Czy to ostatni moment, by prosić o podwyżkę? Inflacja zżera pensję, ale bezrobocie wciąż niskie

Czy to ostatni moment, by prosić o podwyżkę? Inflacja zżera pensję, ale bezrobocie wciąż niskie

Coraz więcej firm ogranicza działalność
Coraz więcej firm ogranicza działalność Źródło: PAP / Łukasz Gągulski
Inflacja dawno przegoniła tempo wzrostu wynagrodzeń, więc realnie zarabiamy coraz mniej. Wielu pracowników zastanawia się, czy to nie ostatni dobry moment, by prosić o podwyżkę. Prof. Elżbieta Mączyńska zaleca ostrożność przy formułowaniu takich oczekiwań. - Przestrzeń do wymagania przez pracowników podwyżek płac zdecydowanie się zmniejsza. Z wielu przedsiębiorstw płyną wręcz informacje o ograniczaniu zatrudnienia – mówi ekonomistka.

Z powodu inflacji zarabiamy coraz mniej. Wprawdzie wynagrodzenia systematycznie rosną – poniedziałkowe dane GUS mówią o wzroście o 13 proc. w stosunku do października 2021 roku – ale w tym samym czasie inflacja wzrosła o 18 proc.

Prosić o podwyżkę czy się nie wychylać?

– Jeśli płace nominalne rosną w mniejszym stopniu niż inflacja, to mamy obniżkę realnej płacy – mówi w rozmowie z Wprost prof. nauk ekonomicznych, Honorowa Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Elżbieta Mączyńska.

Jak to wyjaśnić? Załóżmy, że do niedawna pracownik zarabiał 3 tys. zł netto. Jeśli jego płaca wzrosła o 13 proc. (przy czym pamiętajmy, że mówimy o średniej – wielu pracowników nie dostało w ciągu roku ani złotówki podwyżki), to w październiku na jego konto wpłynęło 3390 zł. W tym czasie koszyk zakupów, który przed rokiem kosztował 100 zł, dziś kosztuje 119 zł (i znów – to statystyka. Energia, gaz, paliwa i żywność wzrosły znacznie powyżej tego poziomu), więc nawet po podwyżce może sobie pozwolić na mniejsze zakupy (albo zapłaci więcej, jeśli będzie chciał kupować to samo, co przed rokiem).