Deregulacja. Jeśli taksówkarze podnoszą larum, to właśnie o to chodzi

Deregulacja. Jeśli taksówkarze podnoszą larum, to właśnie o to chodzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dominika Staniewicz, ekspert rynku pracy z Business Centre Club Archiwum
Wielkiej rewolucji jeszcze nie ma, ale wreszcie następuje krok w bardzo właściwym kierunku tak Dominika Staniewicz, ekspertka ds. rynku pracy Business Centre Club, ocenia rządowe propozycje zmian, które zmierzają do szerszego otwarcia dostępu do niektórych reglamentowanych dzisiaj zawodów.
Karol Manys: Premier Tusk wraz z ministrem Gowinem zaproponowali w weekend zmiany dotyczące deregulacji niektórych zawodów. Podoba się Pani ten projekt?

Dominika Staniewicz: Każda deregulacja jest krokiem w dobrym kierunku. Trzeba mieć zaufanie do dojrzałego rynku konsumenckiego. Ci, którzy nie będą świadczyć usług o dostatecznie dobrej jakości, po prostu będą z tego rynku wypadać. Nikt mnie nie przekona, że w Polsce trzeba urzędowo pilnować dostępu do prawie 400 profesji, podczas gdy średnia europejska to ok. 150.

Czy przyglądając się z bliska propozycjom zmian, uważa Pani, że to rzeczywista deregulacja czy raczej ruchy pozorowane? Podnoszą się głosy, że w wielu wypadkach rząd proponuje jedynie kosmetyczne modyfikacje.

Nawet jeśli w niektórych wypadkach, np. w odniesieniu do zawodów prawniczych, proponowane zmiany są stosunkowo niewielkie, to dobrze, że w ogóle są. Proszę zobaczyć, jak te na pozór niewielkie modyfikacje już wzburzyły wiele środowisk. To świadczy o tym, że jednak zostają naruszone ich konkretne interesy, zwykle finansowe ? a przecież właśnie o to chodzi. Jeśli więc pewne uprzywilejowane grupy zawodowe podnoszą larum, to znaczy, że idziemy w odpowiednim kierunku, nawet jeśli w przypadku niektórych profesji jest to jeszcze krok niewielki. Przez wiele lat żyliśmy w rzeczywistości, która była zdecydowanie przeregulowana i zaczynała już stanowić barierę dla dalszego rozwoju.
To trochę tak jak z przeprowadzoną niedawno drobną na pozór modyfikacją administracyjną, która w pewnych sytuacjach zamienia zaświadczenia na oświadczenia. Różnica niby niewielka, ale jednak kolosalna. Przedsiębiorcom, którzy wcześniej marnowali godziny na bieganie po urzędach, oszczędza wiele czasu. Podobnie może być w tym przypadku.

Czy na liście 49 profesji, które mają być zderegulowane w pierwszej kolejności, dostrzega Pani zawody, przy których należałoby pójść dalej? A może umieszczenie tam której profesji Panią zaskoczyło?

Bardzo dobrze, że rozwiązany zostanie wreszcie idiotyczny problem licencji dla taksówkarzy, osławionych już certyfikatów dla przewodników turystycznych czy zarządców nieruchomości. Jedyna rzecz, która mnie zaskoczyła, to pojawienie się na liście zawodu bibliotekarza ? ale to dlatego, że nie wiedziałam, że nawet ta profesja obecnie jest reglamentowana. Musiało mi to umknąć. Zastanawiam się, jakież to nadzwyczajne kwalifikacje trzeba mieć, by zostać bibliotekarzem i wypożyczać książki.
Dobrze, że tego typu absurdy zostały w tym pierwszym rzucie wyłuskane i zostaną zmienione. Oczywiście zawsze można zrobić więcej. Mam nadzieję, że przy kolejnych propozycjach to pójdzie jeszcze dalej oraz że jeśli przedstawiciele pewnych zawodów ? jak już zaczynają to robić np. taksówkarze ? podniosą larum, to rząd się nie ugnie.

Czy dzięki tym zmianom uda się osiągnąć cele, o jakich mówi rząd? Myślę np. o utworzeniu ok. 100 tys. nowych miejsc pracy.

To, że dostęp do wielu zawodów stanie się bardziej otwarty, na pewno będzie realną i ważną zmianą. Ale czy przełoży się na setki tysięcy nowych miejsc pracy? Trudno w tej chwili ocenić. Choćby dlatego, że tak naprawdę nie wiemy, ile osób już teraz w pewnych zawodach rzeczywiście pracuje, tyle że bez licencji. Tak jest przecież choćby w przypadku agentów nieruchomości. Ci, którzy mają licencję, zatrudniają pośredników bez licencji. Ci drudzy de facto wykonują normalną pracę, tyle że oficjalnie pod auspicjami licencjonowanych agentów, którzy od tego odcinają kupony. Wydaje mi się więc, że przyrost miejsc pracy może nie być tak wielki, jak to jest zakładane. Ale na pewno uzdrowi to sytuację. A choćby przywołani już agenci nieruchomości zaczną ze sobą rywalizować nie na certyfikaty, lecz na jakość, szybkość i cenę świadczonych usług. Rynek i konsumenci na tym na pewno skorzystają. No i przestaniemy wreszcie tworzyć i sankcjonować fikcję.

Wierzy Pani, że rządowi uda się zmniejszyć ostatecznie listę zawodów reglamentowanych z obecnych prawie 400 do ok. 150?

Ja temu kibicuję. Oczywiście są zawody, których nie można zderegulować. Myślę tu np. o lekarzach. Ale dostęp do zawodów prawniczych zdecydowanie powinien zostać szeroko otwarty. Celowo mówię o dostępie, bo prawnik jako taki powinien mieć oczywiście określone wykształcenie i kwalifikacje, ale dostęp do wykonywania przez prawników zawodu np. notariusza czy adwokata powinien zostać zdecydowanie udrożniony.

Które zawody rząd chce zderegulować w pierwszej kolejności? Jak daleko ma pójść otwieranie dostępu do tych profesji według sobotnich propozycji Ministerstwa Sprawiedliwości? ? czytaj w dziale W Polsce w dzisiejszym newsletterze.