Wie, że nie odzyska pieniędzy od firmy Palikota. Jedna rzecz przelała czarę goryczy
Janusz Palikot i Kuba Wojewódzki wymieniają się w mediach społecznościowych oskarżeniami o to, który z nich w jakim stopniu odpowiada za porażkę firmy Przyjazne Państwo i Manufakturę Piwa Wódki i Wina, która miała nawet ambicje zadebiutować na warszawskiej giełdzie. Model biznesowy przedsięwzięcia w dużej mierze był oparty na pożyczkach od prywatnych wierzycieli oraz emitowanych obligacji korporacyjnych.
Palikot i Wojewódzki obrzucają się zarzutami
Wiosną ub.r. spółki z grupy Manufaktura Piwa Wódki i Wina przestały spłacać odsetki od obligacji i pożyczek. „Powodem opóźnienia są zawirowania rynkowe wymuszające na spółce zmianę kalendarza regulowania poszczególnych zobowiązań. Naszym priorytetem jest produkcja i sprzedaż, bowiem uzyskiwana marża pozwala na zaspokojenie wszystkich zobowiązań, także opłatę dodatkowych odsetek. Nasze zobowiązania są sukcesywnie regulowane” – zapewniała jeszcze w czerwcu 2023 roku spółka.
W maju Janusz Palikot ruszył z akcją pożyczkową, kusząc tym razem luksusowymi nagrodami, od Rolls Royce’a po kosztowne wycieczki. Było już jednak jasne, że holding znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Pod koniec czerwca zaczął się przegląd mający na celu wypracowanie zmian organizacyjnych i osobowych, a na początku sierpnia, po tym jak jeden z wierzycieli zawnioskował o ich upadłość, spółki Manufaktura Piwa Wódki i Wina oraz Tenczynek Dystrybucja złożyły wnioski o przyspieszone postępowanie układowe.
Kuba Wojewódzki opublikował w poniedziałek oświadczenie, w którym zrzucał z siebie odpowiedzialność za kłopoty holdingu.
– Nie byłem ani w zarządzie, ani w radzie nadzorczej Manufaktury Piwa i Wódki. Nie jestem i nie byłem właścicielem i zarządcą Holdingu jak sugerują niektóre media, tylko jego pasywnym inwestorem. Nie miałem żadnego wpływu oraz wglądu w jego działania finansowe – podkreśla.
W dalszej części wpisu gwiazdor TVN podkreślił, że nie wziął z tej firmy „ani złotówki" i przeprosił tych, którzy dołączyli do biznesu ze względu na jego obecność. Janusz Palikot nie pozostał mu dłużny. We wpisie w serwisie X zapowiedział publikację książki, w której opisze m.in. szczegóły współpracy z Wojewódzkim.
Jak to się zaczęło?
Główni aktorzy przedsięwzięcia biznesowego kłócą się publicznie, a pożyczkodawcy muszą się w tym czasie pogodzić ze świadomością, że nie otrzymają zwrotu wpłaconych kwot. Porozumienie zawarte z wierzycielami zakłada, że mogą liczyć na zwrot 25 proc. wpłat i to w ratach wypłacanych przez 120 miesięcy. Dostaną też akcje Manufaktury Piwa i Wódki, ale biorąc pod uwagę zła sytuację firmy, papiery te mogą być już nic niewarte.
Jedną z poszkodowanych wierzycielek jest pani Magdalena, która prowadzi firmę organizującą wydarzenia kulturalne. 31 grudnia skomentowała wpis Kuby Wojewódzkiego, a jej post został udostępniony przez Jana Śpiewaka i w ten sposób trafił do szerszego kręgu odbiorców.
Pani Magdalena przyznaje, że nie myślała o żadnych inwestycjach finansowych. Pewnego dnia otrzymała w prezencie nieznane jej alkohole i w internecie szukała informacji o tych trunkach. – Jako że algorytmy natychmiast zapamiętały wejście na stronę, w kolejnych dniach wyświetlały mi się oferty mikropożyczki na bardzo przejrzystych i jasnych zasadach. Można było pożyczyć panu Palikotowi od 1 tys. do 35 tys. zł – wspomina w rozmowie z „Wprost” pani Magdalena.
Los sprawił, że klient jej zmarłego męża spłacił właśnie dług i dysponowała wymaganą kwotą. Musiała w nowej sytuacji utrzymać sama rodzinę, więc uznała, że skorzysta z tej możliwości.
W lutym 2023 roku wpłaciła 35 tys. złotych.
Palikot kusił 500 zł odsetek co miesiąc
– Miesięcznie miałam otrzymywać po 500 zł odsetek, a po roku zwrot całej kwoty. Umowa nie budziła mojego niepokoju, więc szybko podjęłam decyzję. Już kilka dni później zaczęłam odbierać telefony z firmy Janusza Palikota z propozycją dalszego zaangażowania. Przyznałam, że nie należę do osób majętnych i nie mam już wolnych środków, zresztą chciałabym zobaczyć, jak firma będzie obracała dotychczas wpłaconymi przeze mnie pieniędzmi – relacjonuje.
Po dwóch miesiącach zorientowała się, że nie dostała jeszcze ustalonych odsetek. Skontaktowała się z człowiekiem, który kilka tygodni wcześniej dzwonił do niej z propozycją rozszerzenia współpracy. Zapewnił, że pieniądze wkrótce zostaną zaksięgowane – i faktycznie, na koncie pojawiło się 615 zł. I na tym koniec.
Wierzyciele dostaną 25 proc. wpłaconej kwoty
Początkowo śledziła dyskusje o przyszłości zwrotu pożyczek, jakie toczyły się w facebookowych grupach i uczestniczyła w webinarach Janusza Palikota, w trakcie których przedstawiał możliwe scenariusze wyjścia z impasu.
Miała jednak poczucie straconego czasu
– Podejrzewam, że w facebookowej grupie wierzycieli byli też ludzie powiązani z Palikotem. Gdy pojawiła się oferta zwrotu 25 proc. wpłaconej kwoty w 120 ratach, część osób przyklasnęła, że to najlepsze rozwiązanie. Trudno było mi w to uwierzyć – wspomina pani Magdalena.
Nie podpisała ona ugody, bo uważa ją za krzywdzącą.
Wojewódzki pisze, że „trzeba być odpowiedzialnym”
Komentarz pani Magdaleny w mediach społecznościowych nie dotyczył sytuacji w MWiP, ale ostrej oceny, jaką Wojewódzki wystawił Markowi Sierockiemu. Przypomnijmy, że pod koniec 2023 roku pojawiła się informacja, że po 37 latach pracy w TVP dziennikarz muzyczny ma się z nią pożegnać.
„Marek Sierocki od 2015 roku dzień w dzień podejmował jedną decyzję. Swoją tam obecnością autoryzował tę władzę. G**no mnie obchodzi, czy robił w rozrywce, pogodzie czy sporcie. Był częścią tego syndykatu nienawiści. I nikt, i nic tego nie zmieni. Byli tacy, którzy mieli odwagę, by odejść. Byli tacy, którzy mieli honor być wypieprzonymi. Marek został, bo chciał. Został też Kammel, Brzozowski, Nowicki i inni. A Egurrola z entuzjazmem nawet dołączył” – grzmiał Wojewódzki.
Gdy pani Magdalena przeczytała słowa gwiazdora TVN, że „bycie człowiekiem niestety bycie odpowiedzialnym za to, co się robi i w jakim towarzystwie”, odebrała to jako potwarz. Kuba Wojewódzki firmował przecież całe przedsięwzięcie Palikota, więc zgodnie ze swoimi słowami „powinien być odpowiedzialny za to, co zrobił”.
„Jako świeżo upieczona wdowa, wystraszona faktem, że sama muszę utrzymać dom i dzieci uwierzyłam w ofertę, którą dostałam: udzielę na rok pożyczki, w zamian za miesięczne odsetki a po roku otrzymam zwrot pożyczonej kwoty. Udzieliłam tej pożyczki w lutym. Wierzyłam Wam. Nawet kiedy nie otrzymywałam obiecanych odsetek, łudziłam się, że to jakieś chwilowe utrudnienia, bo Palikot i Wojewódzki to inteligentni faceci, którzy znają się na biznesie, wiedzą co robią” – napisała pani Magdalena.
„Żyję w państwie, w którym można oszukać ludzi i spokojnie gotować”
Przyznaje, że cała ta sytuacja nauczyła ją tego, że w kwestii pieniędzy nie należy nikomu ufać i trzeba polegać na sobie. Ma żal, że dała się przekonać do inwestycji, ale też poczucie, że nie zrobiłaby tego, gdyby biznes nie był firmowany przez dwóch ludzi, którym ufała.
– Zrobiłam głupotę, ale żyję dalej. Pracuję, nie głoduję. Nie mogę się tylko pogodzić z tym, że żyję w państwie, w którym można oszukać ludzi i spokojnie wrzucać do sieci „filmiki z gotowania” [to nawiązanie do regularnych publikacji J. Palikota w SM – red.]. To przeszkadza mi bardziej niż oszustwo, którego ofiarą padłam. Denerwują mnie doniesienia medialne, że „Palikot się z wierzycielami porozumiał”– podsumowuje nasza rozmówczyni.