Artykuł sponsorowany

Sztorm na zazwyczaj spokojnym morzu, czyli kurs EUR/PLN

Dodano:
Sztorm na zazwyczaj spokojnym morzu, czyli kurs EUR/PLN Źródło: Materiały prasowe
Zazwyczaj para walutowa EUR/PLN cechowała się niską zmiennością, ruchy rzędu 2-3 groszy były tymi największymi. Można więc powiedzieć, że relacja euro do polskiej waluty była niczym spokojne morze. Pandemia koronawirusa, która nawiedziła cały świat, zmieniła niemal wszystko, także i zachowanie się wspomnianej pary, na której zapanował istny sztorm. Zmiany kursu są naprawdę imponujące i utrudniają życie choćby eksporterom czy importerom. Trudno tak naprawdę wyrokować, co się stanie kolejnego dnia, nie wspominając o prognozowaniu w średnim i długim terminie.

Wiemy już, że świat finansów po pandemii nie będzie taki jak wcześniej. Drukowanie pieniądza w większości gospodarek światowych (także polskiej), w połączeniu z bardzo niskimi stopami procentowymi (często ujemnymi) spowodowało, że na rynki trafiło rekordowo dużo pieniądza. Wystarczy powiedzieć, że w Polsce w relacji r/r w sierpniu było o 15 proc. więcej gotówki w obiegu. Taki stan rzeczy odpowiada za wręcz uzależnienie się świata od sektora finansowego, od którego będzie niezmiernie ciężko odejść. Książki od ekonomii można schować głęboko do szafy, jeszcze niedawno mówiły one, że nie można działać na ujemnych stopach procentowych. Teraz okazało się, że jednak można. Ten krótki wstęp jest tak naprawdę determinantą rekordowej wręcz zmienności pary EUR/PLN. Warto jednak nie zatrzymywać się w tym miejscu i poszukać dokładniejszych przyczyn.

Pionier drukowania pionierem zacieśniania?

Na początek zaczniemy od czynnika zewnętrznego, a mianowicie zachowania dolara amerykańskiego na szerokim rynku. USA stały się niejako pionierem „drukowania pieniądza” na niespotykaną wcześniej skalę. Miała być to odpowiedź na fatalne skutki pandemii, które mocno uderzyły w tamtejszy rynek pracy, gdzie obserwowaliśmy milionowe przyrosty osób bez pracy. Z czasem jednak, gdy następowała odbudowa miejsc zatrudnienia, wiadome było, że powoli bank centralny Stanów Zjednoczonych zmierza do tego, by rozpocząć proces zacieśniania monetarnego. Taka sytuacja była jak woda na młyn dla inwestorów, by zacząć dyskontować zmiany w polityce monetarnej i tym samym kupować dolara amerykańskiego. Sytuacja nabrała rozpędu po ogłoszeniu redukcji QE, która już się rozpoczęła. Ten znany układ na rynku, czyli mocniejszy dolar = słabość walut rynków EM, musiał niejako uderzyć w polską walutę. I to był powód znaczących wzrostów EUR/PLN, gdzie momentami docierał do poziomów historycznych w okolicach 4,74.

Gra na słabość złotego

Owszem, zachowanie i pokaz siły waluty amerykańskiej to jedna z głównych zewnętrznych przyczyn tak gwałtownych zmian pary EUR/PLN. Wydaje się jednak, że w ostatnim czasie jeszcze większej wagi nabrały czynniki wewnętrzne, które powodują, że niezmiernie trudno się prognozuje ruchy kursu euro do złotego. Na początek zacząłbym od kwestii niechęci polskich władz do mocnej własnej waluty. NBP niejednokrotnie wskazywał, że słaby złoty ma być fundamentem odbudowy gospodarki po pandemii. Jest to związane z tym, że deprecjacja waluty powoduje, że eksport staje się bardziej opłacalny. Warto tutaj spojrzeć na dane makro, czy faktycznie wysokie poziomy EUR/PLN wpłynęły na zdecydowane dodatnie saldo bilansu handlowego? Okazuje się, że wcale nie. Odczyty z sierpnia czy września pokazują jasno, że mamy ujemne saldo bilansu handlowego, co oznacza, że import jest wyższy niż eksport.

Nie idźmy tą drogą, komunikacja musi być klarowna!

Drugim fundamentalnym czynnikiem, który wpłynął na dużą zmienność pary EUR/PLN, jest prowadzona w bardzo niejasny sposób polityka monetarna RPP. Tak naprawdę nie wiemy, czy nasz bank centralny jest w trakcie cyklu podwyżek stóp, czy to tylko dostosowania wynikające np. z wysokiej inflacji. W teorii podwyżki stóp procentowych powodują, że wzrasta atrakcyjność lokowania środków w danej walucie. Skoro więc RPP podniosła stopy już trzykrotnie, ostatnio na grudniowym posiedzeniu to powinniśmy obserwować wyraźne umocnienie rodzimej waluty, a tak się nie dzieje. Raczej mówimy o większej korekcie niż o trwałym trendzie spadkowym na EUR/PLN. Skomplikowana komunikacja prezesa Glapińskiego niczym taà laGreenspan (były szef Fed, który uważał, że przekaz banku centralnego nie może być prosty) spowodowała znaczące ruchy relacji euro do złotego.

Gra na czas popłaca na krótką metę

Warto do tego dodać, że Rada mocno spóźniała się z podwyżkami stóp w Polsce, mimo wysokiej inflacji już w okresie wakacyjnym. Podczas gdy inne kraje z naszego regionu, a więc Węgry czy Czechy podnosiły koszt pieniądza, nasza rodzima RPP twardo stała przy swoim i nie zmieniała stóp procentowych. Efekt? Niemal po każdym rozczarowującym pod tym kątem posiedzeniu Rady inwestorzy wyprzedawali polską walutę, a kurs EUR/PLN szybował w górę o 5-7 groszy. W tym miejscu trzeba się zastanowić, skąd taki upór naszych bankierów centralnych? Czy to tylko chęć osłabienia polskiej waluty? Wydaje się, że nie tylko, a ja wskazałbym jeszcze dbałość o budżet naszego kraju. Opóźniając decyzję o podwyżce stóp, RPP dała rządowi dłuższy czas na zadłużanie się po niższym koszcie (rentowność obligacji nie rosła). Niski koszt pieniądza to także niższe koszty obsługi polskiego długu. Szacunki mówią, że budżet zaoszczędził w 2021 roku około 3-4 mld PLN. I trzeba dodać, że to wszystko przy znaczącym wzroście zadłużenia Skarbu Państwa, które w ciągu 24 miesięcy urosło o 24%. Czas prosperity się jednak skończył, a w przyszłym roku będzie trzeba znaleźć już sporo mld PLN w budżecie na wyższe koszty obsługi wspomnianego długu, co będzie efektem podwyżek stóp procentowych.

Pokusa sowitego zastrzyku gotówki

W tym kontekście być może pomocną dłoń wyciągnie NBP, który znów będzie chciał nieco „podrasować” wynik finansowy banku centralnego i tym samym wpłatę dywidendy do budżetu państwa. Końcówka zeszłego roku z nadzwyczajną zmiennością pary EUR/PLN wynikała właśnie z celowego działania naszego banku centralnego i interwencji na rynku walutowym w celu osłabienia rodzimej waluty. Dlaczego? Mianowicie rezerwy walutowe posiadane przez NBP stanowią ważny czynnik do wyliczenia zysku banku. Skoro PLN pozostaje słaby, to i saldo rezerw walutowych jest wyższe i tym samym zysk rośnie. Budżet państwa zasiliła więc niebagatelna kwota prawie 9 mld PLN. Czy w tym roku będzie podobnie? Trudno jednoznacznie wskazać, niemniej jednak może to znów wpłynąć na wyższą zmienność pary EUR/PLN.

Nie po drodze nam z UE

Nie można zapominać o jeszcze jednym czynniku, który kilkukrotnie w ostatnich tygodniach powodował, że kurs EUR/PLN bujał i w jedną i w drugą stronę (kurs euro możesz sprawdzić np. tutaj: https://www.walutomat.pl/kursy-walut/eur-pln), mowa o napiętej sytuacji z UE. Polski rząd bardzo lubi stawiać wszystko na swoją stronę, a biorąc pod uwagę przynależność do unijnych struktur i konieczność niejednokrotnie pójścia na ustępstwa daje receptę na trudne relacje. I tak rzeczywiście się dzieje, Polska niemal na każdym kroku kłóci się z Unią, co może storpedować wypłatę środków choćby z Funduszu Odbudowy po pandemii. Mowa o miliardach euro, które są tak potrzebne, by gospodarka wróciła na dobre tory. Gdy tylko takie groźby się pojawiają, PLN ostatnio bardziej wrażliwy osłabia się o kilka groszy.

Nutka pesymizmu

Podsumowując, ostatnie miesiące są niezwykle burzliwe na parze EUR/PLN. Mnogość czynników powoduje, że trudno wyrokować, na jakich poziomach skończy notowania polski złoty w relacji do euro. Powoduje to olbrzymie trudności prowadzenia handlu zagranicznego i to zarówno z perspektywy eksportera czy importera, trudno też planować wcześniejszy zakup euro na wakacyjny wyjazd. Czy można się spodziewać stabilizacji na parze EUR/PLN? Wydaje się, że w krótkiej perspektywie absolutnie nie, po pierwsze pandemia nadal trwa, a to będzie znacznie utrudniać proces powracania do normalności świata finansów, który jest uzależniony od taniego pieniądza.

Krzysztof Pawlak, analityk walutowy Walutomat.pl


Źródło: Materiały prasowe
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...