Polacy ukrywają za granicą miliardy euro

Polacy ukrywają za granicą miliardy euro

Pieniądze, zdj. ilustracyjne
Pieniądze, zdj. ilustracyjneŹródło:Fotolia / Tomasz Zajda
Polacy ukrywają za granicą majątek wart 32 mld euro. Budżet traci na tym 1,4 mld euro w postaci niezapłaconych podatków

Ciekawy raport opublikowało parę dni temu Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. Policzono, jak mieszkańcy różnych państw UE uciekali w latach 2001-2016 z płaceniem podatków za granicę. Do wyników badania dotarł „Dziennik Gazeta Prawna”. Pierwsze miejsce w tym niechlubnym zestawieniu zajęli Niemcy, którzy w trakcie 15 przebadanych lat ukrywali za granicą średnio 381 mld euro. Polacy mieli schowane w rajach podatkowych średnio 14 mld euro. Czesi, 17, Węgrowie 6,5, a Słowacy 3,2 mld euro.

Pamiętam, jak parę lat temu, blady strach padł na francuskich milionerów, którzy w popłochu wyprowadzali swój majątek za granicę, żeby uciec przed widmem wprowadzenia 75-proc. podatku od milionerów. Bernard Arnault, najbogatszy Francuz od torebek Louis Vuitton i szampana Moët nagle chciał zostać Belgiem. Gerard Depardieu, znany aktor, który kosił zboże z Łukaszenką, błyskawicznie został Rosjaninem, a Liliane Bettencourt, najbogatsza kobieta na świecie od kosmetyków L'Oreal ukryła skromne, bo skromne 70 mln euro w Szwajcarii.

„Tchórze, bogaci durnie, zdrajcy!” – krzyczała wtedy francuska prasa.

Chociaż w Polsce 75-proc. podatku od każdego, kto zarabia powyżej miliona złotych rocznie nie mamy, to tacy podatkowi uciekinierzy byli u nas już od dawien dawna.

Jan Kulczyk, który przez 13 lat utrzymywał się na pierwszym miejscu listy 100 najbogatszych „Wprost” zawsze powtarzał, że podatki płaci tam, gdzie zarabiają jego firmy. Czyli tak naprawdę gdzie? Siedziba jego głównej spółki znajdowała się w Luksemburgu, ale budująca farmy wiatrowe Polenergia czy Autostrada Wielkopolska były ulokowane już w Polsce, więc i tu płaciły podatki. Kulczyk swój PIT rozliczał często w Szwajcarii, gdzie na stałe mieszkał. Pogłoski o podwyższaniu podatków dla najbogatszych Polaków, komentował krótko: „Karanie ludzi tylko za to, że wcześniej wstają, więcej się uczą, więcej ryzykują i dlatego więcej zarabiają, jest niemoralne i krótkowzroczne”.

Zygmunt Solorz-Żak, czyli drugi najbogatszy Polak, warte miliardy złotych udziały w Cyfrowym Polsacie kontroluje przez zarejestrowane na Cyprze spółki: Reddev Investments Limited, Karswell Limited, Argumenol Investment Company Limited.

Michał Sołowow, dzisiaj najbogatszy człowiek w Polsce, nie występuje już w żadnej spółce zarejestrowanej w Krajowym Rejestrze Sądowym. A przecież należy do niego działający w kraju gigantyczny koncern chemiczny Synthos, producent podłóg Barlinek czy armatury łazienkowej Cersanit. Miliarder większość swoich biznesów kontroluje przez wehikuł inwestycyjny FTF Galleon z siedzibą w Luksemburgu.

Dariusz Miłek, miliarder z CCC, nazywany polskim królem butów, też upodobał sobie malutki Luksemburg. To tam zarejestrowana jest należąca do niego spółka Ultro, przez którą kontroluje swój procent akcji w koncernie obuwniczym CCC.

Jaki z tego morał? Po pierwsze, że przedsiębiorczy ludzie zawsze sobie znajdą sympatyczne miejsce do życia. Zwłaszcza, jeśli gdzieś – czy to w Polsce, czy we Francji – wiesza się na nich psy. Po drugie, niech nikt nie myśli, że polski fiskus, niczym wspaniałomyślny Robin Hood, zabierze bogatym i da biednym. Utrzymywanie na niezmienionym poziomie kwoty wolnej od podatku to tylko jeden z dowodów na to, że państwo z samych bogaczy nie wyżyje.

Źródło: Wprost

Cytaty dnia


czwartek, 18 kwietnia 2024