S jak Serafin

Dodano:
Bartłomiej Mayer, dziennikarz „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum
Ustawodawca najwyraźniej nie przewidział, że członek zarządu wielkiej spółki giełdowej, którego roczne wynagrodzenie znacznie przekracza milion złotych, może być podejrzewany o branie łapówek pisze Bartłomiej Mayer, dziennikarz „Bloomberg Businessweek Polska”.
Funkcjonariusze ABW, jak to mają w zwyczaju wszystkie służby specjalne na całym świecie, zapukali do drzwi bardzo wczesnym rankiem. Kilka godzin później agencje informacyjne doniosły o zatrzymaniu 'Marka S., członka zarządu Orlenu odpowiadającego za pion petrochemii'. Sprawa dotyczyła korupcji.

W opublikowanym następnego ranka komunikacie giełdowym płocki koncern poinformował już, że 'z powodu zatrzymania go przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego' rada nadzorcza zdecydowała o zawieszeniu 'na czas nieokreślony pana Marka Serafina w czynnościach członka zarządu'. Jednak kwadrans później w PAP-owskiej depeszy na ten sam temat wciąż pisano o 'Marku S.'. Także w kolejnych doniesieniach agencyjnych o postawieniu członkowi zarządu Orlenu zarzutu wzięcia łapówki, nie pojawia się jego nazwisko.

Wieczorem jednak ponownie zebrał się nadzór paliwowej spółki i, jak napisano w jej komunikacie bieżącym, podjął uchwałę 'w sprawie odwołania pana Marka Serafina ze stanowiska członka zarządu' (tym razem o ABW już nie wspomniano ni słowem). Po południu PAP po staremu podał, że sąd zdecydował o 'aresztowaniu Marka S.'.

Można odnieść wrażenie, że sposób informowania o całej sprawie, nosi znamiona posuniętego rozdwojenia jaźni. Raz anielskie nazwisko człowieka, podejrzewanego przez śledczych o zgoła nieanielskie czyny, jest podane w pełnym brzmieniu, w chwilę później skraca się je do pierwszej litery, udając, że nie wiadomo o kogo chodzi.

Z jednej strony polskie prawo chroni dane osób postawionych w stan oskarżenia. Z drugiej jednak nakazuje spółkom publicznym precyzyjnie informować np. o zmianach we władzach. A że członkiem zarządu Orlenu nie był enigmatyczny Marek S., tylko całkiem konkretny Marek Serafin, o jego zawieszeniu, a później odwołaniu należało poinformować podając jego pełne nazwisko.

Być może ustawodawca po prostu nie przewidział, że członkowie władz wielkich spółek giełdowych mogą być podejrzewani o branie łapówek. W końcu roczne wynagrodzenie członka zarządu takiego Orlenu znacznie przekracza milion złotych.

A tak swoją drogą, ciekawe, że Orlen nie poinformował komunikatem bieżącym o zatrzymaniu członka swojego zarządu, choć taka informacja mogła mieć wpływ na kurs akcji spółki. Zarząd odniósł się do sprawy ponad dobę po akcji ABW. W czasie, gdy cały rynek mówił o zatrzymaniu Marka Serafina, a minister skarbu państwa żądał zwołania w trybie pilnym nadzwyczajne posiedzenie rady nadzorczej koncernu, spółka informowała o... rozpoczęciu kolejnego odwiertu badawczego na Lubelszczyźnie. Oj, KNF będzie miał pełne ręce roboty.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...