Szejk z Kataru kupił za 40 mln dolarów kradziony diament? Skandal znajdzie finał w sądzie

Szejk z Kataru kupił za 40 mln dolarów kradziony diament? Skandal znajdzie finał w sądzie

Siedziba domu aukcyjnego Chistie's w Nowym Jorku
Siedziba domu aukcyjnego Chistie's w Nowym Jorku Źródło: Shutterstock / James R. Martin
Wylicytował go członek rodziny królewskiej z Kataru za 40 mln dolarów. Wtedy pojawili się potomkowie włoskiego polityka, którzy twierdzą, że drogocenny kamień należy do nich. Przed sądem w Nowym Jorku rozpoczyna się batalia o diament „Książątko”.

Sprawę opisuje „The New York Times”. Drogocenny różowy kamień, który wydobyto kilkaset lat temu w Indiach, jest wart 40 mln dolarów. W takiej cenie sprzedany został przez dom aukcyjny Christie’s członkowi katarskiej rodziny królewskiej, a następnie trafił do Szwajcarii, gdzie został zdeponowany w skrytce bankowej.

„Czy jednak tam jest jego miejsce?” – pyta dziennik. W tym tygodniu przed Sądem Najwyższym w Nowym Jorku rozpoczyna się proces przeciwko domowi aukcyjnemu Chistie's. Potomkowie pewnego włoskiego senatora twierdzą bowiem, że to oni są prawowitymi właścicielami kamienia, który został sprzedany mimo ich roszczeń.

Klejnot z Indii

Jak podkreśla „NYT”, historia różowego diamentu jest skomplikowana, a w grę wchodzą nie tylko zawiłości rodzinne, ale też meandry włoskiego prawa. Diament wydobyty został w kopalni Golconda w Indiach, a głośno stało się o nim po roku 1700, kiedy to trafił do kolekcji monarchy indyjskiego Nizamu Hyderabadu. W 1960 roku klejnot osadzony w pierścieniu kupił włoski senator Renato Angiolillo jako prezent dla swojej drugiej żony, Marii Girani Angiolillo.

Jakie prawa ma żona?

Angiolillo, właściciel m.in. licznych nieruchomości, włoskiej gazety „Il Tempo” i stadniny czystej krwi koni, zmarł w 1973 roku i wtedy sprawy zaczęły się komplikować. Potomkowie polityka twierdzą bowiem, że to do nich powinien należeć zgodnie z tamtejszym prawem dziedziczenia cały majątek senatora, a więc i kamień. Małżonka otrzymuje bowiem jedynie to, co zostało specjalnie ujęte w testamencie. W tym wypadku był to dom w pobliżu Schodów Hiszpańskich w Rzymie wraz z wyposażeniem. W ostatniej woli pana Angiolillo nie było ani słowa o biżuterii. Dlatego też syn Włocha – Amedeo Angiolillo i jego czwórka wnucząt twierdzą, że drogocenny kamień powinien należeć do nich.

Kto ma diament? I kto będzie miał?

Innego zdania są przedstawiciele domu aukcyjnego i przyrodni brat powoda, który sprzedał diament po śmierci żony senatora. Prawnicy Christie's na zbadanie jego statusu prawnego wydali 120 tys. dolarów i przekonują, że pierścionek z „Książątkiem” był prezentem, a więc stał się własnością obdarowanej pani Angiolillo. Kobieta miała biżuterię przez 35 lat od czasu śmierci męża.

Potomkowie senatora twierdzą jednak, że po jej śmierci, kamień powinien wrócić do nich w ramach spadku. Tak się jednak nie stało – ukrył go przyrodni brat Amedeo Angiolillo, Marco Milella. Sprawą zaginionej biżuterii zajmowała się włoska policja. W 2013 roku, w trakcie przeszukania w domu Milelli, znaleziono kilka innych precjozów, w tym naszyjnik i kolczyki. Nie było jednak diamentu.

Z czasem okazało się, że mężczyzna sprzedał go kilka lat temu Szwajcarowi o nazwisku David Gol. Ten, we współpracy z domem aukcyjnym Chistie's, w 2013 roku wystawił diament na aukcji. Nabył go za 39,3 mln dolarów szejk Jassim Bin Abdulaziz Al-Thani z Kataru. Czy Katarczyk będzie mógł zatrzymać klejnot? O tym zdecyduje sąd w Nowym Jorku.

Czytaj też:
Kalendarz adwentowy od Tiffany za 112 tys. dol. W środku niezwykłe prezenty

Źródło: The New York Times