Do Rzeczy tęczowy atak na rodzinę

Do Rzeczy tęczowy atak na rodzinę

fot. netPR.pl Źródło: InfoWire.pl

W dziedzinie globalnej rewoluceksualnej z Polską nie jest najlepiej. Ku rozpaczy środowisk liberalnych i feministek, wciąż mocno odstajemy od ich modelu docelowego. W najnowszym numerze tygodnika Do Reczy czy grozi nam tęczowa rewolucja?

Ponadto w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy: jak feministki zawłaszczyły słowo gender, czy premier jest jednym z nas i dlaczego trzeba mówić głośno i ekspresywnie, o co chodzi władzom TVP, czyim świętem jest czwarty czerwca i czy tzw. salon nadal zasługuje na to określenie. A także powieść w odcinkach Marcina Wolskiego oraz Gmyz o kuchni kobiecej i męskiej.

Polskie społeczeństwo jest zbyt mocno zakorzenione w tradycji, zbyt poważnie podchodzi do religii, jest niewystarczająco postępowe albo zbyt mało pracuje nad sobą. To oczywiście ironia, choć feministki recytowałyby to z powagą, dorzucając jeszcze do tej listy negatywną rolę Kościoła i patriarchalizm piszą w Do Rzeczy Kamila Baranowska i Wojciech Wybranowski. Ich zdaniem, feministkom ma pomóc ideologia gender. Jak podkreślają publicyści tygodnika Pawła Lisickiego, tego terminu używa się dziś do mówienia o płci kulturowej, którą odróżnia się od tej biologicznej. Ideolodzy gender prowadzą dociekania na temat ról, które płci przypisuje kultura. Przekonują, że to ona narzuca zachowania kobietom i mężczyznom, choćby macierzyństwo. Genderyści wieszczą, że można się z tego wyzwolić i niezależnie od biologicznej płci wybrać płeć kulturową. Genderowa propaganda szerzy się już w mediach, kulturze, na uniwersytetach. Niedługo może zawitać także do przedszkoli ostrzegają dziennikarze. Czy grozi nam tęczowa rewolucja?

A co dokładnie oznacza słowo gender o to Cezary Sękalski pyta niemiecką socjolog i pisarkę. Gabriele Kuby. To pochodzące z języka angielskiego słowo, które do lat 60. XX w. służyło wyłącznie do określania gramatycznego rodzaju rzeczownika, zostało przejęte przez feministki podczas Światowej Konferencji Kobiet w Pekinie w 1995 r. i miało zastąpić słowo sex, oznaczające płeć. Zamiarem osób wprowadzających do obiegu pojęcie gender były wypieranie i likwidacja pojęcia dwóch płci. Ideologia ta mówi nam bowiem, że mamy więcej niż dwie płcie. Słowo gender miało sugerować możliwość swobodnego wyboru płci.

Na łamach Do Rzeczy także rozmowa z kobietą, której język jest daleki od politycznej poprawności. Pani poseł Krystyna Pawłowicz swoje niedawne wystąpienie telewizyjne komentuje krótko: Być może mam taki nadmiernie ekspresyjny sposób przekonywania. Z pewnością lepiej mówić cicho oraz spokojnie i wyglądać jak pan Magierowski, czyli na osobę, która ma argumenty, ale nie to złoto, co się świeci. Czasami osoby z ekspresją też mają rację. Dodaje, że jej zdaniem wyjaskrawianie pewnych spraw i pokazywanie dwubiegunowości problemów jest zaletą edukacyjną w relacjach. W rozmowie z Mariuszem Staniszewskim ocenia też, że premier nie zachowuje się jak typowy Polak. Nie współczuje z większością społeczeństwa, dla którego to, co polskie, jest ważne. Nie szanuje tradycji nie uczestniczy na przykład w mszach z okazji wielkich uroczystości państwowych. () Premier nie czuje Polski, jakby nie był jednym z nas mówi Krystyna Pawłowicz w wywiadzie dla Do Rzeczy.

W Do Rzeczy również o rewolucji w Telewizji Publicznej. Coraz mniej osób wierzy w to, że działania kierownictwa telewizji mają na celu jej ratowanie. Coraz więcej zastanawia się, czy nie chodzi o prywatyzację i przejęcie majątku telewizji. Bo jak inaczej nazwać to, że 550 newralgicznych pracowników: dziennikarzy, operatorów, montażystów chce się wypchnąć do zewnętrznej, prywatnej firmy? To jest prywatyzacja mówi jeden z wysoko postawionych pracowników TVP. Ale prywatyzacja to słowo dziś w telewizji zakazane. Podobnie jak zwolnienia grupowe. Kierownictwo woli mówić o restrukturyzacji i możliwościach rozwoju poza firmą. Czy to Skok na TVP o tym w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

W najnowszym Do Rzeczy także o czwartym czerwca. 4 czerwca 1989 r. to przełomowa data w historii Polski. Nigdy w sposób tak ostentacyjny i wymierny Polacy nie odrzucili komunizmu. Skala zwycięstwa oszołomiła opozycję, czyli Solidarność, i sparaliżowała władzę. To, co nadeszło później, czyli powołanie rządu Tadeusza Mazowieckiego i upadek PRL, było konsekwencją totalnie przegranych przez komunistów wyborów. Czy propozycja PO, aby uczynić z rocznicy tego wydarzenia narodowe święto, jest więc bezdyskusyjna? Oczywiście nie. Ale nie z powodu tego, co stało się wówczas, a dlatego, że opozycja nie tylko nie potrafiła wykorzystać wyborczego zwycięstwa, ale dodatkowo uwikłała się w mętną operację wspierania władzy, lękając się jej reakcji, a więc kolejnego stanu wojennego i przywrócenia status quo ante. Czy 4 czerwca to święto Polaków czy III RP w Do Rzeczy pisze Bronisław Wildstein.

A Rafał Ziemkiewicz z kolei dzieli się z czytelnikami refleksją na temat salonu, a raczej tego, co kiedyś salonem nazywano. Kogo by tu zaprosić do kolejnego programu TVN24, by przekonał społeczeństwo, że Polska jest w rękach ludzi mądrych i poważanych, że środowiska wspierające władzę zasługują na szacunek, w przeciwieństwie do środowisk opozycyjnych? Zaczyna to być coraz większy problem. Nie dlatego, że brakuje chętnych szeroko pojęta władza wciąż jeszcze ma czym wynagradzać. Kłopot jest z jakością. Opozycyjni publicyści wciąż z przyzwyczajenia używają słowa salon, ale do oddanych projektowi III RP środowisk intelektualnych i artystycznych pasuje ono coraz mniej. Czasy, gdy standard pomagdalenkowej elity wyznaczali ludzie tacy jak Geremek, Miłosz, Turowicz czy ks. Tischner, minęły bezpowrotnie konstatuje publicysta Do Rzeczy.

W Do Rzeczy również pierwszy odcinek powieści Marcina Wolskiego. 7.27 do Smoleńska. Jak zaznacza autor wszystkie postacie, zdarzenia i hipotezy są wyłącznym dziełem wyobraźni autora, co nie znaczy, że część z nich nie mogła zaistnieć w rzeczywistości. A w powieści m.in. fragment: Dla uspokojenia włączył radio. Odezwała się jakaś polska stacja. Mówiono o rocznicowych uroczystościach w Katyniu, przed dwoma dniami bawił tam premier Polski razem z premierem Rosji, teraz miał rządowym tupolewem przylecieć polski prezydent. Ten nacjonalistyczny awanturnik! jak go określano.() Tylko 38 kilometrów i znajdzie się w Zjednoczonej Europie, w kraju należącym do NATO. Bez granic celnych, bez kontroli... Szczęśliwym trafem miał przy sobie paszport z niewykorzystaną polską wizą i dwie karty kredytowe ze sporym limitem. Rzucił okiem na zegarek. Za 24 godziny samolot prezydenta Polski powinien lądować w Smoleńsku. Kolejne odcinki w kolejnych numerach tygodnika.

W Do Rzeczy także Cezary Gmyz oraz mężczyźni i kobiety w kuchni. Kuchnia domowa w Polsce, ale też na świecie, pozostaje niepodzielną domeną kobiet. Nie czarujmy się. Większość męskiej populacji stanie przy kuchni za garami uważa za zajęcie niegodne prawdziwego mężczyzny. () Jednym z nielicznych wyjątków od reguły męskiej niechęci do gotowania pozostaje instynkt pierwotny. Mniej lub bardziej ujarzmiony ogień u większości facetów wzbudza fascynację na ogół obcą kobietom. I nie chodzi tu bynajmniej o kuchenkę gazową czy elektryczną płytę. Tym, co naprawdę wzbudza w mężczyznach żądzę gotowania, jest żywy, pierwotny ogień i żar. Ognisko lub w bardziej strywializowanej formie ruszt zwany u nas najczęściej grillem. O tym, jak różnica płci wygląda od kuchni w najnowszym Do Rzeczy.