Sadowski: Przedsiębiorcy potrzebują intensywnej terapii, a kierowani są do poczekalni w SOR-ze

Sadowski: Przedsiębiorcy potrzebują intensywnej terapii, a kierowani są do poczekalni w SOR-ze

Andrzej Sadowski
Andrzej Sadowski Źródło: Mirosław Stelmach, Archiwum Centrum im. Adama Smitha
– Mamy do czynienia z zapaścią, a rząd proponuje rozwiązania prourzędnicze zamiast proprzedsiębiorczych – komentuje Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

Marcin Haber: Z danych Ministerstwa Rozwoju wynika, że tylko w ostatnie trzy dni marca w Polsce zamknięto lub zawieszono działalność 22 tys. przedsiębiorstw. To dużo więcej niż przeciętnie pod koniec miesiąca. Czy to już widoczny efekt ?

Andrzej Sadowski: Mamy zapaść w Polsce. Od działań rządu i ich rodzaju zależeć będzie, jak dużo firm w kraju będzie musiało zlikwidować swoją działalność i zbankrutować. W zapaści liczy się czas reakcji jak przy reanimacji. Tygodniami „procedowano” przecież „poważną” propozycję, która dawała możliwość zaledwie odroczenia płatności składek ZUS. Wystarczająco dużo czasu zostało już bezpowrotnie stracone na podobne „ułatwienia”. Kolejne propozycje nie nadążają za postępującą zapaścią.

Czy poprawki Senatu, które zostały odrzucone, byłyby dobrym rozwiązaniem, czy one również nie były wystarczające?

Centrum im. Adama Smitha zaproponowało 10 doraźnych działań koniecznych wg stanu na koniec marca. Pierwszym z nich jest zawieszenie reguły split paymentu. ją utrzymał. Zdobył się na to, że wniosek przedsiębiorcy do urzędu skarbowego o przekazanie mu zablokowanej w regule split paymentu kwoty, będzie krócej rozpatrywany. Można było przyjąć proste i od razu działające dla firm rozwiązanie.

Są już pierwsze prognozy tego, jak głęboka będzie zapaść gospodarcza. Mówił o tym, chociażby prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Czy sądzi Pan, że można już w ogóle prognozować tego typu dane?

Zamiast prognozować skalę zapaści gospodarczej - co jest mało twórcze - należy zadać sobie pytanie „z czego jutro?” i opracowywać takie rozwiązania oraz podjąć działania, które pozwolą na zdecydowanie szybsze wyjście z tej zapaści. Polityka, jeżeli chce ratować ludzkie życia jak medycyna, też powinna opierać się na wiedzy. Historia ma wystarczająco dużo przykładów rozwiązań wyjścia z kryzysu. Popatrzmy na Niemcy w 1945 roku, które były zniszczone oraz ponosiły konsekwencje wywołanej przez siebie kolejnej wojny. W alianckiej strefie okupacyjnej wprowadzono normalny wolny rynek, który nazwano społeczną gospodarką rynkową. W rezultacie tego w ciągu kilkunastu lat zachodnie Niemcy prześcignęły w rozwoju gospodarczym Wielką Brytanię, która była w obozie zwycięzców. Gospodarczo przegrała dlatego, że po II Wojnie Światowej zaczęła upaństwawiać kolejne gałęzie przemysłu, wprowadzać więcej regulacji i interwencji w gospodarkę w miejsce rynku i konkurencji.

Odbudowa potencjału gospodarczego w Polsce po zapaści będzie skuteczna tylko wtedy, gdy rząd opowie się po stronie przedsiębiorców, a nie biurokracji. Może zlikwidować mitręgę w urzędach i marnotrawstwo w nich czasu. Przedsiębiorcy nie mogą w tym samym czasie zmagać się ze skutkami zapaści i wrogą im biurokracją. Pieniądze można pożyczyć, ale straconego czasu nie da się odzyskać. Tarcza antykryzysowa jest szansą dla rządu na obalenie tyranii status quo bronionej przez aparat urzędniczy i odzyskania władzy w kraju. Trudno będzie rządowi odnieść sukcesu w walce z zapaścią, a tym bardziej szybko z niej wyjść, zachowując arbitralną władzę urzędnika nad przedsiębiorcą.

Mówi Pan o wolnym rynku. Nasuwa się pytanie, czy tak scentralizowane działania w ogóle mogą pomóc przedsiębiorcom?

Tylko jeżeli są proste i jednoznaczne. Sukces programu Rodzina 500 Plus był konsekwencją prostych kryteriów, minimum formalności oraz wykorzystaniu prywatnego sektora bankowego. Dzięki temu program ten niejako z marszu wszedł w życie. Nie było wtedy ani kryzysu, ani zapaści.

Dlaczego w dramatyczniejszej z dnia na dzień sytuacji rząd uważa, że aparat biurokratyczny będzie sprawniejszy w ocenie wniosków przedsiębiorców, niż był w normalnych czasach do wniosków o 500 Plus? Przyjęto tak wielokryteriowe parametry, w dodatku wskazujące na nieznajomość działania zwłaszcza mikro i małych firm, jakby czas nie miał znaczenia i w dodatku stał w miejscu. Mamy do czynienia z zapaścią, a rząd stosuje czasochłonne rozwiązania prourzędnicze zamiast proprzedsiębiorczych.

Czy wiadomo już jak może wyglądać poziom bezrobocia w najbliższych miesiącach?

Skala bezrobocia zależeć będzie od postępowania dziś rządu oraz jakie rozwiązania i w jakim czasie wprowadzi. Jeżeli nie będzie tych właściwych i błyskawicznego ich wdrożenia, to z bezrobociem może być jak z pożarem sawanny. „Ognisk zapalnych” jest coraz więcej, a do straży pożarnej jeszcze nie dotarły instrukcje, ani materiały gaśnicze. Mamy stan zapaści, w którym polscy przedsiębiorcy potrzebują intensywnej terapii, a rząd ich kieruje do poczekalni w SORze, każe wypełniać dokumenty i czekać tam nie wiadomo ile godzin.

Jak to jest możliwe, że nie minął miesiąc, a polscy przedsiębiorcy już ogłaszają, że nie przetrwają? Czy polskie firmy nie mają żadnej poduszki finansowej?

Przez trzy dekady kolejne rządy prowadziły szkodliwą politykę wobec mikro, małych i średnich firm, jednocześnie rozdając przywileje międzynarodowym korporacjom. Dlatego w firmach MMSP w Polsce nie doszło przez to do takiej kumulacji kapitału oraz nie dysponują wystarczającym poziomem rezerw, aby samodzielnie przetrwać taką zapaść. Jej skutki są potęgowane przez ograniczenia administracyjne nałożone wraz z ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego. W innych państwach przy wprowadzaniu ograniczeń w działalność np. sektora gastronomicznego natychmiast redukowano zobowiązania. Dlaczego w Polsce nie wprowadzono takich mechanizmów? Czasochłonne procedury są nieżyciowe, będą nie do utrzymania, a rozpalają tylko emocje. Rząd niepotrzebnie już stracił tygodnie proponując, najpierw zaledwie odroczenie płatności składek ZUS, a teraz je zawieszając. Przegrywa wyścig z czasem, którego nie mają przedsiębiorcy ani obywatele.

Czytaj też:
Okres niechlubnych rekordów. Rynki nadal nerwowe