Alkohole wychodzą z kwarantanny obronną ręką. Wzrosła nawet sprzedaż wina

Alkohole wychodzą z kwarantanny obronną ręką. Wzrosła nawet sprzedaż wina

Robert Ogór, prezes Ambry
Robert Ogór, prezes AmbryŹródło:Wprost
Czas pandemii w gospodarce, także w branży alkoholowej, stał się niesamowitym inkubatorem innowacyjności. I to, co wcześniej zajmowało wiele lat, wydarzyło się w kilka miesięcy – mówi Robert Ogór, prezes Ambry.

Mijają trzy miesiące, odkąd ogłoszono pandemię. Jak to odczuwa branża alkoholowa?

Zależy od kanału sprzedaży. Nasze dane ze sklepów spożywczych pokazują relatywnie niewielki w porównaniu do innych branż spadek.

Spadek? Tyle się słyszy, że zamknięci w czterech ścianach Polacy częściej sięgają po alkohol…

Niektóre kategorie, jak brandy, whisky, wina musujące – zaliczyły kilkuprocentowe spadki, bo w czasie epidemii, gdy odwołano imprezy, było mniej okazji do świętowania. Ale w porównaniu do innych branż, jak gastronomia czy moda, alkohole i tak wyszły obronną ręką. A sprzedaż wina była nawet na leciutkim plusie.

Z jakiego powodu?

Według naszych badań konsumenckich wino jest liderem konsumpcji we dwoje. Jest najchętniej wybierane do spożycia w mniejszym towarzystwie, w domu. Na pewno lock down temu sprzyjał. Warto przypomnieć, że przez ostatnie 30 lat wino towarzyszyło naszemu awansowi społecznemu, a jego sprzedaż nieustannie rosła - między 5 a 10 proc. rocznie. Mimo to konsumpcja tego trunku pozostawała na niskim poziomie w przeliczeniu na głowę mieszkańca, bo w Polsce jest ona zdominowana przez wódkę i piwo. Na tym tle - dużego trendu rynkowego i społecznego jednocześnie – wino, choć jego sprzedaż nie spadła w tym okresie, zapłaciło jednak swoją cenę utraty dynamiki wzrostu. Oczywiście dotyczy to sprzedaży win w sklepach spożywczych.

Czytaj też:
Grand cru z owoców

A co ze sprzedażą w kanale HoReCa, czyli hotele, restauracje, catering?

Tam zaistniała zupełnie inna sytuacja, bo gastronomia została zamknięta na wiele tygodni, a dodatkowo w przyszłości czeka ją szereg trudnych przemian.

Jakich?

Spodziewam się, że po pierwsze zmieni się nieco model zakupów, po drugie zmienią się wagi i proporcje, jeśli chodzi o zachowania konsumentów w gastronomii.

Co to znaczy?

W ostatnich latach robiliśmy dużo zakupów impulsowych, kupowaliśmy produkty premium, robiliśmy częste zakupy, podążaliśmy za bogacącym się, aspirującym społeczeństwem. Myślę, że już następuje dosyć wyraźna zmiana kierunku, w mojej ocenie oparta na nowych motywatorach. Po pierwsze wygoda, ale inaczej pojęta. Polacy byli do tej pory rekordzistami Europy w częstotliwości robienia zakupów – robili ich ok. 440 rocznie, czyli średnio częściej niż raz dziennie. Myślę, że to się zmieni, będziemy starać się, aby zakupy były efektywne, czyli robione sprawniej i bezpieczniej. Będziemy też zachowywać się ostrożniej - raz: z powodów ekonomicznych, a dwa: tak długo jak ryzyko epidemiologiczne nie zostanie zażegnane. Każdy będzie chciał zrobić zakupy szybko, co z kolei wpłynie na ofertę zmierzającą do ułatwiania decyzji zakupowych. Podobne czynniki będą oddziaływały w kanale HoReCa, gdzie strzałem w dziesiątkę zapewne okaże się opcja dostawy do domu bądź odbioru osobistego.

Pandemia spowodowała też bardzo dynamiczny wzrost sprzedaży online.

To prawda i co ważne, rynek online już nie odda zwiększonego udziału, bo wielu konsumentów nabyło nowych przyzwyczajeń. Jeśli doświadczenia te były pozytywne, to nie sądzę, aby zrezygnowali z tej nowej, wygodnej formy zakupów. To zresztą dotyczy nie tylko zakupów do domu, ale także spowoduje konieczność innego zorganizowania sposobu robienia zakupów w handlu tradycyjnym, bo konsument nie będzie chciał spędzić pół godziny przed półką z winem czy innymi alkoholami, aby sobie pooglądać, powybierać.

Jak w tym się odnajdzie branża alkoholowa, gdzie zakupy online nie są dozwolone?

Szereg z tych zjawisk będzie oczywiście ogromnym wyzwaniem dla branży alkoholowej, która stoi przed potrzebą innowacji. Bo trzeba powiedzieć, że trudny okres dla całej gospodarki, przynajmniej w naszej branży, stał się niesamowitym inkubatorem innowacyjności. A to, co wcześniej zajmowało kilka lat, wydarzyło się w kilka miesięcy. Na przykład w naszej sieci Centrum Wina wprowadzamy możliwość złożenia wcześniejszego zamówienia telefonicznie z odbiorem w sklepie. Szczególnie, że większość klientów stanowią klubowicze programu Kocham Wino, z którymi od początku mamy kontakt, przez co do takiej formy robienia zakupów, w oparciu o wcześniejsze zamówienie, są przyzwyczajeni.

A co z kryzysem, o którym tyle się mówi. Przygotowujecie się do niego?

Spodziewamy się recesji i tego, że bardzo zmieni rynki. Przez ostatnie lata mieliśmy do czynienia z trendem premiumizacji, większe aspiracje społeczne przekładały się na poszukiwanie lepszych produktów. To może ulec korekcie. Recesja najpewniej odbije się na segmentach premium, bo tańsze produkty mogą się stać formą kompensacji dla konsumentów, którzy będą także rozsądniej planować swoje zakupy. Oczywiście każda zmiana to szansa, bo powstaje szereg innych zjawisk, jak jeszcze większe docenienie bliskości w łańcuchach gospodarczych, skrócenie tych łańcuchów i przybliżenie dostawców do odbiorców.

My jako firma podchodzimy do tej sytuacji z nadziejami i upatrujemy duże szanse w zmianach. Zamknięcie galerii handlowych, gdzie mamy 30 sklepów Centrum Wina, uświadomiło nam wartość alternatyw, bardziej zrównoważonej sieci kontaktów z konsumentami. Dlatego będziemy otwierać sklepy przyuliczne i rezygnować z niektórych lokalizacji w galeriach. Będziemy też pracować szerzej ze sklepami, które nie są nasze, aby zwiększyć sieć dotarcia do klubowiczów. To wszystko wywołało zdarzenie negatywne, ale myślę, że już za rok zobaczymy jak wiele pozytywnych efektów spowodowała ta konieczność spojrzenia na alternatywy. W końcu biznes to sztuka składania propozycji. Na końcu i tak konsument po prostu wybiera.

Importujecie alkohole z krajów, które pandemia dotknęła bardzo mocno – z Włoch, Hiszpanii, Francji. Jak w najtrudniejszym okresie wyglądała współpraca z tymi producentami win?

Jestem dla nich pełen podziwu w jak tragicznej sytuacji się znalazły i jak sobie poradziły. Na szczęście udało się przez ten okres kryzysu przejść bez żadnego szwanku, bo zawsze posiadamy bezpieczny zapas towaru na trzy miesiące. Poza tym procedury importowe zawsze długo trwają, nie mówiąc o krajach zamorskich. Więc z uwagi na cały cykl gromadzenia zapasów i działania importu kwarantanna nie spowodowała problemów z dostawami. Dziś, gdy te kraje uporały się już z największymi trudnościami, wszystko stopniowo wraca do normy. Winnice działają, nowy zbiór dojrzewa i nic tylko czekać na rocznik 2020.

Źródło: Wprost