Rząd widzi problem tam, gdzie go nie ma? Ekspert: To nie flippingiem należy się zająć
Magdalena Bukowska: Lewica przygotowała projekt ustawy antyfliperskiej i twierdzi, że jest to panaceum na rosnące ceny mieszkań. Jak Pan ocenia ten projekt, który na ostatnim posiedzeniu Sejmu podzielił nawet koalicję rządową?
Krzysztof Granat: Projekt zmienia jedną rzecz – wprowadza do ustawy o podatku od czynności cywilno-prawnych dodatkową, degresywną stawkę podatkową w wypadku dokonywania szybkich operacji związanych z nabyciem i zbyciem prawa do nieruchomości. Im dłużej będziemy właścicielami danej nieruchomości, to ta stawka będzie spadała, aż do finalnego powrotu do 2 proc.
W zamierzeniu posłowie chcą ograniczyć spekulacyjny obrót nieruchomościami po to, by przynajmniej w zamyśle zahamować handel mieszkaniami, które nabywane są tylko w celu zarobku na różnicy między ceną nabycia, a ceną zbycia. Ponadto politycy zakładają, że wprowadzając ten podatek doprowadzą do tego, że nieruchomości będą kupowały tylko osoby, które chcą je nabyć w celach mieszkaniowych, a nie spekulacyjnych.
Czy ta propozycja faktycznie coś zmieni? Od roku obowiązuje już przepis, który mówi, że kupujący musi płacić podatek pcc w wysokości 6 proc. od zakupu szóstego i każdego kolejnego mieszkania.
Zaprezentowane rozwiązania są bardzo zbliżone do przepisów, które już istnieją i które nie są efektywne.
Najnowszy projekt może wpłynąć na to, że operacje związane z nabywaniem nieruchomości tylko wywindują ich ceny jeszcze bardziej w górę.
A czy ta ustawa antyfliperska nie doprowadzi do tego, że osoby, które żyją z flippingu, zaczną kombinować i obchodzić prawo, by uniknąć płacenia nowych danin?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.