Pustych półek w polskich sklepach nie będzie, ale przez Rosję wszyscy zapłacimy więcej
Ukraina jest jednym z największych dostawców zbóż i innych produktów rolnych, np. czwartym co do wielkości eksporterem pszenicy, którego udział w międzynarodowym handlu wynosi 12 proc. Trzy tygodnie temu gospodarka za naszą wschodnią granicą praktycznie stanęła, a władze muszą zadbać przede wszystkim o zaspokojenie potrzeb swoich obywateli. Stąd zakaz eksportu jęczmienia, żyta, prosa i gryki, a także cukru, soli i mięsa. Na eksport pszenicy, kukurydzy i oleju słonecznikowego wprowadzono natomiast licencje eksportowe. Kijów zakazał też wywożenia nawozów, które już od jesieni osiągają rekordowe ceny, a zmniejszenie podaży dodatkowo podbije wzrosty – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Wprawdzie Polska nie jest uzależniona od dostaw ze Wschodu, ale ze względu na globalizację rynku i my odczujemy skutki konfliktu. A przecież wojna i związane z nią ograniczenia dostaw to tylko jeden z czynników powodujących wzrost cen. Drożeje gaz, paliwa. Analitycy Goldman Sachs spodziewają się, że na rynku zbóż czeka nas największy szok od półwiecza. Odczują go producenci, a docelowo też konsumenci, bo to oznacza wzrost cen mięsa drobiowego i wieprzowego, wyrobów piekarskich, mleczarskich, ale i tłuszczów.
Zdaniem Sławomira Butki, prezesa Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarnictwa RP, konsumenci odczują wzrost cen w pełni za dwa–trzy tygodnie, a podwyżki w piekarniach mogą wynieść nawet kilkadziesiąt procent. – Jeśli dziś bochenek chleba kosztuje średnio ok. 5 zł, to jego cena skoczy do ponad 6 zł. W kolejnych miesiącach nie wykluczam dalszych wzrostów i ceny bliższej 9–10 zł na koniec roku – powiedział w rozmowie z „DGP”.
Ktoś może zyskać, inny wiele straci
Produkcja zbóż jest jednym z głównych kierunków produkcji rolniczej w Polsce. Powierzchnia uprawy zbóż plasuje Polskę na drugim miejscu w Unii Europejskiej (po Francji), a w zbiorach zbóż – trzecie (po Francji i Niemczech). Wysoki potencjał produkcyjny sprawia, że import zbóż stanowi jedynie uzupełnienie produkcji krajowej w latach nieurodzaju lub z uwagi na ograniczenia klimatyczne. Ekonomiści PKO BP przewidują więc, że na rosnących cenach zyskać mogą m.in. polscy eksporterzy zbóż.
Przegranymi będą za to kraje w najbiedniejszych regonach świata, które nie będą w stanie płacić więcej za żywność. Były wicepremier Janusz Piechociński, cytowany przez TOK FM, powiedział otwarcie, że „wojna w Ukrainie oznacza głód dla wielu części świata”. – To brak chleba na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Egipt zbożem ukraińskim i rosyjskim karmi ponad 100 milionów swoich obywateli. Bez tego ziarna na Bliskim Wschodzie nie będzie dotowanego przez państwo chleba, bez chleba będzie ludowa rewolucja – wyjaśniał.
Serwis money.pl przypomina, że już kilka lat temu Ukraińcy „podbili” rynki w Północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie. Kraje tych regionów w 30-70 proc. zależą od zboża naszych wschodnich sąsiadów. Ograniczenie dostaw spowoduje, że będą musieli szukać żywności gdzie indziej i to na gorszych warunkach. Kto nie będzie w stanie im sprostać, pozostanie bez zboża dla swoich obywateli.
Serwis allafrica.com w poniedziałek ostrzegł przed gwałtownym wzrostem cen chleba. Poinformował, że ceny pszenicy osiągnęły najwyższy poziom od 2008 roku. Dodatkowym uderzeniem wkonsumentów jest słabnący rand, waluta RPA, a także wysokie ceny paliw.