Szef kliniki MML: Redukcji nie było. Cenię sobie pracowników każdego szczebla

Szef kliniki MML: Redukcji nie było. Cenię sobie pracowników każdego szczebla

Dodano: 
Dr n. med. Michał Michalik - założyciel i właściciel Centrum Medycznego MML
Dr n. med. Michał Michalik - założyciel i właściciel Centrum Medycznego MML Źródło: Materiały prasowe/Zdjęcie: Paweł Ciastek
W dobie pandemii koronawirusa przed szeregiem wyzwań stanęła nawet prywatna służba zdrowia. Jak zapewnić opiekę pacjentom, dalej przeprowadzać zabiegi i zabezpieczyć swoich pracowników opowiada dr n. med. Michał Michalik, założyciel i właściciel Centrum Medycznego MML.

Ewelina Celejewska: Jak klinika MML skoordynowała pracę zespołu, gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o nowym koronawirusie?

Dr n. med. Michał Michalik: To był i jest trudny czas, ponieważ koronawirus nas zaskoczył. Pracowaliśmy na najwyższych obrotach, wykonując bardzo dużo procedur diagnostycznych, leczniczych czy operacyjnych i mając kolejki na najbliższe miesiące. Musieliśmy bardzo szybko przystosować się do nowych warunków. Oczywiście nie mogliśmy i nie możemy działać inaczej niż zgodnie z wydanymi przez różne instytucje państwowe procedurami, musieliśmy się podporządkować.

EC: Ograniczyliście liczbę pacjentów?

MM: Zdecydowanie, i musieliśmy to zrobić mimo ogromnego zainteresowania pacjentów leczeniem. Proszę zauważyć, że publiczna służba zdrowia natychmiast skierowała wszystkie siły i środki na walkę z . Przykładem może być odwołanie większości zabiegów planowych, przeprowadzanych wg ustalonego harmonogramu, nie z powodów stanu zagrożenia życia. Tylko te są aktualnie wykonywane w szpitalach. W związku z tym pojawiła się potężna wyrwa w całym systemie opieki zdrowotnej. Staramy się pomagać pacjentom, którzy w związku z obecną sytuacją mają przesunięte czy odwołane różne zabiegi i operacje.

EC: Jakie procedury wdrożyła klinika MML?

MM: Przede wszystkim te podstawowe, towarzyszące każdej epidemii, jak: zwiększenie odstępu czasowego pomiędzy wizytami, zmiany godzin pracy personelu, wdrożenie odpowiednich środków zabezpieczających. Dodatkowo stworzyliśmy także unikatową strefę dla pacjentów, tzw. Strefę Czystego Powietrza – oczyszczaną filtrami HEPA, lampami przepływowymi przeciwbakteryjnymi i przeciwwirusowymi, która od samego początku stała się naszym standardem. Dzięki niej pacjenci czują się bezpieczniej, ale nie tylko oni – my również.

EC: Czy kolejki się zmniejszyły?

MM: Absolutnie nie, wręcz przeciwnie i stanowi to dla nas ogromne wyzwanie. Musimy już myśleć o przyszłości i jako eksperci od chorób górnych dróg oddechowych, mający kontakt z różnymi ośrodkami i specjalistami z całego świata, staramy się planować dalsze funkcjonowanie kliniki.

EC: W jaki sposób zostały zabezpieczone stanowiska w klinice? Czy doszło do radykalnych cięć?

MM: Nie zrobiliśmy żadnych redukcji. Wiele klinik i dużych, prywatnych korporacji medycznych totalnie się zamknęło na przyjęcia pacjentów. My tego nie zrobiliśmy, choć zostały wprowadzone ograniczenia, choćby te, o których wspomniałem. Pracujemy w ograniczonym składzie, w systemie rotacyjnym. Wszyscy moi pracownicy nadal są zatrudnieni i bardzo się cieszę, że udało nam się ten początkowy, paniczny okres przetrwać i oswoić. Od strony personalnej jesteśmy zabezpieczeni bardzo dobrze. Od początku szalenie mi na tym zależało – miałem poczucie, że jeśli zamknę klinikę choćby na krótki okres, bardzo trudno będzie później na nowo osiągnąć poziom, na którym aktualnie jesteśmy. Chodzi mi tutaj nie tylko o pacjentów i ich zaufanie, ale także o wybitnych i cennych dla mnie współpracowników. I mam na myśli nie tylko lekarzy. Trzon firmy tworzą ludzie, z którymi pracuję właściwie od zawsze i cenię sobie każdego: od personelu sprzątającego, poprzez administrację, aż po zespół pielęgniarski i lekarski. Wszystkie te osoby są mi bardzo bliskie i właśnie w tym trudnym okresie najlepiej mogłem się przekonać o tym, jak wielkie wsparcie dają ci ludzie.

EC: A czy ktoś z personelu, w związku z zamknięciem placówek oświatowych, musiał wziąć zwolnienie lub miał problem z pogodzeniem pracy z opieką nad dzieckiem?

MM: U nas wyglądało to po partnersku – rozmawialiśmy, kto może pracować, kto na jak długo musi ograniczyć pracę, kto w jakich godzinach może pracować. Mamy w zespole młode mamy, które potrzebowały wprowadzenia zmian w grafiku czy też musiały zaopiekować się dziećmi, ale nie stanowiło dla nas problemu, by się po prostu dogadać. Poza tymi wyjątkami reszta personelu właściwie pracuje cały czas. Zmienione zostały oczywiście godziny czy limity przyjęć, a tym samym zmienił się system pracy

EC: Na przykład?

MM: Do tej pory pracowaliśmy jednocześnie na dwóch salach operacyjnych, a teraz tylko na jednej. Zmieniliśmy również tryb pracy przychodni, ograniczając obszar przyjęć pacjentów do wydzielonej części znajdującej się na innym piętrze, niż część szpitalna. Pozwala to na zachowanie maksymalnego bezpieczeństwa części operacyjnej oraz ograniczenie bezpośredniego kontaktu pomiędzy osobami przebywającymi w placówce. Osoby zatrudnione w administracji pracują w trybie rotacyjnym, zmieniają się co drugi dzień, jeśli charakter pracy na to pozwala. To samo dotyczy personelu pielęgniarskiego czy osób odpowiedzialnych za utrzymanie czystości. Na szczęście wszyscy pracownicy podeszli ze zrozumieniem do nowych zasad, które bywają przecież uciążliwe.

EC: Wielu pacjentów pewnie nie kryje swoich obaw, związanych z pandemią. Jak z nimi rozmawiać?

MM: Cóż, mógłbym przytoczyć wiele przypadków pacjentów czy całych rodzin, u których strach przed koronawirusem jest ogromny. Niekiedy popycha ich w kierunku szalonych rozwiązań, sposobów leczenia, zaczerpniętych z internetu. Jako lekarze musimy walczyć z dezinformacją, uświadamiać pacjentów, jakie jest ryzyko zakażenia nowym koronawirusem, ale też jakie konsekwencje niesie bagatelizowanie objawów innych chorób czy też leczenie różnych dolegliwości metodami, które niekiedy mają niewiele wspólnego z medycyną, a wręcz mogą nas kosztować zdrowie. Panika, w przypadku niektórych jednostek, jest tak ogromna, że potrafi na kilka tygodni zatrzymać rodziców w domu z chorym, wymagającym leczenia, dzieckiem. Miałem takie przypadki.

EC: Cały świat żyje koronawirusem. Ale inne choroby przecież nie zniknęły.

MM: Oczywiście. Czy nagle przestaliśmy mieć zapalenie uszu? Czy nie psują nam się zęby? Nie mamy już cukrzycy czy nadciśnienia? A co z radio- i chemioterapią – czy nowotworów nie trzeba już leczyć? Można odnieść wrażenie, że w Polsce poza epidemią nie występują inne choroby, a tymczasem liczba zgonów z ich powodu rośnie lawinowo. Ważne jest to, aby pacjenci z chorobami przewlekłymi w  nie przerywali terapii bez porozumienia się z lekarzem. Także zbagatelizowane czy nieleczone stany zapalne mogą skończyć się poważnymi powikłaniami, których wyleczenie będzie wymagało dużo więcej czasu i może mieć długofalowe konsekwencje dla zdrowia.

EC: W Pana klinice wykonywane są między innymi operacje okulistyczne, na które w Polsce trochę się czeka. Jako zabiegi planowe, są przesuwane. A jak to wygląda u Państwa?

MM: Proszę jednak zauważyć, że czeka się dlatego, iż nie ma ich komu wykonywać, stąd te kolejki. My oczywiście nadal wykonujemy operacje okulistyczne czy laryngologiczne, ale w mniejszym zakresie. Powód? Pacjent z zaćmą czy jaską to z reguły pacjent w podeszłym wieku, co wiąże się z obciążeniem także innymi chorobami, dlatego też w czasie pandemii bezpieczniej jest dla niektórych osób przesunąć termin operacji. Pamiętajmy też, że takiemu pacjentowi zazwyczaj towarzyszą bliscy, co powoduje zwiększony ruch w poczekalni, a tego staramy się unikać, w trosce o bezpieczeństwo. Jeśli chodzi o okulistykę, ograniczamy się więc do przypadków pilnych.

EC: A inne procedury, które wykonywane są w klinice MML? Niektóre są unikatowe.

MM: Tak, moim celem było i pozostaje nadal leczenie najnowszymi, a zarazem sprawdzonymi metodami, które pozwalają skutecznie zadbać o komfort i bezpieczeństwo pacjenta. Staramy się tak dobierać procedury, aby ich efekt był najlepszy przy najmniejszym obciążeniu pacjenta. Przy leczeniu jednego z najczęściej występujących w naszej dziedzinie schorzeń – zapalenia zatok stosujemy na przykład nowoczesną metodę CYCLONE. Technika ta wspomaga leczenie operacyjne poprzez wykorzystanie nowatorskiej metody rozpraszania leku bezpośrednio w chorej zatoce. Inną wprowadzoną przeze mnie procedurą jest balonoplastyka XprESS. Ta metoda dzięki zastosowaniu specjalnej sondy i rozwiązań światłowodowych umożliwia leczenie zatok w warunkach ambulatoryjnych, z wykluczeniem narkozy. Zabieg jest na tyle mało inwazyjny, że nie wymaga nawet zakładania opatrunków.

Oczywiście wszystkie zabiegi wykonujemy nadal, choć zdecydowanie rzadziej. Przede wszystkim zależy nam na dobru pacjenta, zaspokojeniu jego potrzeb zdrowotnych, ale także na zachowaniu naszej struktury – dalszej współpracy ze specjalistami, którzy są z nami związani od dawna. Wiele z tych procedur wymaga ciągłej praktyki, by zachować najwyższy poziom.

EC: Byli pacjenci, którzy sami z siebie zdecydowali się odwołać planowaną konsultację lub zabieg?

MM: Tak, oczywiście. W początkowym okresie około 90 procent pacjentów prosiło o zmianę terminu, niewielu jednak zdecydowało się na odwołanie zabiegu. Na ogół przenosili oni swoje zaplanowane operacje na terminy późniejsze, na przykład na koniec maja. W tym momencie mamy już ściśle wypełniony kalendarz na najbliższe miesiące.

EC: W te wakacje nie będziemy podróżować, tylko się leczyć?

MM: Można zaobserwować taki trend. Dla wielu osób jest to okazja, by zadbać o swoje zdrowie czy wykonać zabiegi, na które wcześniej nie było czasu – i my to widzimy. Mimo ogólnego, społecznego niepokoju, rzesza osób patrzy na pandemię zdroworozsądkowo.

EC: Jak ocenia Pan rynek komercyjnych usług medycznych w obecnej sytuacji?

MM: Rynek ten właściwie przestał istnieć. Wszystko siadło, mówiąc kolokwialnie. Znam kilka placówek, które się nie poddały i przetrwały ten pierwszy okres. I w mojej ocenie, są to miejsca wygrane. Aktualnie widzimy, że większość firm spróbuje się podnieść, a prognozy wskazują, że po weekendzie majowym gospodarka ma wracać do w miarę normalnego funkcjonowania. Okazuje się więc, że lepiej było nie przerywać całkowicie działalności w obszarze usług medycznych. Liczba pacjentów w ostatnim czasie kolosalnie wzrosła i to stanowi teraz wyzwanie.

EC: Czy da się wskazać jakieś pozytywne skutki pandemii?

MM: Nie jestem jedynym, który tak uważa, ale pewnie jednym z nielicznych, którzy powiedzą to głośno: dzięki pandemii zmienił się w Polsce stosunek do przestrzegania zasad higieny. Przecież oprócz mąki czy ryżu ze sklepowych półek najpierw zniknęło mydło. O czymś to świadczy. Ufam, że nawyki, których nabierzemy podczas epidemii, czyli częste mycie rąk, dbanie o higienę jamy ustnej czy regularne wietrzenie pomieszczeń pozostaną z nami na zawsze. Proszę pamiętać też, że mikroby są częścią naszego świata – były, są i będą. Infekcje wirusowe towarzyszą nam od lat. Na szczęście rośnie świadomość społeczna w zakresie konieczności zachowania procedur higienicznych, zdrowego trybu życia, odżywiania się. Pamiętajmy, że osoby zdrowe, o dużej odporności organizmu mają większe szanse na szybki powrót do zdrowia nawet w przypadku zachorowania. Być może część z nas zacznie przykładać większą wagę do dbania o własne zdrowie, mając na uwadze mniejszą podatność na infekcje w przyszłości.

EC: Ciekawym zjawiskiem jest też gwałtowny rozwój telemedycyny. Od dawna mówiło się, że czas się z nią zaprzyjaźnić, że to nasza przyszłość. Ta dziedzina jeszcze w Polsce była w powijakach, a tu nagle BACH – pojawia się koronawirus i w mgnieniu oka musieliśmy nauczyć się korzystać z telemedycyny, wideokonferekcji, e-lerningu. Oczywiście, było to także ogromne wyzwanie dla firm i instytucji, które od kilku lat stopniowo przygotowywały się do takiej transformacji. Czy trend telemedycyny utrzyma się w polskiej służbie zdrowia?

MM: To jest świetny temat. Nasza klinika już wcześniej oferowała usługi telemedyczne i nadal to robimy. Wiemy, że wielu pacjentom taka forma odpowiada. Natomiast w dyscyplinach zabiegowych, a w jednej z nich i ja się poruszam, telemedycyna jest bardzo trudna do wprowadzenia. Lekarze starszej daty uważają nawet, że jest to absolutnie niedopuszczalne, aby nie spotkać się z pacjentem w gabinecie – miejscu, w którym lekarz może porozmawiać z pacjentem. Proszę pamiętać, że nas obowiązuje tajemnica lekarska. W wielu przypadkach ludzie są z nami wyjątkowo szczerzy, mówią o sprawach intymnych, wstydliwych. Żeby lekarz mógł postawić właściwą diagnozę, nie narazić pacjenta na źle dobraną terapię i osiągnąć maksymalny sukces, w większości przypadków konieczna jest jednak konsultacja bezpośrednia. Telemedycyna jest dodatkowym elementem doskonale wspomagającym praktykę lekarską, ale należy do niej podchodzić z dużą ostrożnością. Nie sposób przecież zakwalifikować pacjenta do zabiegu na podstawie wideokonferencji, w trakcie której pacjent pokaże gardło przez kamerkę. W mojej dziedzinie muszę „dotknąć” pacjenta, sprawdzić, jakie ma napięcie mięśniowe i tkankowe, jaką ma temperaturę, czy węzły chłonne są powiększone… Nawet w psychiatrii często nie sposób zdiagnozować pacjenta, patrząc jedynie na jego twarz – czasem kluczowym objawem jest reakcja całego jego ciała. Mimo wszystko uważam jednak, że telemedycyna to fantastyczna sprawa i jest ogromnym wsparciem szczególnie dla pacjentów, którzy chcą kontynuować leczenie u wybranych lekarzy czy w przypadku kontynuacji farmakoterapii.

EC: Czego, na ten moment, nauczyła Pana ?

MM: Aby bazować na ludziach, których ma się sprawdzonych od lat. Takich, którym można zaufać. Warto robić swoje, w zgodzie z własnymi przekonaniami i intuicją, mając na uwadze dobro pacjenta, ale też własnego zespołu. Ważne jest dla nas to, że pacjenci nas wyróżniają, ponieważ nam ufają i chcą, byśmy świadczyli dla nich usługi, a my chcemy to robić na najwyższym poziomie. Nasza klinika nie może zastąpić państwowego szpitala, choćby dlatego, że nie mamy SORu, ale jesteśmy miejscem, które zdecydowanie uzupełnia państwową służbę zdrowia – szczególnie w tak trudnych czasach, gdy wiele zabiegów czy konsultacji zostaje odwołanych lub przełożonych.

EC: A jakie wnioski z pandemii wyciągną pacjenci? Może wejdzie nam w krew przestrzeganie zasad higieny?

MM: Cały czas się nad tym zastanawiam – czy jesteśmy krajem, który ma tak daleko idącą dyscyplinę? A jeżeli tak, to czego ona dotyczy – czy działamy prospołecznie wobec innych czy po prostu siedzimy w domu, by ktoś inny nas nie zaraził? Jak wspomniałem wcześniej, chciałbym wierzyć, że zasady przestrzegania podstawowych zasad higieny staną się dla nas powszechnym nawykiem. Natomiast mam wrażenie, że – jako naród – fizycznie zaraz wszyscy będziemy zdrowi. Jednak konsekwencje dla zdrowia psychicznego jeszcze na długo z nami pozostaną.

EC: A czy zaczniemy bardziej dbać o swoje zdrowie? Przecież wiadomo, że osoby najbardziej zagrożone to nie tylko seniorzy, ale także ludzie z występującymi chorobami współistniejącymi, a na rozwój większości z nich mamy wpływ.

MM: Chciałbym aby tak było, choć z drugiej strony obawiam się trochę, że pojawią się zachowania niebezpieczne i niepokojące, ponieważ ludzie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o całej tej pandemii, wrócić do normalności i cieszyć się życiem. Należy przy tym zauważyć, że od dłuższego czasu możemy zaobserwować powrót i nasilenie chorób takich jak: gruźlica, kiła, świerzb. Tu problemem jest przede wszystkim brak profilaktyki i unikanie szczepień i w tym obszarze powinniśmy przede wszystkim podjąć wzmożone działania.

Dr n. med. Michał Michalik – założyciel i właściciel Centrum Medycznego MML, absolwent Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Jest również członkiem polskich i międzynarodowych towarzystw medycznych. Publikuje także prace naukowe, jest ekspertem i konsultantem naukowym portali medycznych i serwisów internetowych. Specjalizuje się w otolaryngologii, chirurgii głowy i szyi oraz medycynie lotniczej. Od początku swojej pracy interesował się chirurgią laryngologiczną, a wprowadzenie technik endoskopowych oraz innych mało inwazyjnych operacji laryngologicznych spowodowało jego zainteresowanie chirurgią precyzyjną. Przez lata działalności medycznej rozwijał prace z dziedziny Funkcjonalnej Endoskopowej Chirurgii Nosa i Zatok (ang. FESS). Jako jeden z pierwszych w Polsce wprowadził również metodę balonoplastyki zatok (cewnikowania endoskopowego zatok) oraz innowacyjną metodę poszerzenia ujść zatok XprESS, a także mało inwazyjnych zabiegów płukania zatok metodą Hydrodebrider. Założyciel pierwszego w Polsce Snoring Center – Centrum Leczenia Chrapania. Do leczenia chrapania wprowadził technikę koblacji, radiochirurgię, technikę harmoniczną oraz implanty stosowane do korekcji gardła i podniebienia miękkiego. Jako jedyny w Polsce rozpoczął także wykonywanie innowacyjnego zabiegu Repose THS. W swej wieloletniej praktyce został wyróżniony przez najbardziej prestiżowe stowarzyszenia leczenia zaburzeń snu, m.in. American Academy of Sleep Medicine, International Surgical [&] Sleep Society, European Sleep Research Society, European Society od Endocrine Surgeons i in.

Czytaj też:
Nagi protest lekarzy w dobie koronawirusa. „Jesteśmy bezbronni”