Artykuł sponsorowany

Pionierzy ESG – zanim to stało się modne. Historia Goodvalley

Dodano:
Paweł Nowak, prezes Goodvalley Źródło: Materiały prasowe / Goodvalley
Goodvalley od lat 90. stawia na zrównoważony rozwój i dobrostan zwierząt. Prezes firmy Paweł Nowak zdradza, jak filozofia ESG kształtuje firmę dziś.

Goodvalley od początku swojej działalności stawiało na zrównoważony rozwój, co dziś wpisuje się w popularne pojęcie ESG. Jednak Wy wdrażaliście te zasady już w latach 90. Jak to wyglądało w tamtych czasach?

Zacznę od tego, że w latach 90. nie byłem jeszcze częścią tej firmy – to były czasy mojej podstawówki i szkoły średniej. Mogę jednak opowiedzieć o tym, co wiem od ludzi, którzy zakładali Goodvalley, i co dzisiaj możemy wyczytać z historii naszej firmy.

Nasi założyciele byli Skandynawami, a konkretnie duńskimi rolnikami. Myślę, że to kluczowa informacja, bo skandynawska filozofia prowadzenia biznesu, oparta na zrównoważonym rozwoju i odpowiedzialności społecznej, przyświecała naszej firmie od początku.

W latach 90. w Polsce mieliśmy do czynienia z ogromnymi zmianami – transformacją ustrojową, gospodarczą i społeczną. Ludzie mieli zupełnie inne priorytety. Walczyliśmy o to, żeby po prostu zapewnić sobie podstawowe produkty, uniknąć galopującej inflacji i przetrwać te trudne czasy. W tym kontekście mówienie o zrównoważonym rozwoju wydawało się czymś abstrakcyjnym.

Nasza firma była jednak inna. Wizja założyciela opierała się na przekonaniu, że żywność powinna być produkowana tam, gdzie są zasoby, ale także tam, gdzie są konsumenci. Jako duński rolnik widział wyzwanie w tym, że Dania, będąca małym krajem, importuje ogromne ilości zboża, a jednocześnie eksportuje masę produktów rolno-spożywczych. Postanowił działać inaczej.

Co wpłynęło na decyzję o ulokowaniu firmy w Polsce?

Po upadku bloku wschodniego nasz założyciel odwiedził Polskę, Ukrainę i Czechosłowację. Dostrzegł tutaj ogromny potencjał, szczególnie w rolnictwie. Polska była wtedy krajem, gdzie tereny wiejskie zmagały się z upadkiem PGR-ów. Ludzie zostali bez pracy i perspektyw, a wieś była pełna problemów. W tym kontekście rozpoczęcie działalności biznesowej wiązało się ze zdobyciem zaufania i zbudowaniem relacji z lokalnymi społecznościami.

Na początku nikt nie mówił o zrównoważonym rozwoju w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Było to bardziej podejście oparte na współpracy i budowaniu relacji. Ludzie musieli się przekonać, że przedsiębiorca nie jest kimś, kto chce ich wykorzystać, ale kimś, kto wspólnie z nimi chciałby zbudować coś wartościowego.

Goodvalley uchodzi za pioniera w raportowaniu niefinansowym. Jak to się zaczęło?

Raportowanie niefinansowe rozpoczęliśmy ponad 20 lat temu, zanim jeszcze ktokolwiek pomyślał o takich regulacjach. To wynikało z naszych wartości i potrzeby transparentności. Chcieliśmy pokazać, że nasze działania są spójne z zasadami zrównoważonego rozwoju.

Dziś, gdy raportowanie ESG jest już wymogiem, my jesteśmy na to gotowi. Od dawna liczymy nasz ślad węglowy, analizujemy cykl życia produktów i wdrażamy nowe technologie. Dla nas to nie jest osobny dział czy projekt – to sposób prowadzenia firmy.

Rozmawialiśmy o wizji i wartościach, przejdźmy do konkretów. Jakie działania podejmujecie, by ograniczać ślad węglowy?

Nasz model działania obejmuje cały łańcuch wartości – od pola do stołu. Wszystko, co produkujemy, odbywa się w Polsce, głównie na Pomorzu.

Jeśli chodzi o rolnictwo, od lat nie stosujemy głębokiej orki, która zwiększa emisję dwutlenku węgla. Testujemy technologie bezinwazyjne, które pozwalają zachować strukturę gleby. Dużym wyzwaniem są gleby w północnej Polsce, które są mało zasobne, ale mimo to osiągamy bardzo dobre wyniki.

Kolejnym ważnym elementem są biogazownie rolnicze. Gnojowica, która powstaje podczas hodowli zwierząt, trafia do biogazowni, gdzie w procesie fermentacji jest przetwarzana na energię elektryczną, cieplną i nawóz organiczny. Dzięki temu zamykamy obieg materii, minimalizując emisję metanu i zmniejszając zużycie nawozów mineralnych.

Czy idea obiegu zamkniętego może stać się standardem w branży mięsnej?

Zdecydowanie tak. W naszej firmie staramy się nawet nie używać słowa „odpad”. Wszystko, co może być traktowane jako odpad, jest w rzeczywistości surowcem, który można wykorzystać w inny sposób. Taka filozofia powinna przyświecać całej branży.

Jeśli uda się wprowadzić taką perspektywę, można stworzyć rzeczywisty obieg zamknięty. Nawet plastik, jeżeli jest odpowiednio zarządzany, może krążyć w systemie, bez konieczności ciągłej produkcji nowych materiałów. Kluczowe jest, by nic się nie marnowało i wszystko znalazło swoje kolejne zastosowanie. To jest możliwe i powinno stać się priorytetem.

A jak wygląda kwestia dobrostanu zwierząt?

Dbanie o dobrostan zaczyna się już na etapie szkolenia pracowników. Zatrudnione osoby muszą rozumieć potrzeby zwierząt i ich naturalne zachowania. To kluczowe, by zapewnić zwierzętom odpowiednie warunki i zminimalizować stres, co przekłada się na ich zdrowie i jakość mięsa.

Zwierzęta mają więcej przestrzeni, dostęp do światła dziennego i specjalne „zabawki”, które pozwalają im realizować naturalne potrzeby, takie jak rycie czy żucie.

Jak wyglądają takie zabawki?

Najczęściej stosowaną przez nas zabawką jest drewniany klocek wykonany z miękkiego drewna, zawieszony na łańcuszku. Zwierzęta bawią się nim, obgryzają, a to pozwala im realizować naturalną potrzebę żucia.

Tego rodzaju zabawki są dostępne w różnych rozmiarach, dostosowanych do wielkości zwierząt. Stosujemy również brykiety ze słomy, która jest poddana obróbce termicznej, aby uniknąć ryzyka przenoszenia chorób do gospodarstwa. Zwierzęta bawią się tymi brykietami i jednocześnie zjadają słomę, co poprawia ich układ trawienny. Mieliśmy różne testy, na przykład piłki dla małych świń, ale najlepsze efekty osiągamy dzięki tym drewnianym i słomianym zabawkom.

Jakie różnice widać między waszą hodowlą, z dostępem do zabawek, a hodowlą przemysłową?

W hodowli przemysłowej, gdzie zwierzęta są stłoczone i pozbawione bodźców, są bardziej zestresowane. Stres, rozumiany jako brak możliwości realizacji naturalnych odruchów, prowadzi do większej liczby chorób, konieczności stosowania leków i wyższej śmiertelności.

W Polsce ogromnym problemem jest nadmierne stosowanie antybiotyków, co wpływa na środowisko i przyczynia się do powstawania opornych bakterii. W hodowlach zrównoważonych, gdzie dobrostan jest priorytetem, zwierzęta są zdrowsze, wymagają mniej leczenia, a jakość produktów jest wyraźnie lepsza.

I na tę jakość zwracają uwagę konsumenci, którzy często podkreślają, że nasze produkty mają prawdziwy, naturalny smak. Nie używamy sztucznych dodatków, takich jak glutaminian sodu czy wzmacniacze smaku.

Na początku klienci kupują nasze produkty ze względu na wartości, które promujemy – dbałość o środowisko i dobrostan zwierząt. Potem wracają, bo są zaskoczeni jakością i smakiem.

To wszystko wymaga dużych inwestycji. Czy takie działania bilansują się ekonomicznie?

Zdecydowanie tak. Lepszy dobrostan zwierząt oznacza mniejsze straty technologiczne, wyższą jakość mięsa i niższe koszty leczenia. Jeśli zwierzęta są mniej zestresowane, ich mięso jest lepszej jakości, co zauważają konsumenci.

Dodatkowo nasze działania środowiskowe, takie jak optymalizacja zużycia energii czy ograniczenie śladu węglowego, przynoszą konkretne oszczędności finansowe. To holistyczne podejście, w którym wszystkie elementy są ze sobą powiązane, sprawia, że firma działa efektywnie i odpowiedzialnie.

Na koniec chciałbym zapytać o przyszłość. Czy widzi Pan możliwość całkowitego zamknięcia obiegu w rolnictwie?

Jest możliwa na 100 proc., odpowiadając krótko i zdecydowanie. Natomiast, muszę przyznać, że my sami napotykamy wyzwania, szczególnie w przypadku biogazowni. Produkcja energii elektrycznej z biogazu, w porównaniu do energii wiatrowej czy słonecznej, jest droższa. Dlatego rozwijamy nasze biogazownie w kierunku nowych rozwiązań, w szczególności produkcji biometanu.

Choć technologie związane z biometanem są dziś kosztowne, patrzymy w przyszłość. Śledzimy rozwój technologii i testujemy różne rozwiązania, a przyszłość energetyczna wskazuje na wodór produkowany z biometanu. Obecnie jest to droga technologia, ale z czasem może stać się bardziej opłacalna.

Produkcja biogazu z odpadów ma jednak stuprocentowy sens, zwłaszcza tam, gdzie rzeczywiście są odpady. W naszym modelu obiegu zamkniętego, który stosujemy, największym wyzwaniem jest ciepło. Gospodarstwa często są zlokalizowane daleko od osiedli ludzkich, co utrudnia efektywne wykorzystanie wytwarzanego ciepła.

Zimą część tego ciepła wykorzystujemy w hodowli, ale latem niestety większość energii cieplnej nie jest zużywana. To ogromna strata, dlatego w ramach naszej strategii rozwijamy projekt budowy trzech biometanowni. Chcemy produkować gaz zamiast energii elektrycznej, ponieważ gaz można łatwiej transportować i efektywnie wykorzystać w innych miejscach. To pozwala uniknąć marnotrawienia energii.

W Goodvalley działamy kompleksowo z myślą o planecie i przyszłych pokoleniach, ale jesteśmy także aktywni lokalnie, m.in. wykorzystując energię wytworzoną przez nasze biogazownie do ogrzewania okolicznych szkół i budynków. Naszym celem jest prowadzenie dialogu i inspirowanie branży – pokazanie, że zrównoważona działalność jest nie tylko dobra dla środowiska, ale także może być opłacalna dla przedsiębiorcy. Jako odpowiedzialny producent chcemy edukować i propagować zrównoważoną działalność zarówno na płaszczyźnie branżowej, jak i do konsumenta.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...