W reklamie można powiedzieć wszystko? Lindt ma problem
Grupa amerykańskich klientów poczuła się oszukana po tym, jak z badania opublikowanego w „Consumer Reports” dowiedzieli się, że wybranych czekoladowych produktach Lindt wykryto ołów i kadm, czyli metale ciężkie. Wysoką zawartość ołowiu wykryto też w gorzkich czekoladach tej marki. Rozczarowanie wynikało z faktu, że od lat szwajcarski producent przedstawia swoje wyroby jako produkt premium, a po takim można spodziewać się nie tylko lepszego smaku, ale i składu.
„Marka premium” to puste hasło?
Jak relacjonuje serwis Wirtualne Media, konsumenci złożyli pozew zbiorowy przeciw firmie Lindt, w którym oskarżyli ją o naruszenie zasad etykietowania oraz nakłanianie klientów do płacenia wyższych cen za produkt premium, który takim produktem nie jest.
Prawnicy Lindta zagrali va banque i w odpowiedzi na pozew próbowali przekonywać, że nie należy ufać hasłom reklamowym. Przymiotniki, którymi firma epatuje w reklamach „doskonały smak”, „rzemieślniczy kunszt”) to tylko slogany, a produkty firmy nie są wcale “fachowo wykonane z najlepszych składników”. Jeśli mieli nadzieję, że przekonają sąd, że przecież papier przyjmie wszystko i pozew należy oddalić, to mocno się pomylili. Sąd nie podzielił tej argumentacji, a w uzasadnieniu podkreślił, że chwyt marketingowy” to „przesadna reklama i przechwałki, na które żaden rozsądny kupujący nie powinien się zdawać”.
Teraz firma ma poważny problem wizerunkowy, bo jeśli chciałaby być konsekwentna, to powinna iść za ciosem i zrezygnować ze sloganów, które fałszują rzeczywistość. Z drugiej strony – skoro to przeciętna czekolada, to dlaczego klienci mieliby płacić za pralniki więcej niż u konkurencji? Dział marketingu idzie swoją drogą i przekonuje, że stwierdzenia jej prawników o „pustych sloganach reklamowych” to jedynie strategia obrony w sądzie, a oferowane przez nią produkty są najwyższej jakości i spokojnie lokują się na półce premium.