Coraz ciężej o własne cztery kąty. Jak wyglądać będzie rynek nieruchomości po COVID-19?

Coraz ciężej o własne cztery kąty. Jak wyglądać będzie rynek nieruchomości po COVID-19?

To nie koniec złych wieści dla potencjalnych kredytobiorców. Również sam scoring, czyli ocena wypłacalności klienta, która dokonywana jest przez oprogramowanie bankowe, określające stopień ryzyka na podstawie wprowadzonych w formularzu danych, w wyniku pandemii stał się znacznie bardziej agresywny. Oczywiście ze względu na tajemnicę bankową informacja ta pozostaje tajna, jednak zewsząd dochodzą informacje, że osoby, które wnioskowały o hipotekę, zostały odprawione z kwitkiem i prośbą o powrót w przyszłości. Może to mieć również związek z tym, że specjaliści od ryzyka bankowego opracowali nowe rekomendacje dotyczące podziału na bardziej i mniej bezpieczne grupy zawodowe. Przedstawiciel handlowy lub marketer z pewnością będą mieć ciężej niż prawnik czy osoby zatrudnione w administracji państwowej, których posada jest bardziej stabilna.

Bezdomny jak… Niemiec?

Czy taka sytuacja doprowadzi rodzimy rynek nieruchomości do formy, jaką ma on za naszą zachodnią granicą? Niemcy plasują się na drugim miejscu, zaraz po Szwajcarii, biorąc pod uwagę najniższy odsetek właścicieli domów we wszystkich krajach OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Wynika to z polityki mieszkaniowej obranej przez niemiecki rząd, która zachęca do wynajmu. Władze naszych zachodnich sąsiadów realizują odmienną strategię niż chociażby Polacy. U nas, jak i w wielu innych krajach, rządy interweniują na rynkach mieszkaniowych, aby stworzyć warunki zachęcające do posiadania własnego domu. Eksperci z Deutsche Bundesbank, analizując sytuację rynku mieszkaniowego w Niemczech, zastanawiają się jednak, jakie konsekwencje w przyszłości przyniosą działania nastawione na wspieranie koniunktury na zakup mieszkalnych nieruchomości. Czy państwa rzeczywiście powinny zachęcać do zakupu własnego lokum, nawet jeżeli obarczone jest to drogim kredytem? Specjaliści niepokoją się ewentualnymi konsekwencjami i w specjalnym raporcie rozważają wpływ tych praktyk na ogólny dobrobyt społeczeństwa. Jako jeden z możliwych efektów ubocznych wskazują powstanie społecznych nierówności. – Ciężko jest coś takiego przewidzieć, natomiast w statystykach OCED wyraźnie widać pewną korelację. Wynika z nich, że kraje o stabilnej i silnej gospodarce, które mogą stanowić dla nas pewien wzór do naśladowania, takie np. jak wspomniane Niemcy, ale również Szwajcaria czy Austria, jednocześnie są liderami w zestawieniu państw o najwyższym procencie wynajmowanych nieruchomości – zwraca uwagę Marta Telenda z Colivii. W porównaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami, gdzie ok. 45 proc. gospodarstw domowych może cieszyć się własnym aktem własności, w Polsce wskaźnik ten wynosi blisko dwukrotnie więcej, tj. 84 proc.

W związku z powyższym wzrasta zainteresowanie colivingiem. Współczesny coliving to ewolucja różnych koncepcji, dlatego ciężko jest wskazać jeden przełomowy moment, który zapoczątkował ten trend. Podobny projekt realizowano w Danii w latach sześćdziesiątych. Innym przykładem koncepcji wczesnego colivingu jest słynna minimalistyczna wspólna przestrzeń życiowa o nazwie Isokon, która powstała w Londynie w 1933 r. Jednak sama koncepcja jest wynikiem zmieniających się potrzeb społeczeństwa. Coliving jest również odpowiedzią na poważny problem, jakim jest epidemia samotności, leżącej u podstaw wielu problemów psychicznych, z jakimi zmaga się współczesne społeczeństwo.