Stracona szansa Grażyny Kulczyk. „Chciałam spłacić dług, ale nie było z kim rozmawiać”
Dodano:
Jak często, stojąc przed słynną „Pomarańczką” Aleksandra Gierymskiego, zadajemy sobie pytanie: skąd właściwie pochodzi to dzieło? Czy interesuje nas jego droga do muzealnej sali, czy tylko studiujemy zarys historyczny, datę powstania i nazwisko artysty? A przecież za każdym obrazem kryje się nie tylko twórca, ale i ten, kto go ocalił – kolekcjoner, który wybrał, kupił, przechował, a czasem nawet uratował przed zapomnieniem.
W historii polskiego kolekcjonerstwa dwie postaci wyróżniają się szczególnie – Ignacy Korwin-Milewski i Grażyna Kulczyk. Choć dzieli ich ponad sto lat, łączy ich jedno: marzenie o stworzeniu galerii narodowej. Ich motywacje, metody i wizje były skrajnie różne.
W XIX wieku, gdy Polska nie istniała na mapie politycznej Europy, kolekcjonowanie sztuki stawało się aktem patriotyzmu. Ignacy Korwin-Milewski nie był tylko zbieraczem obrazów – był kuratorem narodowej pamięci. Jego kolekcja miała być świadectwem kultury, której nie wolno było zapomnieć.
„Żeby te dzieła nie rozproszyły się, ale zostały zachowane dla Ojczyzny – gromadzę je, by świadczyły o kulturze Polski”
– pisał Milewski w 1895 roku. To nie była tylko estetyczna pasja. To była misja.
Źródło:
Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.