Trudna przeszłość Listy 100 „Wprost”. Jak się rodziły pierwsze fortuny najbogatszych

Dodano:
Największe zagęszczenie polskich milionerów na mkw., czyli spotkanie z cyklu „Sushi z najbogatszymi”  
w redakcji „Wprost” z 2003 r. Na zdjęciach m.in. Jan Kulczyk, Jan Wejchert, Zbigniew Komorowski, Wojciech Soszyński, Anna Podniesińska
Największe zagęszczenie polskich milionerów na mkw., czyli spotkanie z cyklu „Sushi z najbogatszymi” w redakcji „Wprost” z 2003 r. Na zdjęciach m.in. Jan Kulczyk, Jan Wejchert, Zbigniew Komorowski, Wojciech Soszyński, Anna Podniesińska Źródło: Wprost
Kiedy jedni cierpliwie budowali majątek, inwestując zyski w firmy, innym uderzała do głowy sodówka i potrafili trwonić wielkie fortuny w mgnieniu oka. Lista 100 najbogatszych „Wprost” ma trudną przeszłość, tak jak i trudne było budowanie kapitalizmu nad Wisłą.

Ustalanie konkretnej daty pierwszej Listy 100 najbogatszych Polaków „Wprost” nie jest wcale takie łatwe. Grzebiąc w papierowym archiwum tygodnika, można dokopać się do jednego z numerów z 1985 r.

W tym samym roku Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek brazylijskiego tasiemca „Niewolnica Isaura”. W Krakowie brutalnie pobito związanego z Solidarnością ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. W Zabrzu prof. Zbigniew Religa przeprowadził pierwszą w Polsce udaną transplantację serca. W Stanach Microsoft Billa Gatesa pokazał światu Windowsa 1.0.

W zasadzie 1985 r. można by przyjąć za początek Listy 100 najbogatszych „Wprost”. Mogliśmy więc w tym roku ogłosić huczną czterdziestkę, a nie 35-lecie listy. Problem w tym, że lista z 1985 r. listą tak naprawdę nie była.

„Polityka”, „The Economist”, „Wprost”

Pisanie o przedsiębiorcach w PRL wymagało w tamtych czasach na pewno odwagi. Z jednej strony odważyć się musieli sami opisywani bohaterowie, którzy bali się rozgłosu. Jakakolwiek prywatna inicjatywa była przecież wtedy tępiona. Z drugiej strony odważyć się musiał sam tygodnik, bo na tego typu publikacje cenzura miała baczne oko, że oto prasa zamiast wysławiać socjalizm, buduje nam tu nad Wisłą kapitalizm. Przekonał się o tym Zygmunt Szeliga, ówczesny dziennikarz tygodnika „Polityka”, który, choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, zdecydował się przedrukować pierwsze publikacje „Wprost” o najbogatszych Polakach na swoich łamach. Szeliga musiał kajać się przed partyjnymi towarzyszami, bo „Polityce” było wówczas wolno mniej niż nam.

Te pierwsze publikacje „Wprost” o najbogatszych nie były listą, nie były rankingiem, a raczej serią sylwetek czy reportaży pokazujących najbardziej przedsiębiorczych Polaków PRL.

Cytowała nas wtedy nie tylko polska prasa, ale również zagranica. Parę tygodni temu opinia publiczna żyła okładką brytyjskiego „The Economist”, który postanowił sportretować gospodarczy cud Polski, choć sam okładkowy tekst był raczej polityczną agitacją, na kogo głosować w wyborach prezydenckich niż biznesowym czytadłem o tym, jak od zera zbudowaliśmy piątą największą gospodarkę Unii. Ale ten sam tygodnik o pierwszych listach najbogatszych „Wprost” pisał w ten sposób:

Źródło: Wprost
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...