„Hit. Olsztyn to jednak stan umysłu. Wczoraj po godzinie 22 na stacji PKN Orlen przy ulicy Warszawskiej nie sprzedano batonika Pawełek, bo jest zakaz sprzedaży alkoholu w tym mieście po tej godzinie... Ręce opadają, miasto absurdów” – pisał 2 lutego na swoim koncie na Twittere Daniel Siatkowski. Sprawa szybko stała się głośna, a o rozmowę na ten temat poprosiła sportowca Wirtualna Polska. Jak się okazało, winne w tej sytuacji wcale nie było miasto.
– Wracaliśmy po 22 ze znajomymi samochodem i wstąpiliśmy na stację Orlen. Poprosiliśmy koleżankę, żeby kupiła mi i koledze batonika „Pawełek”, bo mieliśmy ochotę na coś słodkiego. Wróciła z innym produktem, bo tego jej nie sprzedano – relacjonował Siatkowski. Nie pomogły tłumaczenia, że baton to nie to samo co piwo. „Takie jest zarządzenie i koniec” – miała twierdzić sprzedawczyni.
Na WP możemy przeczytać, że batony Pawełek zawierają nieco ponad 2 proc. spirytusu. Przy wadze batonika 45 g, mowa więc o 0,9 g alkoholu. Autor wpisu zapowiedział, że spróbuje dokonać podobnego zakupu w Żabce. Orlen nie skomentował sprawy. W rozmowie z „Faktem” uwagę na pewien szczegół zwróciła rzeczniczka Urzędu Miasta Olsztyna Marta Bartoszewicz. – Zapytam przekornie: a czy Orlen ma koncesje na sprzedaż Pawełków? – rzuciła, odsyłając do uchwały miasta, mówiącej o sprzedaży „napojów alkoholowych”.
Czytaj też:
Dodatkowe opłaty od „małpek” i słodzonych napojów. Rząd przyjął projekt, znamy stawkiCzytaj też:
Michał Koterski: Poprosiłem Boga, żeby odebrał obsesję picia i ćpaniaCzytaj też:
Kierowca bez prawa jazdy holował pijanego kolegę z zakazem prowadzenia. Złapała ich policja