Czy możemy się obyć bez środków ochrony roślin?

Czy możemy się obyć bez środków ochrony roślin?

Dodano: 
Warzywa
Warzywa Źródło: Unsplash / Nithin P John
Pandemia koronawirusa pokazała, jak łatwo można zachwiać bezpieczeństwem żywnościowym na świecie i jak istotny wkład w jego zapewnienie ma rolnictwo. Dzięki nowoczesnemu rolnictwu żywność jest dostępna w odpowiedniej ilości i w przystępnej cenie, a produktami sezonowymi możemy się cieszyć przez cały rok.

Utrudnienia w transporcie i inne obostrzenia wynikające z epidemii mogły zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu. Aby temu zapobiec, rolnictwo niemal natychmiast zostało uznane przez instytucje unijne i międzynarodowe za jeden z sektorów strategicznych.

Jednak bezpieczeństwo żywnościowe to nie tylko niezakłócone dostawy, ale także zapewnienie skutecznej ochrony plonów przed patogenami i szkodnikami. Jaki wpływ na rolnictwo miałby brak takiej ochrony? Pokazują to przykłady z przeszłości.

Mordercza zaraza

Choroby roślin i skażenie żywności zapisały się na kartach historii, wpływając na losy społeczności, a nawet narodów i kontynentów. Zaraza ziemniaka przybyła do Europy z Ameryki w latach 40. XIX wieku na pokładzie statku. Niszczyła uprawy kartofla i przez to okazała się śmiercionośna również dla milionów ludzi.

Sam ziemniak, sprowadzony do Europy pod koniec XVI wieku z królestwa Inków, początkowo był hodowany jako roślina ozdobna na dworach wielmożów. Z czasem stracił ten arystokratyczny status, stając się podstawą pożywienia uboższych warstw ludności dużej części kontynentu. Na przykład w Irlandii był podstawą pożywienia aż 3 mln mieszkańców wyspy. Kiedy w latach 1845-1849 zaraza ziemniaka zaatakowała irlandzkie uprawy (w 1846 r. grzyb zniszczył 100 proc. ziemniaczanych plonów), skazała na nędzę i głód rzesze ludzi. Zmarł ponad milion Irlandczyków, a z wyspy emigrowały nawet dwa miliony. Ludność Irlandii zmalała o jedną czwartą.

Zaraza szybko przeniosła się na Stary Kontynent. Spowodowane nią i nieurodzajem wysokie ceny żywności przyczyniły się do głodowej śmierci 100 tys. Europejczyków i – pośrednio – do wybuchu Wiosny Ludów.

Dziś już wiadomo, jak walczyć z zarazą ziemniaka i wieloma innymi czynnikami zagrażającymi plonom. Jednak to nie znaczy, że gdzieś na świecie nie może się pojawić klęska głodu. Obecnie to całkiem realna groźba na przykład we wschodniej Afryce (Etiopia, Erytrea i Kenia), która jest pustoszona przez szarańczę. Roje żarłocznych owadów (jeden zjada dziennie tyle, ile sam waży) liczące po kilkaset milionów osobników, szerokie i długie na kilkadziesiąt kilometrów, mogą się przemieszczać z prędkością ponad 100 km dziennie. I ogałacać do szczętu uprawy.

Eksperci są zgodni, że potrzebne są opracowane zawczasu programy ochrony z użyciem środków chemicznych, bo zaatakowanym przez szkodnika krajom grozi klęska głodu. Sytuacja staje jeszcze bardziej dramatyczna ze względu na ograniczenia w podróżowaniu i transporcie spowodowane koronawirusem. Jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania, szarańcza się rozmnoży i w niektórych regionach może jej być nawet kilkaset razy więcej.

Groźne pleśnie

Zagrożeniem dla roślin są szkodniki i choroby, a konsumentom zagraża obecność w żywności tzw. mykotoksyn. To naturalne toksyny produkowane przez grzyby i pleśnie, które znajdują się na uprawach takich jak pszenica, żyto, ryż, kukurydza, orzeszki ziemne, orzechy brazylijskie i pistacje, a także na roślinach używanych jako przyprawy czy na suszonych owocach (m.in. rodzynkach). Mogą także trafić do żywności przeznaczonej dla ludzi również za pośrednictwem zwierząt karmionych zanieczyszczoną paszą. To zresztą właśnie z powodu masowego zatrucia indyków w latach 60. w Anglii (bo mykotoksyny są groźne również dla zwierząt) rozpoczęto badania nad aflatoksynami, jednymi z najniebezpieczniejszych mykotoksyn).

Lista szkód, które mogą wywołać te substancje, jest naprawdę długa. Po pierwsze, mogą powodować ostre i przewlekłe zatrucia, które dawniej przybierały postać epidemii. W wiekach średnich zatrucia wywołane spożyciem chleba wypiekanego z mąki skażonej sporyszem obejmowały całe wsie, miasta albo regiony. Np. ok. roku 994 w Akwitanii na skutek masowego zatrucia sporyszem, które nazywano wtedy ogniem świętego Antoniego, zmarło ok. 40 tys. osób.

Po drugie, mykotoksyny kumulują się w organizmie, wywołując skutki odłożone w czasie. Na przykład powodują zwłóknienie i marskość wątroby i uszkodzenia nerek, a nawet nowotwory tych narządów. Przyczyniają się do rozwoju alergii, grzybic, uszkodzeń centralnego układu nerwowego czy chorób osłabiających działanie układu odpornościowego i gospodarki hormonalnej organizmu.

Leki dla roślin

Dzisiaj mamy do dyspozycji nowoczesne środki ochrony roślin. Bez nich nie można sobie wyobrazić produkcji rolnej na masową skalę i zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego. Europa, kontynent z bardzo ograniczoną ze względu na ogromną urbanizację powierzchnią upraw, dzięki wykorzystywaniu nowoczesnych technologii, m.in. środków ochrony roślin, nie jest uzależniona od dostaw żywności z innych kontynentów.

Czym są środki ochrony roślin? To podgrupa pestycydów, czyli naturalnych lub syntetycznych substancji stosowanych do zwalczania patogenów i szkodników (nazwa „pestycyd” pochodzi od łacińskich słów: pestis – zaraza, caedo – zabijam). Środki ochrony roślin to inaczej fitofarmaceutyki (leki dla roślin). Pomagają utrzymać rośliny w dobrej kondycji zdrowotnej, co ma przełożenie na jakość i wielkość plonu. I nasze zdrowie.

Mimo tych zalet środki ochrony roślin nie mają dobrej prasy. Konsumenci często uważają, że produkcja rolna mogłaby się bez nich obyć i że służą tylko temu, aby zwiększyć plon i tym samym poprawić rachunek ekonomiczny gospodarstwa. Tymczasem o tym, jak na rośliny i uprawy wpływają chwasty i szkodniki, wie każdy, kto posiada choćby mały przydomowy ogród lub donice z kwiatami na balkonie. Trawnik trzeba nawieźć i odchwaścić, żeby ładnie wyglądał. Róże lub inne rośliny ozdobne, zaatakowane przez mszyce, wymagają zabiegów przy użyciu preparatu przeciwko insektom. Jeśli ochronę stosujemy, aby zapewnić sobie ładny ogród, dlaczego potępiamy rolnika, który prowadzi wielohektarowe gospodarstwo będące nie tylko źródłem jego utrzymania, ale zapewniające nam wszystkim żywność niezbędną do życia?

Konsumenci często boją się także pozostałości środków ochrony roślin w żywności. Czy słusznie? Rolnicy w Europie muszą sprostać nie tylko bodaj najbardziej restrykcyjnym na świecie normom wprowadzonym przez Unię Europejską, ale jeszcze bardziej wyśrubowanym limitom narzuconym przez sieci handlowe. Aby móc sprzedawać do popularnych sklepów, a tym samym zapewnić sobie zbyt, muszą dopilnować, aby ich płody rolne nie zawierały pozostałości pestycydów. I im się to udaje. Według raportu EFSA (Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności) z 2019 r. przekroczeń dopuszczalnych norm nie stwierdzono w 96 proc. badanych próbek żywności w Unii Europejskiej. Badania polskiej żywności (pobrano 2448 próbek) pokazały, że przekroczenie maksymalne dopuszczalnych norm wykazano w 3,3 proc. próbek, a w ponad 50 proc. próbek pozostałości środków ochrony roślin były niewykrywalne.

Dlaczego większość płodów rolnych nie zawiera pozostałości po środkach ochrony roślin lub są one minimalne i nie mają wpływu na nasze zdrowie? Ponieważ wprowadzanie na rynek fitofarmaceutyków podlega szeregowi regulacji, które pod wieloma względami są podobne do obowiązujących w wypadku leków stosowanych u ludzi. Wprowadzanie do obrotu i jednych, i drugich jest ściśle regulowane przepisami i kontrolowane przez wiele instytucji unijnych i państwowych.

Opracowanie „leku dla rośliny” trwa przeciętnie od ośmiu do dziesięciu lat (mniej więcej tyle ile leku stosowanego w chorobach ludzi). Tak jak w przypadku lekarstw i tu trzeba znaleźć substancję czynną, która u ludzi zwalczy chorobę, a w wypadku roślin szkodnika lub patogen.

W przypadku leków stosowanych u ludzi wytypowana substancja czynna przechodzi kilka faz badań klinicznych, które mają na celu udowodnienie jej skuteczności oraz bezpieczeństwa i które trwają kilka lat.

Podobnie jest ze środkami ochrony roślin. Są poddawane ponad 100 różnego rodzaju badaniom, mającym wykazać, że ich substancja czynna nie wpłynie negatywnie ani na samą roślinę uprawną, ani na ludzi, ani środowisko naturalne. Weryfikację przechodzi tylko jedna na 160 tys. substancji, a cały proces dla jednego środka kosztuje średnio 2 mln euro! (Wynalezienie innowacyjnego leku bywa znacznie droższe – może kosztować nawet 2 mld dolarów). Dopiero po uzyskaniu pozytywnego wyniku w tych wszechstronnych badaniach środek ochrony roślin jest kierowany do rejestracji.

W instytucjach Unii Europejskiej zatwierdzane są substancje czynne – główny składnik lub składniki środków ochrony roślin. Zezwolenia na poszczególne produkty wydawane są przez kraje członkowskie. W Polsce rejestracji dokonuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Na jego stronie internetowej można znaleźć listę dopuszczonych do obrotu w kraju środków ochrony roślin. Co ciekawe, część z nich można stosować w rolnictwie ekologicznym.

Każdy lek nieodpowiednio stosowany może zagrażać życiu lub zdrowiu pacjenta i stać się trucizną. Tak samo „lekarstwa dla roślin” nieodpowiednio wykorzystywane mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Dlatego kontroli i przepisom prawa podlega nie tylko sam środek ochrony, ale też rolnik, który powinien wiedzieć, jak go prawidłowo stosować. Producenci żywności, którzy chcą używać środków ochrony roślin, muszą przejść szkolenie (są one powtarzane). Do zakupu i stosowania środków upoważnia dopiero wydawane po nim zaświadczenie.

Rolnicy muszą także korzystać ze środków ochrony roślin zgodnie z zasadami Integrowanej Ochrony Roślin (wymaga tego od nich ustawa). Co to znaczy? Stosowanie środka powinno być ograniczone do niezbędnego minimum. Chodzi o zredukowanie dawek lub liczby wykonywanych zabiegów. W pierwszej kolejności rolnik ma obowiązek wykorzystać niechemiczne metody ochrony upraw. To właściwy dobór odmian, odpowiednia agrotechnika czy introdukcja pożytecznych owadów. Dopiero potem może uciec się do fitofarmaceutyku, którego stosowanie ma wiele ograniczeń.

Kolejnym czynnikiem, który obniża poziom korzystania z chemii w rolnictwie, są pieniądze. Środki ochrony roślin to dla rolnika po prostu duży koszt. Przed użyciem środka rolnik bierze pod uwagę tzw. próg ekonomicznej szkodliwości, czyli kalkuluje, czy mu się to opłaca. Chodzi o takie nasilenie szkodników, przy którym wartość spodziewanej straty w plonie będzie wyższa od łącznych kosztów zabiegów ochronnych.

Stosując środki ochrony roślin, bierze się także pod uwagę okres karencji (minimalny okres, który musi upłynąć od momentu zastosowania środka do zbioru rośliny przeznaczonej do konsumpcji) i prewencji (okres po zabiegu, przez który zabroniony jest dostęp do pola człowiekowi, zwierzętom domowym i w którym nie wolno dopuszczać do oblotu pszczół, jeśli na polu znajdują się rośliny kwitnące).

Nadzór nad stosowaniem pestycydów w gospodarstwach sprawuje Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN), która prowadzi też rejestr sprzedawców tych środków (nie wolno kupować środków od sprzedawców niezarejestrowanych, np. z nieznanych źródeł w internecie albo na targowisku). Ale kontroli podlega również wyprodukowana żywność, która jest badana kątem obecności pozostałości pestycydów. To, czy zostały w niej zachowane dopuszczalne normy tych substancji, jest sprawdzane przez powiatowe i wojewódzkie stacje sanitarno-epidemiologiczne.

Bezpieczeństwo w naszych rękach

Jak widać, bezpieczeństwo naszej żywności zapewnia szereg przepisów i instytucji. My, konsumenci, możemy też o nie dodatkowo zadbać sami. By pozbyć się wszelkich ewentualnych pozostałości środków ochrony roślin, należy wszystkie owoce i warzywa myć przed spożyciem pod bieżącą wodą.

Powinniśmy także zadbać o właściwe przechowywanie żywności, aby chronić się przed mykotoksynami. Kupując, wybierajmy w sklepie owoce i warzywa nieuszkodzone, bez oznak rozwoju chorób grzybowych (m.in. pleśni). O chorobie świadczyć mogą plamy i przebarwienia na skórce oraz zmiany koloru lub struktury miąższu. Po zakupie odpowiednio przechowujmy żywność (patrz ramka). Nie żałujmy, że wyrzuciliśmy w całości owoce, warzywa, dżemy, konfitury czy mięso, na których pojawiła się pleśń. Oszczędność w tym wypadku przyniesie więcej szkody niż korzyści. Dlatego nie odkrawajmy skażonego kawałka owocu ani nie zdejmujmy pleśni z dżemu, by zjeść pozostałą część, bo mogą się tam znajdować mykotoksyny. Pamiętajmy, nie są one wrażliwe ani na gotowanie, ani duszenie, smażenie czy pieczenie – dla własnego dobra nie warto przygotowywać np. konfitur z nadpsutych owoców.

Wyżywić ludzkość

Jest nas coraz więcej. Liczba mieszkańców Ziemi w ostatnich sześciu dekadach wzrosła ponaddwukrotnie – z 3 mld około roku 1960 do 7,8 mld w roku 2018. Szacuje się, że w 2050 r. naszą planetę będzie zamieszkiwać około 10 mld osób. To mniej więcej tak, jakby do obecnej ludności Ziemi dodać jeszcze raz wszystkich mieszkańców Indii i Chiny łącznie (2,7 mld w 2018 r.). Dlatego bezpieczeństwo żywnościowe staje się jednym najważniejszych wyzwań naszych czasów. Skoro ze względu na konieczność zachowania bioróżnorodoności, ochronę klimatu i ekologię nie można znacząco zwiększać powierzchni upraw, rozwiązaniem może być m.in. zwiększenie wydajności rolnictwa.

Czy produkcja żywności na masową skalę jest bez środków ochrony roślin jeszcze w ogóle możliwa? Z pewnością bez nich na świecie byłoby mniej żywności i byłaby ona bardzo droga. Dlaczego? Ponieważ rolnicy traciliby większość upraw.Jak szacują naukowcy,bez pestycydów ponad połowę plonów niszczyłyby szkodniki lub choroby. Na przykład według jednego z amerykańskich badań plony większości owoców i warzyw bez stosowania fungicydów spadłyby o 50-90 proc. Bez wykorzystywania jakichkolwiek środków ochrony roślin uzyskuje się przeciętnie zaledwie 70 proc. plonów pszenicy w porównaniu z uprawami, na których zastosowano te środki; i analogicznie nieco ponad 40 proc. ziemniaków. Nic dziwnego, że na samą ochronę upraw kartofli przez zarazą ziemniaczaną rolnicy na całym świecie wydaje się na świecie 1,23 miliarda euro.

Środki ochrony roślin

  • Te, które zapobiegają chorobom powodowanym przez grzyby, nazywane są fungicydami. Stosuje się je przede wszystkim do ochrony zbóż, owoców i warzyw.
  • Insektycydy ograniczają szkody wyrządzane przez owady, np. mszyce czy gąsienice motyli, które znacząco obniżają plon i pogarszają jego jakość. Stosuje się je najczęściej w uprawach warzyw i owoców, bawełny, ryżu i kukurydzy.
  • Herbicydy pozwalają kontrolować wzrost chwastów, które ograniczają roślinom dostęp do światła i składników odżywczych i są środowiskiem, w którym rozwijają się szkodniki i choroby. Chwasty utrudniają zbiory oraz podnoszą koszty oczyszczania i suszenia plonów. Herbicydy dzielimy na selektywne (zwalczające określone grupy roślin, ale nieniszczące rośliny uprawnej) oraz nieselektywne (eliminujące wszystkie rośliny). Większość herbicydów to środki selektywne. Nieselektywne są stosowane przez rolników w uprawach prowadzonych bez użycia pługu (bez wykonywania orki), gdzie sprzyjają zachowaniu struktury gleby i zapobiegają erozji.

Jak przechowywać żywność

  • Co roku na świecie marnuje się 1,3 mld ton jedzenia. Jak ją przechowywać, żeby się nie psuła?
  • Chleb i bułki, kasze, makarony, przetwory, konserwy i oliwa z oliwek powinny być przechowywane w temperaturze pokojowej.
  • Poza lodówką powinny być przechowywane owoce cytrusowe, a także banany, papaje i arbuzy. Bakłażany, cukinie, dynie, ogórki pomidory i szparagi również nie lubią zbyt niskich temperatur, w których szybciej się psują.
  • W lodówce należy trzymać większość warzyw, owoców, mięso (surowe zawsze oddzielnie!), ryby (surowe - tylko jeden dzień!), nabiał oraz otwarte konserwy. Produkty należy ustawiać tak, by te ze wcześniejszym terminem przydatności do spożycia znajdowały się bliżej, a dłuższym – dalej.
  • Pamiętaj, że produkty można zamrażać tylko raz!