Boeingi 737 Max ponownie polecą. Maszyny były uziemione 20 miesięcy po dwóch tragicznych katastrofach

Boeingi 737 Max ponownie polecą. Maszyny były uziemione 20 miesięcy po dwóch tragicznych katastrofach

Boeing 737-MAX
Boeing 737-MAX Źródło: WPROST.pl
Federalna Agencja Lotnictwa wydała zgodę na ponowną certyfikację Boeingów 737 Max. Maszyny były uziemione przez 20 miesięcy na skutek dwóch katastrof, w których zginęło łącznie 346 osób.

Czy to koniec problemów Boeinga, które wraz z pandemią niemal pogrzebały największego producenta samolotów cywilnych na świecie? Na to wygląda. Federalna Agencja Lotnictwa wydała zgodę na ponowne użytkowanie modelu 737 Max. Było to prawdopodobnie jedno z najbardziej szczegółowo prowadzonych śledztw w historii lotnictwa. Ponowna certyfikacja maszyn, która po drodze wykazała szereg innych błędów konstrukcyjnych i proceduralnych, trwała 20 miesięcy. Producent ocenia, że uziemienie samolotów kosztowało go około 20 mld dolarów. Przyznano, że był to prawdopodobnie najdroższy błąd w historii firmy.

Pierwszy krok

Zgodna FAA na ponowne loty to jednak dopiero pierwszy krok w długim procesie powrotów do lotów. Dotyczy ona bowiem wyłącznie rynku amerykańskiego i jest wskazówką dla innych regulatorów. W powietrze będą się więc mogły na razie wzbić tylko 72 maszyny należące do amerykańskich linii American, United i Southwest Airlines. Obecnie we flotach operatorów na całym świecie znajduje się jednak aż 387 takich samolotów.

Decyzja agencji otwiera jednak również potencjał do nowych zamówień dla Boeinga. Linie lotnicze dostały sygnał, że maszyna została dokładnie sprawdzona i z wielką dozą prawdopodobieństwa tym razem jest bezpieczna. Gdyby nie trwający właśnie kryzys w lotnictwie, można by się spodziewać nagłego wzrostu zamówień na maszynę.

Katastrofy Boeingów 737 Max

Model został uziemiony w zeszłym roku w efekcie dwóch katastrof, w których zginęło łącznie 346 osób. Pierwsza z nich miała miejsce w Etiopii. 10 marca tuż po starcie z lotniska w Addis Abebie samolot zniknął z radarów. Szybko okazało się, że doszło do katastrofy, w której zginęło 149 pasażerów i ośmioro członków załogi. Drugi wypadek miał miejsce w październiku. Rozbił się wtedy Boeing 737 Max indonezyjskich linii Lion Air. Lecąca ze stolicy Indonezji na wyspę Sumatra maszyna runęła do morza 15 km od brzegu. Zginęło 189 pasażerów i członków załogi.

Wielomiesięczna certyfikacja

Firma od miesięcy stara się o ponowną certyfikację samolotu. Federalna Administracja Lotnictwa od momentu wydania decyzji o uziemieniu najlepiej sprzedającego się modelu Boeinga prowadziła wnikliwe śledztwo, którego celem było najpierw poznanie przyczyn katastrof, a później niezwykle dokładna kontrola wszystkich innych elementów samolotu przed jego powrotem do służby.

FAA informowała, że przyczyną obu katastrof było oprogramowanie Maneuvering Characteristics Augmentation System (MCAS), które miało zapobiegać przeciągnięciom, czyli sytuacji, kiedy samolot traci siłę nośną z powodu zbyt dużego zadarcia nosa maszyny. To właśnie ono miało sprawić, że nos maszyn gwałtownie się obniżył.

Decydujący lot

Pod koniec września odbył się najważniejszy dla procesu ponownej certyfikacji, ostateczny lot testowy. Za sterami maszyny zasiadł wtedy osobiście szef Federalnej Agencji Lotnictwa Steve Dickson.

– Niczego nie podpiszę, póki nie będę miał poczucia, że wysłałabym w podróż tym samolotem swoją rodzinę – miał powiedzieć szef Federalna Administracja Lotnictwa o ponownej certyfikacji Boeinga 737 Max jeszcze przed odbyciem lotu. Była to reakcja na słowa wielu ekspertów, którzy zarzucali agencji, że pierwotna certyfikacja maszyny odbyła się bez jej dostatecznego sprawdzenia.

Zaraz po odbytym locie szef FAA powiedział jednak, że jest zadowolony z tego, co zobaczył. Był to znak, że agencja faktycznie może jeszcze w tym roku wydać zgodę na ponowne loty. Tak właśnie się stało.

Czytaj też:
„Jestem zadowolony z tego, co zobaczyłem”. Szef FAA komentuje lot testowy Boeingiem 737 Max

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / CNN