Dumnie mówiono, że tu bije serce polskie motoryzacji. Po FSO zostały puste hale, wkrótce nawet ich nie będzie

Dodano:
FSO Źródło: Newspix.pl / Marcin Kalinski
W FSO nie produkuje się samochodów od 2011 roku. Patrząc na zniszczoną bramę, trudno sobie wyobrazić, że w PRL był to wielki zakład pracy, w którym inżynierowie latami pracowali nad prototypami kolejnych Syren i Polonezów. Dziś o charakterze tego miejsca przypomina tylko wyraźnie eksponowane logo. Czy nowy właściciel terenu upamiętni w jakiś sposób dziedzictwo tego miejsca?

Firma deweloperska Okam nie zdradziła jeszcze, jak wyobraża sobie osiedle, które stanie na terenie dawnej Fabryki Samochodów Osobowych przy ulicy Jagiellońskiej w Warszawie. Prezes Arie Koren zapowiedział wprawdzie, że dla spółki bardzo ważne jest pozostawienie charakteru tego miejsca, „dlatego inwestycja będzie prowadzona przez nas z poszanowaniem przeszłości”, ale takie deklaracje towarzyszą każdemu nabyciu terenu o historycznym znaczeniu. W praktyce różnie bywa z tym poszanowaniem dziedzictwa.

Deweloper kupił 62 hektary po FSO

Ostatni samochód zjechał z taśmy produkcyjnej FSO w 2011 roku. Fani motoryzacji spod znaku „kiedyś to były samochody” będą się burzyć na myśl, że w miejscu fabryki stanie osiedle mieszkaniowe, ale było to nieuniknione. Nie ma mowy o reaktywacji zakładów, zresztą budynki są w tak złym stanie technicznym, że nawet gdyby ktoś chciał coś w nich produkować, musiałby całą infrastrukturę budować od początku. Łezka się w oku zakręci, bo FSO to jednak kawał historii polskiej gospodarki, ale firma od lat jest martwa. Zagraniczni inwestorzy i licencja na produkcję Lanosa utrzymywały ją przy życiu, ale koniec musiał nadejść – na osiem miesięcy przed sześćdziesiątą rocznicą założenia firmy.

Na początku sierpnia 2021 roku firma deweloperska Okam poinformowała o nabyciu terenu o powierzchni 62 ha na Żeraniu. To łakomy kąsek: teren znajduje się w sąsiedztwie trasy S8, stosunkowo blisko stamtąd do Warszawy Wileńskiej, skąd podróż do centrum można kontynuować metrem, dość dobrze rozwinięta jest infrastruktura transportowa. Nie będzie to jedno z tych osiedli powstających w polu hen za miastem. Takich terenów jest w Warszawie na lekarstwo.

Warszawiacy nieprędko zobaczą na Żeraniu nowe osiedla. Firma przyznaje, że ze względu na skalę inwestycji wbicie pierwszej łopaty to kwestia nie miesięcy, a lat. Jeśli jednak deweloper będzie dysponował odpowiednimi środkami, będzie mógł wybudować jedno z największych osiedli w stolicy.

FSO

Umowa z Włochami została odłożona na później

W latach 50. zeszłego wieku to był zakład, w którym pracować chciał każdy inżynier. Ot, choćby Andrzej Talar z serialu „Dom”, najzdolniejszy student na roku. Pewnie po wojnie pomstował na trudny dojazd z ulicy Złotej, ale z czasem miasto rozrosło się i wchłonęło leżący na obrzeżach zakład.

Po wojnie polskie władze nawiązały kontakt z przedwojennym partnerem – Fiatem. Umowa licencyjna przewidywała, że na Żeraniu produkowane będą dwa modele Fiata, a równocześnie z ustalaniem zasad współpracy, przystąpiono do budowy fabryki. Interesy z Włochami pokrzyżowała skomplikowana sytuacja w polityczna – zimna wojna nie sprzyjała układom z kapitalistami. W 1949 roku polskie władze wypowiedziały współpracę z Fiatem i skierowały się do radzieckich przyjaciół. W styczniu 1950 roku podpisano polsko – radziecką umowę licencyjną na produkcję samochodu M-20 Pobieda, a strona radziecka zagwarantowała pomoc w projektowaniu, budowie i uruchomieniu seryjnej produkcji.

6 stycznia 1951 roku z taśmy produkcyjnej zjechała Warszawa M-20 – pierwszy samochód w powojennej Polsce. Na pierwszy polski samochód (wszak M-20 był na licencji) trzeba było poczekać jeszcze kilka lat. Ale jak już został zaprojektowany i wyprodukowany, zawładnął na lata wyobraźnią Polaków – kolejne wcielenia Syreny. W sumie w latach 1957-1972 Fabryka Samochodów Osobowych wyprodukowała 172 142 Syreny, wśród których najwięcej było modelu 104 (ponad 113 tys.). Z założenia Syrena miała być tanim w produkcji, a więc dostępnym dla każdego małolitrażowym samochodem osobowym. Pierwsze Syreny napsuły jednak kierowcom wiele krwi, bo były bardzo awaryjne.

Syrena 110: gdy lepsze jest wrogiem dobrego

Choć zakład działał pełną parą, to jednak w latach 60. wypadał blado na tle fabryk samochodów z innych krajów demokracji ludowej. Warszawski zakład miał ambicje sprzedawać samochody za granicę, ale na Warszawy i Syreny nie było chętnych. Konstruktorzy przystąpili więc do pracy nad czymś, co będzie polskie od początku do końca, a do tego tak dobre, że stanie się obiektem pożądania również za granicą.

Tym czymś miała być małolitrażowa Syrena 110. Prace nad prototypem rozpoczęły się w 1961 roku. Pierwsza wersja powstałą trzy lata później, a po niej piętnaście kolejnych. Konstruktorzy ulepszali, zmieniali, dopracowywali i tak minął 1968 rok, w którym samochód miał wyjechać na drogę. Okazało się, że siedem lat nie wystarczy na zaprojektowanie i wyprodukowanie zadowalającego auta, więc prace trwały nadal. Wcześniej czy później to się mogło udać, ale państwo nie chciało już dłużej czekać na polski samochód. W latach 70. rozpoczęły się rozmowy z Fiatem na temat zakupu licencji na to, co wkrótce poznaliśmy jako Polski Fiat 125p.

Z czasem stało się jasne, że nie będzie pieniędzy na włoską licencję i jednoczesne kontynuowanie prac nad Syreną 110. To nie były czasy, w których klienci mogliby wybierać spośród różnych samochodów, a fabryki produkowały auta w zależności od potrzeb różnych klientów. Uznano, że Fiat 125p i ulepszona Syrena będą stanowiły dla siebie konkurencję, więc Syrena 110 nigdy nie trafiła do masowej produkcji. Wszystkie prototypy zostały sprzedane. Do dziś zachowały się dwa egzemplarze: jeden można obejrzeć w Muzeum w Chlewiskach, a drugi należy do prywatnego kolekcjonera, który był gościem jednego z odcinków programu TVN Turbo „Legendy PRL-u”.

Protytypy Syren. Źródło: Muzeum techniki w Chlewiskach

Kolejny rozdział: Polski Fiat

W 1972 roku skończył się „warszawski” okres Syren. Ich produkcja została przeniesiona do Bielska-Białej, a warszawscy konstruktorzy i robotnicy w pełni poświęcili się polskiemu fiatowi. Żerański zakład kupił od Włochów nie tylko samochód, ale też gotową linię silników i dostęp do wiedzy, której nie mieli nasi inżynierowie. Ten samochód miał wszystko, by zawojować drogi; w 1967 roku z taśmy zjechał pierwszy egzemplarz.

Na bazie Polskiego Fiata 125p w FSO skonstruowano modele kombi, sanitarkę, taksówkę, samochody rajdowe i sportowe, pick-upy… W oparciu o importowane podzespoły, tzw. standardy, w latach siedemdziesiątych montowano w FSO również polskie wersje Fiata 127, 128, 131, 132 i Ritmo oraz jugosłowiańskiej Zastawy 1100.

Polski Fiat 125p przetrwał do 1991 roku. Ostatni egzemplarz auta, który zjechał z taśmy 29 czerwca 1991 roku, miał numer 1445699.

Polonez, duma polskich dróg

Na początku lat 70' ubiegłego wieku partyjna wierchuszka zadecydowała, że najważniejsi ludzie w państwie powinni jeździć czymś lepszym niż Fiat 125p. Koncern Fiat akurat opracował ciekawy projekt, który udostępnił Polakom. W 1977 roku z taśm produkcyjnych zaczęły zjeżdżać pierwsze egzemplarze, ale do seryjnej produkcji auto trafiło 3 maja 1978 roku. Dla podkreślenia tej pięknej daty, samochód nazwano Polonezem. Było w produkcji rekordowe 24 lata.

To bardzo nowoczesny samochód, zgodny z przyjętymi w zachodnich krajach normami bezpieczeństwa. Polonez posiadał kontrolowane strefy zgniotu, boczne wzmocnienia drzwi oraz bezwładnościowe pasy bezpieczeństwa.

Na bazie Poloneza stworzono kilka innych modeli (sanitarka, pick-up Decan wyposażony w sześć kół, który był poprzednikiem spotykanego jeszcze dziś Polonez Truck) oraz prototypów, które ostatecznie okazały się zbyt wątpliwe, by kierować je do produkcji. Ot, przykładowo, model siedmiodrzwiowy…

na licencji CC; WikiCommons by Krzysztof Lis

Ciągła modernizacja Poloneza stała się jednym z nadrzędnych celów FSO. W 1991 roku do sprzedaży wszedł Polonez Caro, z czasem wprowadzono też możliwość zamawiania auta z dodatkowym, lepszym wyposażeniem. Tymczasem jednak nadeszły lata 90., upadł stary system i stało się łatwe, że większość państwowych molochów nie przetrwa zderzenia z wolnorynkową rzeczywistością.

W latach 90. fabryka znalazła się na zakręcie

FSO nie miała produktu, który mógłby zainteresować klientów za granicą; nawet najlepszy model Poloneza nie był w połowie tak dobry jak najtańszy Volkswagen czy Rover. Trzeba było pilnie wdrożyć nowe technologie, ograniczyć koszty, lepiej zarządzać produkcją - po prostu być konkurencyjnym. Kierownictwo firmy wiedziało, że bez inwestora zagranicznego zakład upadnie. Już od 1989 roku trwały rozmowy z General Motors, ale koncern niespecjalnie był zainteresowany współpracą. Po pięciu latach rozmów podpisano wprawdzie porozumienie, ale dotyczyło ono wyłącznie montażu Opla Astry.

W 1995 roku żerańska fabryka podpisała umowę o współpracy z Daewoo. Koreańczycy obiecywali zapewnić kapitalizację zakładu w wysokości 1,5 mld dolarów i doprowadzić do tego, by rocznie produkował on pół miliona aut. Robotnicy wzięli na warsztat Lanosa, Nubirę i Leganzę: samochody dość tanie jak na zachodnie warunki, ale za to pożądane w Polsce. Pod koniec lat 90. zaczęło się składanie bardzo u nas popularnego Matiza. Wprawdzie nigdy nie osiągnięto produkcji na poziomie 500 tys. egzemplarzy, ale 225 tys. rocznie to był już poziom zadowalający i kierownictwo, i pracowników, którzy czuli, że zakład jest w dobrych rękach. Samochody sprzedawały się bardzo dobrze, unowocześniano linie produkcyjne.

Niekwestionowanym sukcesem tamtych czasów okazało się Tico. Pomiędzy 1996 a 2001 rokiem powstało 126 tysięcy sztuk tego pojazdu. Przez 9 lat na Żeraniu wyprodukowano również ponad 126 tysięcy egzemplarzy Matiza. Lanosa produkowano w latach 1997 – 2008, powstało niemal 170 tysięcy egzemplarzy.

Lanosy, Nubiry... Źródło: zasoby Muzeum Skarb Narodu

Niestety, Daewoo popadło w kłopoty finansowe i musiało sprzedać w 2000 roku część koncernu zajmującą się samochodami. W 2004 roku zakład wrócił do tradycyjnej nazwy: „Fabryka Samochodów Osobowych Spółka Akcyjna”. W międzyczasie żerański zakład został przejęty przez General Motors, które diametralnie ograniczyło produkcję. W 2001 spadło zapotrzebowanie na samochody, więc zaczęły się zwolnienia grupowe. Stopniowo wygaszano produkcję kolejnych modeli. W 2005 ukraiński AutoZAZ wykupił wierzytelności FSO i stał się głównym udziałowcem.

W 2004 roku udało się przedłużyć licencję na produkcję Matiza i Lanosa do 2008. Po tym, jak w 2008 wygasła licencja na Lanosa, w fabryce produkowano już tylko Chevroleta Aveo na zamówienie General Motors. Ostatni Aveo wyjechał z linii produkcyjnych FSO w 2011 roku. Był to jednocześnie ostatni samochód wyprodukowany w żerańskiej fabryce.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...