Tadeusz Gołębiewski i historia sukcesu. Wszystko zaczęło się od przedwojennych form do wafli

Dodano:
Hotel Gołębiewski w Karpaczu Źródło: Hotel Gołębiewski
Tadeusz Gołębiewski nie powita pierwszych klientów w swoim najnowszym hotelu w Pobierowie. Biznesmen zmarł we wtorek 21 czerwca w wieku 79 lat.

W czerwcu, z dwuletnim opóźnieniem, ma zostać otwarty najnowszy hotel Tadeusza Gołębiewskiego. To będzie największy obiekt hotelowy w Polsce. Na powierzchni około 150 tys. m kw znajdzie się aż 1,4 tys. pokoi z miejscem dla ok. 3 tys. turystów. To trzy razy tyle, ile wynosi całkowita liczba mieszkańców niewielkiego Pobierowa. Zatrudnienie w obiekcie na stałe znajdzie 500 osób. Nieszczęśliwie złożyło się, że pierwotnie jego oddanie zaplanowano na 2020 rok. Pandemia pokrzyżowała te plany, a Tadeusz Gołębiewski musiał walczyć, by doprowadzić inwestycję do końca. W zamierzeniu wielką budowę miały finansować wpływy z innych należących do niego obiektów, ale przecież przez pandemię przez kilkanaście miesięcy przynosiły one same straty.

Transatlantyk w Pobierowie gotowy w połowie

Gołębiewski nie złożył wniosku o skorzystanie z rządowych tarcz pomocowych. Wyjaśniał, że to ryzykowne, bo na pomoc tę składały się głownie kredyty, które z każdej chwili mogły być wypowiedziane z żądaniem natychmiastowej spłaty. Na początku 2021 roku przyznał, że regularnie dostawał propozycje sprzedania jednego lub wszystkich hoteli.

– Bez przerwy są jakieś telefony. Przynajmniej raz w tygodniu dostajemy pytanie, co zamierzamy zrobić, czy chcemy sprzedać hotele lub wejść do spółki. Przyzwyczailiśmy się do tego, nie bierzemy tego na serio pod uwagę. To są takie różne dziwactwa. Ale kto wie. Może w przyszłości będziemy naprawdę potrzebować takiego telefonu – mówił w zeszłym roku w rozmowie z Wirtualną Polską.

Wydawało się, że wszystko szło w dobrym kierunku, bo latem do dyspozycji gości miało zostać oddane jedno skrzydło hotelu, którego kształt nawiązuje do transatlantyku.

Gołębiewski zaczął od domowej produkcji wafli

Zanim Gołębiewski rozpoczął przygodę z hotelarstwem, przez wiele lat działał w branży słodyczy. Już jako młody chłopak, student SGPiS (dziś SGH) wiedział, że nie chce pracować w państwowym przedsiębiorstwie, co w gomułkowskiej Polsce bardzo zawężało mu pole działania. W rodzinnej miejscowości Ciemne pod Wołominem, za pożyczone od rodziny pieniądze, rozpoczął produkcję wafli, które następnie rozwoził rowerem po lodziarniach. Chwalił się, że sam przystosował formy, które wykorzystywane były w przedwojennej fabryce, zresztą maszyny potrzebne do produkcji innych przekąsek też miał samodzielnie zaprojektować. Wiedział, że trzeba od początku budować markę, więc założył istniejącą do dziś firmę Tago.

Jeden hotel większy od drugiego

Na początku 1990 r. Tago miało już prawie 400 pracowników. Choć gdy zagraniczny kapitał już na dobre rozgościł się w Polsce, Gołębiewski mógł sprzedać ją za wielkie pieniądze, nie zdecydował się na to. W najlepszych czasach firma notowała nawet kilkanaście milionów złotych zysku rocznie, z czasem weszła też na zagraniczne rynki.

Pieniądze nie lubią bezczynnie leżeć, więc Gołębiewski przeznaczył je na realizację swojego marzenia, czyli biznes hotelarski. Zaczęło się od Mikołajek, później były Wisła, Białystok, Karpacz. Jeden większy od poprzedniego i jeśli coś je, poza rozmachem, łączy, to mniejsze lub większe zastrzeżenia dotyczące tego, czy zgoda na liczbę pięter czy usytuowanie została wydana zgodnie z prawem. Najwięcej wątpliwości budziła inwestycja w Karpaczu.

„Skala całego przedsięwzięcia jest nieadekwatna do wielkości miejscowości. Będzie to miało bardzo negatywne konsekwencje dla środowiska naturalnego. Już sama budowa hotelu wymagała przesadzenia drzew z terenu, na którym stanął obiekt. Ale były to tylko działania pozorne, żeby stworzyć wrażenie, że inwestor liczy się z naszym zdaniem. Żadna z roślin się nie przyjęła” – grzmieli kilkanaście lat temu ekolodzyz Koła Polskiego Klubu Ekologicznego w Szklarskiej Porębie, gdy stało się jasne, że Gołębiewski chce zbudować moloch.

Zawsze te same zarzuty

Projekt hotelu, który do czasu otwarcia Hotelu Gołębiewski w Pobierowie jest największym obiektem hotelowym w Polsce, skrytykowali też architekci. Jeleniogórski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich po dokładnym przeanalizowaniu projektu obiektu doszedł do wniosku, że nie zgadza się on z lokalnym planem zagospodarowania przestrzennego i wystosował protest do inwestora. To na nic, w 2010 roku obiekt przyjął pierwszych gości i choć wielu miłośników gór odwraca wzrok, gdy mija go w drodze na szlak, to pokochał go biznes. W hotelu regularnie odbywają się szkolenia, jubileusze, imprezy integracyjne, konferencje – łącznie z tą najważniejszą, Forum Ekonomicznym. Można się oburzać, że przeskalowany, że moloch, który zdominował okolicę, ale niewątpliwie stał się źródłem niebagatelnych dochodów budżetu miasta Karpacz. Władze Pobierowa mają nadzieję powtórzyć ten sukces i dzięki ostatniej inwestycji Gołębiewskiego wydłużyć sezon, tak by turyści przyjeżdżali nie tylko między czerwcem a połową września.

Nad Bałtykiem Gołębiewski musiał mierzyć się z krytyką dokładnie taką samą, jak w przypadku hotelu w Karpaczu. Gdy rok temu na budowie odwiedził go dziennikarz Wirtualnej Polski, spytał, co hotelarz powiedziałby krytykom tak wielkiego obiektu. „Mogę zapytać, czy ładniejszy jest jeden hotel – taki jak mój – czy kolejne 200 różnokolorowych domków, a każdy wybudowany w innym stylu, które mogłyby powstać w tym miejscu? Co estetycznie jest lepsze? Ja powiem, że mój hotel. Inny powie, że te 200 pensjonatów. I tak możemy się kłócić” – odparł Gołębiewski.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...