150 szwaczek z Torunia nie dostaje pensji i nie pracuje, choć wciąż są zatrudnione. Z właścicielem zakładu... nie można się skontaktować - donosi RMF FM.
Pracownicy toruńskiego zakładu są na tzw. "postojowym". Z zakładu zniknęła większość maszyn, nie ma też internetu. Niedługo odcięty zostanie także prąd. Z holenderskim właścicielem zakładu nie da się skontaktować. Zakład został najprawdopodobniej zwyczajnie porzucony.
- Nie możemy się skontaktować z właścicielem, a z dnia na dzień zostałyśmy bez pracy, to już trwa drugi miesiąc - mówi reporterom RMF FM jedna z pracownic toruńskiego zakładu. Brak pensji nie jest jednak jedynym problemem toruńskich szwaczek. Część z nich chce złożyć wypowiedzenia, ale boi się, że straci prawo do zasiłku. Inspekcja pracy uspokaja jednak, że tak się nie stanie, a winę za stan rzeczy ponosi właściciel zakładu.
Część pracowników zakładu złożyła już pozew do sądu pracy o zaległe wynagrodzenia.
sjk, RMF FM
- Nie możemy się skontaktować z właścicielem, a z dnia na dzień zostałyśmy bez pracy, to już trwa drugi miesiąc - mówi reporterom RMF FM jedna z pracownic toruńskiego zakładu. Brak pensji nie jest jednak jedynym problemem toruńskich szwaczek. Część z nich chce złożyć wypowiedzenia, ale boi się, że straci prawo do zasiłku. Inspekcja pracy uspokaja jednak, że tak się nie stanie, a winę za stan rzeczy ponosi właściciel zakładu.
Część pracowników zakładu złożyła już pozew do sądu pracy o zaległe wynagrodzenia.
sjk, RMF FM