Migranci w reklamie. Białoruska sieć sklepów promuje się na kryzysie
Marketingowcy działający na zlecenie białoruskiej sieci sklepów z maszynami rolniczymi i sprzętem ogrodniczym wpletli do reklamy z okazji zbliżającego się Black Friday wydarzenia, którymi aktualnie żyją i Białorusini, i Polacy. Pytanie tylko, czy można żartować w tak delikatnej sprawie i wykorzystywać imigrantów koczujących na granicy?
Oto mamy dwóch panów w mundurach z naszywkami Straży Granicznej, którzy przez lornetki obserwują ludzi przeskakujących przez zasieki. Jeden pyta po polsku drugiego, dlaczego wszyscy oni biegną na Białoruś. „To ty nie wiesz? W sklepach Хозтоварищ za chwilę zaczyna się Czarny Piątek!” – odpowiada drugi. Szybka zmiana scenerii, na ekranie pojawiają się kosiarki, wkrętarki i piły elektryczne.
Taki temat to pole minowe
W reklamie nie wykorzystano prawdziwych nagrań z granicy, wszystko jest wyreżyserowane. Film ma na YouTube niewiele ponad 3,2 tysiące wyświetleń. Z komentarzy wynika, że białoruskim oglądającym reklama przypadła do gustu. Reklama wpisuje się w trend „real-time marketing”, czyli nawiązywaniu w przekazie reklamowym do aktualnych wydarzeń. Reklama oparta na tym, co w danej chwili naprawdę ciekawi odbiorców, może przynieść fantastyczne efekty, bo zabawny komentarz do bieżących wydarzeń jest bardziej wciągający niż reklama pokazująca ludzi rozmawiających przy stole czy lekarza wyciągającego z szuflady suplement diety, który z pewnością pomoże pacjentowi pozbyć się dolegliwości. Z drugiej strony, może to być pole minowe, bo jeśli tematyka jest trudna i polaryzuje odbiorców, łatwo przekroczyć granicę dobrego smaku, urazić kogoś i stracić klientów.
„Lagun”, czyli real-time marketing, który wszystkich rozśmieszył
Niekiedy jednak pewne, nawet banalne, zdarzenia aż proszą się o to, by wykorzystać je marketingowo. W kwietniu pół Polski uśmiechało się czytając o nietypowej interwencji, jaką podjęło krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Mieszkanka jednego z bloków zaalarmowała organizację, że na drzewie przebywa tajemniczy zwierz – „lagun” (zapewne miała na myśli legwana). Po przyjeździe na miejsce okazało się, że straszydłem był rogalik francuski. Lagun na kilka dni podbił internet, a na fali jego popularności promowały się sklepy, które zamiast tradycyjnego croissanta wprowadziły do oferty „maślanego laguna”, producent keczupu przekonywał, że „sosu trzeba lagunowi”, a Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami stworzył kolekcję przedmiotów z podobizną laguna. Pieniądze z ich sprzedaży zasiliły konto organizacji.