Firmy podszywają się pod sztuczną inteligencję. Na udawaniu maszyn zarabiają ludzie

Firmy podszywają się pod sztuczną inteligencję. Na udawaniu maszyn zarabiają ludzie

Dlaczego SI? Bo to się opłaca!

Pojawia się oczywiście pytanie o przyczyny takiego zachowania – dlaczego firmy udają, że dysponują rozwiązaniami, które w rzeczywistości nie istnieją? – Na pierwszym miejscu należy wymienić pieniądze – wyjaśnia Stockem. – Sztuczna inteligencja to temat, który kręci inwestorów. Wielu z nich nie zadaje zbyt wielu pytań, nie wnika w prace zespołu, tylko wyciąga portfel, kiedy pada magiczna fraza „artificial intelligence”. Kiedyś w Stanach Zjednoczonych cudownym produktem do wszystkiego był olej z węża. Dzisiaj tę rolę spełnia sztuczna inteligencja. Wystarczy spojrzeć na liczbę firm, które korzystają z domeny.ai – w ciągu kilku ostatnich lat ich liczba uległa podwojeniu.

Potwierdzają to dane udostępnione przez firmę PitchBook. W roku 2010 fundusze venture capital zainwestowały w sztuczną inteligencję mniej niż 500 mln dolarów. W roku 2017 było to już blisko 11 mld dolarów. Firma MMC Ventures informowała parę lat temu w swym raporcie, że startupy, które przedstawiają się jako pracujące nad sztuczną inteligencją, mogą uzyskać finansowanie o 50 proc. większe od innych przedsiębiorstw software’owych. Ten sam podmiot donosił, że aż 40 proc. europejskich startupów zaliczanych do branży SI, w rzeczywistości nie używa rozwiązań tego typu.

Problem dotyczy także tych firm, które korzystają z owoców uczenia maszynowego – nierzadko przybiera to banalną formę. Zamiast rozwiązań choć trochę przypominających pracę ludzkiego mózgu, oferują one bardzo proste czatboty. Warto jednak podkreślić, że odbiorców w błąd nie wprowadzają wyłącznie firmy – czasem robią to np. przedstawiciele mediów czy funduszy inwestycyjnych, którzy słabo orientują się w temacie i widzą SI wszędzie tam, gdzie pojawiają się słowa startup i automatyzacja czy robotyzacja. – Niektórym wydaje się, że automatyzacja to już sztuczna inteligencja. Tymczasem różnica jest olbrzymia. Ta pierwsza może sprawiać wrażenie „smart”, ale nie jest w stanie się uczyć, rozumieć danych. Rozwiązania tego typu są przydatne, lecz robią tylko to, czego zostały nauczone. Sztuczna inteligencja idzie znacznie dalej, potrafi naśladować ludzki mózg i samodzielnie uczy się rozwiązywać problemy. Takie narzędzie może sobie radzić nawet z bardzo skomplikowanymi zadaniami. Haczyk polega na tym, że stworzenie SI z prawdziwego zdarzenia wymaga masy danych i pieniędzy. Wielu firm po prostu nie stać na tworzenie czegoś tak skomplikowanego – konkluduje prezes Nethansy.

Powodem, dla którego firmy naginają fakty i przekonują, że dysponują sztuczną inteligencją może być zatem chęć wstępnego zbadania nieznanych wód i to z zamiarem wypłynięcia na nie. Część startupów naprawdę chce stworzyć SI i wykorzystać ją do konkretnego celu. Wcześniej próbują jednak dowiedzieć się, czy rynek będzie zainteresowany ich pomysłem, produktem. Korzystają zatem z pracy ludzi, którzy udając maszyny, pokazują, jak może wyglądać przyszłość. Także i w tym przypadku sprawa rozbija się o pieniądze – jeżeli ktoś poświęca dużo czasu i górę gotówki na jakiś projekt, chce mieć pewność, że potem go sprzeda. Oczywiście nie usprawiedliwia to okłamywania odbiorców.