Rozmowy ws. Turowa zerwane. Uczestnik negocjacji: Jest szansa na powrót do stołu, ale...
Dalszych rozmów w sprawie kopalni Turów na razie nie będzie. Negocjacje, które odbyły się ponownie 30 września, zakończyły się fiaskiem. Polska strona twierdzi, że Czesi przeszarżowali i nie zamierza kontynuować rozmów. Spór może zakończyć dopiero rozmowa na najwyższych szczeblach politycznych, ale u naszych sąsiadów już 8 października odbędą się wybory parlamentarne.
Jak dowiedzieliśmy się od naszego informatora, który brał udział w rozmowach z delegacją czeską, Polska nie miała innego wyjścia, jak tylko zerwanie rozmów. Zdaniem polskiej delegacji, Czesi przelicytowali. Jego zdaniem jest jednak szansa na powrót do negocjacji.
– Jest szansa na powrót do stołu, ale zapewne po wyborach i zmianie nastawienia strony czeskiej. My jesteśmy otwarci do rozmów. Umowa była niemalże gotowa w całości, eskalacja nowych żądań ze strony czeskiej spowodowała, że polski rząd nie mógł postąpić inaczej – powiedział nam informator, który brał udział m.in. w ostatniej turze rozmów między delegacjami Polski i Czech.
Polska zaoferowała konkretną propozycję
Jak twierdzi przewodniczący polskiej grupie minister Michał Kurtyka, Polska przedstawiła Czechom bardzo konkretną propozycję. Zawarte były w niej kwoty i rozwiązania mające na celu polepszenie komfortu życia lokalnej społeczności. Druga strona negocjacji miała jednak nagle zacząć stawiać nowe, wygórowane oczekiwania.
– Oferta zawierała konkretne kwoty, które chcieliśmy przeznaczyć na realizację projektów w Kraju Libereckim, związanych przede wszystkim z budową infrastruktury gospodarki wodnej. Przedstawiliśmy w niej również propozycję naszych zobowiązań do wzmocnienia monitorowania oddziaływania kopalni w zakresie emisji pyłów, generowania hałasu i wpływu na wody podziemne. Oferowaliśmy też zacieśnienie współpracy właściwych służb obydwu państw w tym zakresie oraz ustalenie ścieżki działania w przypadku stwierdzenia przekroczeń obowiązujących norm – powiedział minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka w rozmowie z PAP.