Niemcy stawiają płot na granicy z Polską. Będzie miał 120 km długości
Jak podaje Polsat News, na terenie Niemiec nie zanotowano dotychczas przypadków ASF. Nasi sąsiedzi obawiają się jednak, by wirus nie dotarł z Polski do tamtejszych hodowli trzody chlewnej, bo to oznaczałoby potencjalne ogromne szkody dla producentów wieprzowiny. Aby temu zapobiec, Niemcy chcą uniemożliwić ewentualną migrację zza Odry zainfekowanych dzików.
W tym celu władze kraju związkowego Brandenburgia podjęły decyzję o budowie płotu wzdłuż rzek na granicy z Polską. Minister Ursula Nonnenmacher oznajmiła, że w związku z „dynamicznie rozwijającą się epidemią w województwie lubuskim” postanowiono „zastosować przenośne płoty wzdłuż wałów przeciwpowodziowych”. Ministerstwo zdrowia i ochrony konsumenta w Poczdamie podkreśla, że jest to rozwiązanie tymczasowe, a elektryczne płoty i tak nie gwarantują stuprocentowej ochrony.
Ardanowski: Bez odstrzału dzików nie poradzimy sobie z ASF
O walce z ASF mówił w wywiadzie dla „Wprost” minister rolnictwa i rozwoju wsi. Jan Krzysztof Ardanowski tłumaczył, że także polskie służby w tej chwili grodzą tereny w Polsce Zachodniej, gdzie pojawiły się ogniska choroby. – Do tej pory postawiliśmy ponad 100 km płotu – to są ogromne koszty. Przeczesujemy lasy, wybijamy dziki, szukamy padliny – mówił na początku grudnia minister.
– Chcemy za wszelką cenę ustalić, skąd ten wirus wziął się u nas. Przecież nie mogły przynieść go zarażone dziki, które znajdują się 330 km od ogniska ASF na Wschodzie. A może choroba przyszła do nas nie przez przypadek? To nie byłoby takie dziwne, bo do Czech ASF przyjechał w resztkach jedzenia z Ukrainy, gdzie tego wirusa nikt nie zwalcza. Dlatego Ukraińcy mają u nas zakaz przywożenia swojego mięsa, ale i tak starają się je przewieźć, przyjeżdżając do pracy. Mimo wszystko bez odstrzału dzików nie poradzimy sobie z ASF. A jeśli przegramy z tą chorobą, kto to zrekompensuje rolnikom? Kto zapewni lukę w dostawie mięsa dla konsumentów? – pytał Ardanowski.