swobodnego korzystania z dobrze znanej mechaniki gry na gitarze, a także jeden zupełnie nowy tryb rozgrywki o nazwie No Return, będący połączeniem arenowego survivalu z elementami gatunku roguelike. Muszę jednak przyznać, że o tych dodatkach wspominam tu wyłącznie z kronikarskiego obowiązku, bo The Last of Us Part II już na zawsze kojarzyć będzie mi się z zupełnie innymi elementami.
Między innymi z genialnym modelem rozgrywki, bo zarówno bezpośrednia walka w zwarciu, jak i ciche skradanie się za plecami wrogów, są tu zrealizowane na poziomie dostępnym wyłącznie dla nielicznych gier. I przede wszystkim z genialnie napisaną historią, która jest tu opowiadana w taki sposób, że można się totalnie zatracić w tym hipnotyzującym świecie i przygodach jego bohaterów, którzy odgrywają tu swoje role życia.
W to trzeba zagrać
The Last of Us Part II to gra, która powstawała dziesięć długich lat, i to widać na każdym kroku. W 2020 roku studio Naughty Dog zaserwowało posiadaczom PlayStation 4 takie doświadczenie, które są w stanie dostarczyć tylko nieliczne firmy z tej branży. Przy okazji wydawanej właśnie, odświeżonej wersji Remastered, ja ukończyłem tę przygodę po raz czwarty. A czy warto ją kupić? Dla tych, którzy posiadają PlayStation 5, a nie mieli jeszcze okazji przeżyć tej przygody na własnej skórze, powinno to być tak samo oczywiste, jak to, że po nocy przychodzi dzień. Wszystkie osoby, które uważają się za wielkich fanów pierwowzoru, również powinni mieć tę edycję na swojej półce, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. A o serialu może po prostu zapomnijmy, co?
Jak to dobrze, że są gry wideo.
BRAK OCENY. The Last of Us Part II Remastered to przygotowana z myślą o PlayStation 5 odświeżona wersja gry z 2020 roku. W serwisie MetaCritic średnia ocen ze wszystkich recenzji The Last of Us Part II w wersji na PS4 wynosi 93/100.