Strategia na trudne czasy. Tak Polacy chcą przetrwać podwyżki

Strategia na trudne czasy. Tak Polacy chcą przetrwać podwyżki

Sklep, zdj. ilustracyjne
Sklep, zdj. ilustracyjne Źródło:Shutterstock / eldar nurkovic
Gdy ceny wszystkich towarów i usług idą w górę, ale wynagrodzenia pozostają na dotychczasowym poziomie, każdy z nas musi wymyślić sobie jakąś „strategię przetrwania”, a więc co kupować, a na czym oszczędzić, a może nawet całkowicie zrezygnować?

Z badania GfK „Corona Mood", którego październikową edycję opisuje „Rzeczpospolita”, wynika, że dwie trzecie spośród szukających oszczędności w wydatkach na większe produkty czy usługi powstrzyma się od zakupu zbędnych rzeczy. W grupie wiekowej 50+ rezygnację ze „zbytku” zapowiada już 78 proc. badanych. Pamiętajmy przy tym,że kategorię „zbędnych wydatków” tworzą nie tylko pozycje w rodzaju wyjazdu na narty, ale i codzienne zakupy: można zrezygnować z droższego serka na rzecz tańszego jogurtu, nie kupować soku, bo równie dobrze pić można herbatę czy wodę.

Polacy gotowi kupować z drugiej ręki

37 proc. respondentów zapowiedziało, że chętniej będzie szukało sklepowych promocji oraz marek własnych, a co piąty ankietowany jest gotowy kupować z drugiej ręki. Tu przydatny będzie internet. Pisaliśmy niedawno, że kupowanie używanych ubrań nie straciło na popularności, ale zamiast w tradycyjnych sklepach, kupujemy w sieci.

Deklaracja zaciskania pasa nigdy nie cieszą sieci handlowych, w interesie których jest przecież to, byśmy wychodzili z torbami pełnymi zakupów. Jakoś się jednak w tej sytuacji muszą odnaleźć. „Rz” przekonuje, że budując ofertę, skupią się na atrakcyjnych cenach podstawowych towarów (masło, mięso, warzywa), bo na ich podstawie klienci planują zakupy w konkretnych sklepach.

Nasze oszczędności doprowadzą do przetasowania na rynku

Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności zwrócił uwagę, że ograniczanie wydatków na codzienne zakupy okaże się szkodliwe dla rolników i przetwórstwa. – Konsumenci latami stopniowo przesuwali wydatki w stronę produktów o wyższej jakości, teraz ponownie głównym kryterium będzie cena. (...) Może to również oznaczać dalszy wzrost sprzedaży marek własnych sieci handlowych oraz przyśpieszone kurczenie się handlu tradycyjnego – powiedział.

Jeśli dotychczasowi dostawcy żywności okażą się zbyt drodzy, sieci zaczną narzucać im gorsze warunki współpracy albo zwiększą import. Uderzy to w stabilność producentów żywności.

Czytaj też:
Ile?! Ceny galopują, a my zadłużamy się coraz bardziej. „Zamiast 500 plus wolałabym stare opłaty”

Opracowała:
Źródło: Rzeczpospolita