Pandemia uderzyła w branżę drzewną. Polskie drewno wyjeżdża za granicę
Sektor drzewny odpowiedzialny jest za ok. 2,5 proc. PKB i zatrudnia bezpośrednio ok. 350 tys. pracowników. Zapotrzebowanie na drewno i produkty z niego pochodzące jest ogromne, więc mogłoby się wydawać, że producenci m.in. mebli przeżywają teraz rozkwit działalności. Rzeczywistość wygląda mniej różowo.
Polskie drewno rozjeżdża się po świecie
Zadłużenie branży drzewnej wzrosło w pandemii z 127,1 mln zł do 136,8 mln zł - informuje Krajowy Rejestr Długów (KRD), którego dane przytacza PAP. Największe zaległości mają firmy jednoosobowe, na które przypada 60 proc. łącznego zadłużenia całego sektora. Średnie zaległości jednej firmy z branży drzewnej wynoszą 54,3 tys. zł.
Z czego wynikają kłopoty? Problem pojawiły się wiosną 2020 roku, kiedy w związku z pandemią zaczęło brakować surowców, a do tego sytuacja epidemiologiczna wymusiła czasowe wstrzymywanie prac. „Brak pracowników, niedobór surowca, a co za tym idzie, rosnąca konkurencja doprowadziły do aktualnie bardzo wysokich cen drewna” – ocenił prezes KRD Adam Łącki.
Wywołany pandemią kryzys surowcowy w Chinach i USA spowodował wzrost zapotrzebowania na drewno za granicą, co przełożyło się na wyższe ceny surowca. Producenci drewna zaczęli masowo sprzedawać je na eksport, a polskie firmy nie są w stanie zaoferować równie korzystnych cen co zagraniczni odbiorcy. Nasze krajowe firmy są gotowe produkować więcej mebli czy stolarki okiennej, ale brakuje im surowców.
Sektor drzewny również czeka na płatności
Adam Łącki obawia się, że zadłużenie firm będzie rosło i wpłynie negatywnie na kondycję całego sektora, ponieważ najmniejsi przedsiębiorcy, którzy stanowią 70 proc. wszystkich dłużników branży drzewnej, mogą nie wytrzymać presji rosnących cen i konkurencji z dużymi zagranicznymi inwestorami. Jednocześnie producenci drewna sami są wierzycielami – zaległości wobec nich to nieco ponad 15 proc. całego zadłużenia branży.