Milionerka o zakazie handlu: Nie jesteśmy głupsi od Niemców. Jesteśmy zmanipulowani przez media

Milionerka o zakazie handlu: Nie jesteśmy głupsi od Niemców. Jesteśmy zmanipulowani przez media

Marzena Gradecka prowadzi ponad 300 drogerii Jasmin
Marzena Gradecka prowadzi ponad 300 drogerii Jasmin Źródło: Jasmin
– Może trudno w to uwierzyć, ale węgierski handel jest jeszcze bardziej uzależniony od obcego kapitału niż nasz. Lobbing zagranicznych sieci w postaci zamawianych badań, sondaży, analiz, artykułów w mediach był tam bardzo intensywny. W Polsce również nikt poza wielkim zachodnim kapitałem skupionym wokół kilku organizacji handlowych i może niektórymi politykami nie porusza i wciąż nie odgrzewa tematu wolnych niedziel – mówi Marzena Gradecka, jedna z najbogatszych Polek.

Szymon Krawiec: Najnowsze badanie IBRiS: 68 proc. ankietowanych jest przeciwnych wprowadzeniu całkowitego zakazu handlu w niedziele.

Marzena Gradecka: W Niemczech wolną niedzielę chroni konstytucja i nie słyszę, żeby Niemcy cierpieli z powodu tego, że nie mogą robić codziennie zakupów. W Austrii prężnie działa „Sojusz na rzecz wolnej niedzieli”, organizacja pozarządowa, która po latach działalności sprawiła, że wolna niedziela jest odbierana przez Austriaków w dobrym tonie. Nawet w laickiej Francji niedziela jest chroniona prawem. Wolna niedziela jest tam przywilejem, a nie zakazem. Cywilizowane kraje starej Unii chronią niedziele jak dobro narodowe. Dlaczego tam nie toczą się dyskusje na temat zakazu handlu? Bo kiedyś przewidujący politycy zabezpieczyli niedziele przed agresją drapieżnego kapitału w konstytucji lub w postaci kar. My nie jesteśmy od mieszkańców tych krajów ani głupsi, ani gorzej zorganizowani. Jesteśmy po prostu zmanipulowani przez media.

Przeciwnicy zakazu handlu powołują się na dane Nielsena: od stycznia do lipca 2018 r. sprzedaż w małych sklepach zmalała o 1,1 proc., podczas gdy w dyskontach wzrosła o 8,1 proc. Największym wygranym okazały się stacje benzynowe, które zanotowały wzrost sprzedaży o 13 proc.

Nie potwierdzam tych danych. Rynek w 2018 r. ponownie znacząco wzrósł, mimo że efekt 500 plus był głównie w 2017 r. Osobiście wolę posługiwać się niebudzącymi wątpliwości danymi GUS, ale one ukażą się dopiero za jakiś czas. Badania Nielsena, na które pan się powołuje, są wyrywkowe, dotyczą krótkiego i niekluczowego dla wyników handlu okresu w roku oraz prawdopodobnie były zrobione na podstawie sondy przeprowadzonej być może w centrach handlowych. Nie będę się do nich odnosić i raczej nikt tego nie powinien robić. Dobrze radzące sobie prywatne sklepy, które znam, korzystają ze wzrostu rynku, cieszą się z wolnych niedziel i się rozwijają. Tyle mogę potwierdzić.

Co to znaczy dobrze radzące?

Po pierwsze są sklepy, które do czasu wprowadzenia ustawy i tak nie były czynne w niedzielę. Dla przykładu spory sklep przy rondzie w moich rodzinnych Obornikach Śląskich. Nigdy nie był otwarty w niedzielę, teraz też nie jest. Straci coś? No nie, a nawet odrobinę zyska, bo więcej sprzeda w sobotę.

Druga grupa to te sklepy, które przed ustawą były zamknięte w niedziele, ale teraz na kilka godzin w te dni się otwierają, żeby podreperować rodzinny budżet. Mieszczą się na ogół w domu właścicieli. Czy oni tracą? Nie, też nieco zyskują na obrocie.

Trzecia grupa to małe sklepy, które zawsze były otwarte w niedziele i teraz też są. Czy tracą? Nie, bo obroty naturalnie im w niedzielę rosną. Przykład: sklep w pobliżu szpitala przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu, który po ustawie zwiększył swoje obroty trzykrotnie.

Ostatnia grupa sporych sklepów, które były otwarte, a teraz są zamknięte, podobnie jak konkurencja. Mają mniejsze problemy kadrowe, nie tracąc obrotu. Wynik nieco na plus.

Na Węgrzech po wprowadzeniu wolnych niedziel z miesiąca na miesiąc rosła liczba przeciwników tego pomysłu i w końcu z zakazu się wycofano.

Może trudno w to uwierzyć, ale węgierski handel jest jeszcze bardziej uzależniony od obcego kapitału niż nasz. Lobbing zagranicznych sieci w postaci zamawianych badań, sondaży, analiz, artykułów w mediach był tam bardzo intensywny. W Polsce również nikt poza wielkim zachodnim kapitałem skupionym wokół kilku organizacji handlowych i może niektórymi politykami nie porusza i wciąż nie odgrzewa tematu wolnych niedziel.

Prognoza na ten rok: firma doradcza Euromonitor International ostrzega, że upadnie ponad 5 tys. małych sklepów spożywczych.

Nie potwierdzam. Wiele alarmistycznych prognoz przed wprowadzeniem wolnych niedziel się nie sprawdziło. Fakt, branża boryka się z problemem sukcesji w prywatnych firmach handlowych. Prawda jest taka, że w wyniku globalizacji handel przestał być atrakcyjny dla młodych ludzi. Polacy, którzy otworzyli działalność handlową w latach 90., powoli wchodzą już w wiek emerytalny. Zdołali wykształcić dzieci, a dzieci często nie chcą po nich przejmować sklepów. Prestiż niewielki, narobić się trzeba, a pieniędzy z tego dużo nie ma. Nadzieją są otwierane przy sklepach stacjonarnych sklepy internetowe. To może młode pokolenie nieco zachęcić.

Marzena Gradecka

Razem z mężem Krzysztofem prowadzą spółkę PGD Polska. To największy w kraju hurtowy dystrybutor kosmetyków i chemii gospodarczej. Dostarcza je do kilkunastu tysięcy klientów, głównie małych i średnich polskich sklepów. Oprócz tego Gradecka zarządza siecią ponad 300 drogerii spod szyldu Jasmin. Stworzyła też takie popularne marki handlowe jak: Eko, Rabat Detal czy Aligator. Część z nich sprzedała, częścią zarządza razem ze wspólnikami. W sumie liczą dziś ponad 1,5 tys. sklepów. W rankingu najbogatszych Polek „Wprost” Marzena Gradecka zajmuje 30. miejsce. Jej majątek jest szacowany na 130 mln zł.

Czytaj też:
Właścicielka kilkuset marketów: Małe sklepy nie bankrutują przez zakaz handlu

Cały wywiad dostępny jest w 8/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.