Polska się zbroi. Zwiastun bezwzględnej wojny między MON a przemysłem

Polska się zbroi. Zwiastun bezwzględnej wojny między MON a przemysłem

Dodano:   /  Zmieniono: 
KTO Rosomak (fot. Jakub Czermiński / MON) 
Przy okazji wielkiego programu modernizacji armii rząd chce stworzyć zbrojeniowego czempiona. Niestety, ma on jedną zasadniczą wadę: będzie państwowy.
"I kudłate, i łaciate, pręgowane i skrzydlate. Te, co skaczą i fruwają, na nasz program zapraszają”. Tym razem nie chodzi o popularny niegdyś w telewizji "Zwierzyniec”, ale o wielki program modernizacji polskich sił zbrojnych. Wart, bagatela, nawet 140 mld zł w ciągu 10 lat. Zakupy MON nabierają tempa. Po tym, jak przetarg na system obrony powietrznej średniego zasięgu „Wisła” wygrał amerykański Raytheon, a na śmigłowce wielozadaniowe francuski Airbus ze swoim Caracalem (ryś stepowy), przyszedł czas na homary, kryle, raki, kruki, kormorany, rosomaki czy leopardy...

– Drugi pod względem wielkości program inwestycyjny państwa polskiego ma dwa zasadnicze cele. Dostarczyć wojsku nowoczesne uzbrojenie i dać impuls rozwojowy gospodarce, umożliwiając pozyskanie nowych technologii polskiej nauce i przemysłowi – mówi nam Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej. I dodaje: – W związku z napiętą sytuacją na Ukrainie zakupy musieliśmy przyspieszyć. Przyjmuje mnie w swoim gabinecie pod wielkim obrazem „Batory pod Pskowem”. Ten 51-letni wpływowy polityk PO odpowiada za wielomiliardowe zakupy. Od 2005 r. poseł, w 2011 r. zostaje wiceministrem obrony narodowej, gdzie zajmuje się m.in. promocją obronności. Dwa lata później przejmuje pion uzbrojenia i modernizacji.

W tym i przyszłym roku czeka nas wysyp przetargów i zamówień. Na homary, mobilne wyrzutnie rakietowe, trzeba wydać około 2,5 mld zł. Ale za to Homar, którego dostarczy Huta Stalowa Wola, razi cele w odległości do 300 km. W toku jest wybór dostawcy 32 śmigłowców bojowych Kruk, które mają zastąpić wysłużone Mi-24. By wygospodarować na nie środki, trzeba było m.in. zredukować zakup maszyn wielozadaniowych z 70 do 50 sztuk. Pozycje nieprzyjaciela zbada albo pokieruje artylerią już nie oficer z lornetką, ale operator drona.

W tym roku MON chce zamówić kilkadziesiąt takich urządzeń rozpoznawczych, a wkrótce dołączą do nich większe bezzałogowce przenoszące uzbrojenie. Prawdziwą gratką dla zagranicznych koncernów może być przetarg na zakup trzech okrętów podwodnych. Wśród zainteresowanych są ThyssenKrupp z U212 i francuska stocznia DCNS z jednostką Scorpène. Wartość zamówienia, które podbije zainstalowanie na okrętach pocisków manewrujących, może sięgnąć 7,5 mld zł. – Szkoda, że przez trzy lata od chwili powstania programu nie zrobiono nic. Dopiero teraz mamy przyspieszenie związane z kampanią wyborczą – komentuje te plany gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i wiceminister obrony narodowej.

Tak duże zamówienia zwiastują wieloletnią bezwzględną wojnę między firmami i MON.

Narodowy czempion

Prawdziwym wygranym modernizacji polskiego wojska jest firma, która i tak zgarnie masę kontraktów. To powstała w ubiegłym roku Polska Grupa Zbrojeniowa, która ma 5 mld zł obrotu i skupia 30 zakładów (wszystkie z udziałami Skarbu Państwa), w tym tak znane, jak Huta Stalowa Wola, Bumar-Łabędy, PIT-Radwar czy Mesko. To jedyny duży partner dla potencjalnych zagranicznych dostawców i to do jej zakładów popłyną know-how i zamówienia. Już biorący udział w przetargu na 50 śmigłowców wielozadaniowych musieli zobowiązać się do inwestycji w należący do PGZ łódzki zakład WZL nr 1.

– Chcemy uczestniczyć we wszystkich programach modernizacyjnych. W niektórych samodzielnie, jak przy modernizacji artylerii, np. produkcji wyrzutni Homar czy moździerza Rak, który wkrótce będzie gotowy do produkcji seryjnej w Stalowej Woli. Liczymy też na dostarczanie wyposażenia żołnierzy od munduru po kamizelki kuloodporne – mówi nam Dariusz Sokólski, członek zarządu PGZ, odpowiedzialny w firmie za rozwój. Ale, jak przyznaje, kluczowa jest kooperacja przy innych projektach z zagranicznymi koncernami, co pozwoliłoby uzyskać dostęp do nowych technologii. Na przykład w przypadku Wisły, czyli wygranego przez Raytheon systemu przeciwrakietowego średniego zasięgu, polskie przedsiębiorstwo chce w przyszłości produkować na miejscu elementy wyrzutni, systemów łączności czy rakiet, jak np. skrzynki przekaźnikowe. Teraz negocjuje szczegóły porozumienia z Amerykanami. Doświadczenia płynące z Wisły zamierza wykorzystać przy kolejnym programie obrony przeciwlotniczej „Narew” (rakiety o zasięgu do 25 km). Ale już na innych zasadach. Zgłosi się do przetargu jako integrator systemu. – Mamy przecież radary, kierowanie ogniem i pojazdy. Potrzebujemy tylko licencji na produkcję rakiety i wyrzutni. W przyszłości moglibyśmy robić cały system – mówi Dariusz Sokólski.

Za powstaniem molocha PGZ, zwanego w branży Pegazem, stoi rząd. – Serce przemysłu zbrojeniowego będzie biło w Radomiu. To powód do dumy – mówiła jesienią ubiegłego roku premier Ewa Kopacz. Kilka dni temu PGZ zasiedliła biurowiec w Radomiu. Rezyduje tam teraz 100 pracowników centrali. Konsolidacja branży wokół PGZ rozpoczęła się na początku ubiegłego roku. Rząd włożył do kotła wszystko, co się dało. Połączył duże zakłady, jak Bumar, ze stoczniami i niewielkimi zakładami remontowymi. Na czele grupy stanęli byli menedżerowie przedsiębiorstw z grupy.


Więcej o przetargach w polskim wojsku możecie przeczytać
w najnowszym wydaniu "Wprost", dostępnym w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl, a od poniedziałku w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay

Galeria:
Zbrojeniówka w Polsce