Rosja wywiozła z Ukrainy pszenicę wartą 1 mld dol. Biden nie wrócił do pomysłu budowy silosów
„Analiza przeprowadzona przez amerykańską agencję kosmiczną daje wgląd w to, co dzieje się na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy, i rodzi pytanie o dalszy los zebranych plonów” — komentuje agencja Bloomberg, która opisała wnioski z badania.
1/4 ukraińskich zbóż jest uprawniana na terenach, do których Rosja rości sobie pretensje
NASA wzięła pod uwagę wyłącznie pszenicę, stanu innych upraw nie uwzględniła. Z zebranych przez nią danych wynika, że większość ukradzionych plonów znajdowała się w okolicy linii frontu. Prawie ¼ ukraińskiej pszenicy jest uprawniana na terytoriach, które, jak twierdzi Rosja, stały się częścią Federacji. Żadne próby aneksji nie zostały uznane przez społeczność międzynarodową.
Rosjanie miesiącami niszczyli ukraińskie uprawy, uniemożliwiali rolnikom zbieranie plonów albo pozwalały im na to tylko po to, by następnie ukraść zebrane zboża. Zrabowane zboże sprzedawane było do krajów takich jak Libia czy Iran, „jednak trudno jest oszacować jego ilość, ponieważ spedytorzy ukrywają pochodzenie ładunków” — pisze Bloomberg.
Agencja cytuje Dmytro Skorniakow, dyrektora HarvEast, głównego ukraińskiego producenta rolnego. Powiedział on, że wszystkie uprawy ozime, jakie jego firma zasiała na ziemiach w obwodzie donieckim na wschodzie kraju, zostały zebrane tego lata przez siły rosyjskie. Straty są tym bardziej bolesne, że pszenica ozima dała bardzo wysokie plony w tym regionie ze względu na sprzyjające warunki pogodowe. – Wszystko, co zostało zebrane na naszych polach, zostało rozkradzione i wywiezione z Ukrainy — powiedział Skorniakow.
Joe Biden zapowiedział pół roku temu budowę silosów wzdłuż granic z Ukrainą
Aby ułatwić eksport ukraińskich zbóż drogą lądową, prezydent USA Joe Biden zapowiedział w czerwcu wybudowanie silosów przy granicy z Ukrainą, w tym również na terenie Polski.
– Pracujemy więc nad planem, by wywieźć je do innych krajów drogą kolejową – mówił cytowany przez PAP prezydent USA. – Zbudujemy więc silosy, tymczasowe silosy przy granicach Ukrainy, w tym w Polsce, tak by można było przenieść zboże z wagonów do tych silosów, a potem do wagonów w Europie i przetransportować je drogą morską, otwierając możliwości eksportu na cały świat.
Od czasu tej deklaracji minęło kilka miesięcy i prace się nie rozpoczęły, choć Polska dała zielone światło.
Sprawę budowy silosów w Polsce komentował 6 miesięcy temu w studio TVP INFO Henryk Kowalczyk, wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi. Pochwalił pomysł i dodał, że Ukraina potrzebuje miesięcznie wywozić około 5 milionów ton zboża, tymczasem z uwagi na ograniczone możliwości przeładunkowe, związane chociażby z różną szerokością torów, strona polska jest w stanie zapewnić przepustowość na poziomie ok. 1,5 mln ton.
Zastrzegł jednak, że pomysł budowy silosów wymaga dopracowania wielu szczegółów. Dotyczą one m.in. lokalizacji, wielkości, infrastruktury dodatkowej, źródeł finansowania, spraw własnościowych i wielu podobnych kwestii.
– W mojej ocenie ewentualne silosy powinny być usytuowane tam, gdzie kończą się szerokie tory z Ukrainy. Wówczas łatwiej będzie można przeładować zboże i tym samym zwiększyć możliwości przeładunkowe – ocenił minister Kowalczyk.
Silosy – tak, ale nasze porty nie podołają wywozowi zbóż
Mirosław Marciniak, analityk rynków zbożowych i oleistych InfoGrain wyraził opinię, że przewożenie przez Polskę 1,5 mln ton ukraińskich zbóż miesięcznie może bardzo zaszkodzić rolnikom z naszego kraju.
– Tak duży import z Ukrainy może doprowadzić do całkowitego paraliżu krajowego rynku zbóż. Według bilansu, miesięczny obrót krajowymi zbożami (zarówno do przetwórców, jak i na eksport) wynosi ok. 1,7 mln ton. Zwiększając import ukraińskich zbóż o 1,5 mln ton miesięczne, podwoimy podaż ziarna na rynku. Czy logistyka jest na to przygotowana? Czy mamy dwa razy więcej taboru kolejowego i samochodowego? Odpowiedź brzmi: Nie – ocenił w komentarzu Marciniak.
Problemem, w jego ocenie, jest też przepustowość polskich portów, która dziś wynosi 600-700 tys. ton miesięcznie, bez możliwości szybkiego zwiększenia potencjału przeładunkowego.