Polska zbrojeniówka korzysta na wojnie w Ukrainie. Szef PGZ przedstawił prognozy
Niemal każda wojna w historii otwierała szansę niemal nieograniczonego rozwoju dla przemysłu zbrojeniowego. Podobny efekt widać już po niecałym roku konfliktu w Ukrainie. Na lotnisku pod Rzeszowem seryjnie lądują NATO-wskie transportery z uzbrojeniem z USA, Wielkiej Brytanii, Francji, czy Niemiec. Jednak na trzecim miejscu listy dostawców jest Polska.
Polski sprzęt wojskowy dla Ukrainy
Z przekazów medialnych wiadomo, że wśród ukraińskich żołnierzy furorę robią nie tylko amerykańskie Javeliny, ale także polskie zestawy Piorun. Polska dostarczyła także produkowane w Hucie Stalowa Wola armatohaubice Krab. Także ten sprzęt przyczynił się do odparcia rosyjskich agresorów i był bohaterem niejednego filmu zamieszczonego w mediach społecznościowych. Należy także pamiętać o przekazaniu czołgów, ale także niezliczonej ilości amunicji do niemal wszystkich rodzajów uzbrojenia, z których korzystają obrońcy Ukrainy.
Tragiczna sytuacja Ukrainy jest jednocześnie szansą rozwoju dla polskiego sektora zbrojeniowego. Jak powiedział w rozmowie z agencją Reuters prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Sebastian Chwałek w 2023 roku PGZ będzie w stanie produkować nawet 1000 ręcznych wyrzutni Piorun. W 2022 roku możliwości produkcyjne sięgnęły około 600 sztuk, a przed rokiem 350. Szef PGZ zaznaczył jednak, że nie wszystkie urządzenia trafią do Ukrainy.
Prezes zaznaczył także, że przewidywany przed wojną poziom przychodów zostanie w 2022 roku przekroczony. Holding szacował, że przychód za ten rok wyniesie 6,74 miliarda złotych.
Szansa na nowe rynki
Prezes PGZ przyznał także, że biorąc pod uwagę fakt, że w efekcie agresywnej polityki Kremla wiele państw regionu zwiększyło planowane wydatki na zbrojenia, otwiera to szansę dla polskiego przemysłu zbrojeniowego „na wejście na nowe rynki i zwiększenie przychodów z eksportu w najbliższych latach”.