Szef Banku Światowego David Malpass nie ma dobrych wiadomości. Jego zdaniem światowe gospodarki powinny się przygotować na duże spowolnienie. Sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia przed wybuchem wojny na Ukrainie może przez dłuższy czas nie wrócić.
Pandemia, wojna na Ukrainie i inflacja
Jak stwierdził, obecnie globalna gospodarka mierzy się z serią bardzo niesprzyjających czynników. Większość państw nie zdążyła się otrząsnąć po lockdownach związanych z pandemią koronawirusa, które doprowadziły do zerwania łańcuchów dostaw i braków wielu towarów, a musiały się zmierzyć z nowymi wyzwaniami. Zbrodnicza napaść Rosji na Ukrainę wywróciła bowiem nie tylko rynkami Europy, ale także Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji. Wysokie ceny ropy naftowej odczuwają jednak również Amerykanie.
Nadchodzi stagflacja
Szef Banku Światowego użył również słowa, które dla większości ekonomistów oznacza jedną z najgorszych sytuacji, jaką można sobie wyobrazić w gospodarce. David Malpass ostrzega, że obecnie należy obawiać się stagflacji. Jest to bardzo niepożądane zjawisko, gdy jednocześnie występuje spowolnienie gospodarcze i wysoka inflacja.
Bank światowy ostrzega też przed problemami, które spowoduje wzrost cen żywności. Według obliczeń ceny w najbliższym czasie wzrosną o 37 procent. Zdaniem prezesa instytucji wzrost cen najbardziej dotknie najbiedniejsze regiony świata. Ich mieszkańcy więcej wydadzą na jedzenie, ale i tak nie zaspokoją podstawowych potrzeb żywnościowych. Przez większe wydatki będą mieli mniej pieniędzy na inne sfery życia, jak edukacja czy opieka zdrowotna, co jeszcze bardziej pogorszy ich i tak kiepską sytuację.