Tajemnice polskiego „króla trumien”. „W Europie są one synonimem najwyższej jakości”

Tajemnice polskiego „króla trumien”. „W Europie są one synonimem najwyższej jakości”

Trumna
Trumna Źródło: FreeImages.com
Trumny znad Wisły są w Europie synonimem najwyższej jakości. Jak szwajcarskie zegarki. Doceniane są wszędzie... poza Polską. Zajrzeliśmy od kulis, jak wygląda produkcja w największej fabryce Starego Kontynentu.

Tragiczny wypadek pod Berlinem. Rzecznik prasowy niemieckiej policji tłumaczy w telewizji, że „zwłoki tragicznie zmarłych właśnie przenoszone są do trumien Lindner”. Bo Lindner w Niemczech jest jak adidasy w Polsce. Pierwszą nazwą, która przychodzi do głowy, gdy mówi się o całej branży. Nic dziwnego. Dzisiaj dwie na trzy osoby chowane w Niemczech, swoją ostatnią podróż odbywają właśnie w polskich trumnach. Gros z nich pochodzi spod Poznania. Od największego producenta trumien w Europie.

Zbigniew Lindner produkuje rocznie 180 tys. trumien. Zainwestował w najnowocześniejszy park maszynowy w branży wart dziesiątki mln zł. Jest w stanie przygotować 999 różnych wzorów. Zapraszany jest do niemieckich czy szwedzkich telewizji śniadaniowych. Zatrudnia ponad 230 osób, chociaż jego zakład nadal pozostał typowym rodzinnym biznesem. Żona jest szefem produkcji, syn pomaga w prowadzeniu biznesu. Opanował rynki Niemiec, Skandynawii, Wielkiej Brytanii. Teraz pojawił się na Karaibach, a planuje jeszcze ekspansję na północną Afrykę. Twierdzi, że coraz lepszy biznes jest również z muzułmanami. Jego historia może być modelowym przykładem american dream – od zera do milionera.

W 25-tysięcznym Węgrowcu znają go niemal wszyscy. Można powiedzieć, że jest lokalnym celebrytą, chociaż sam unika takiego określenia. Ale jak inaczej można go nazwać, skoro w restauracji kelnerki znają jego ulubioną sałatkę. Na ulicy przechodnie zatrzymują go i pytają o hodowlę pszczół, produkcję kozich serów czy o 9 psów myśliwskich. Swojemu nietypowemu hobby oddaje się na swoim ranczu w Borach Tucholskich. Nawet siedziba firmy nie wygląda, tak jak sobie wyobrażamy miejsca związane z branżą funeralną. Gdy wchodzimy do jego przedsiębiorstwa to od razu rzuca się w oczy stół w kształcie trumny. I wystawa najnowszych modeli o nazwie „Świat Trumien”.

Zakład produkcyjny jest całkowitym obiegiem zamkniętym, w którym nic się nie marnuje. W pełni zautomatyzowanym. Z resztek drewna produkuje się i sprzedaje brykiet. Najmniejsze trociny trafiają do spalarni, która zaopatruje cały zakład w ciepło i energię.

O tym, jak zarabia się na produkcji trumien można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Źródło: Wprost