Artykuł sponsorowany

Bezpieczeństwo w praktyce. Fundacja ORLEN wzmacnia OSP w ratownictwie chemicznym

Dodano:
Straż pożarna, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pexels / Anna Shvets
Fundacja ORLEN dofinansowuje specjalistyczne szkolenia i doposażenie dla lokalnych jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej. W centrum uwagi są zagrożenia chemiczne, co jest szczególnie ważne tam, gdzie działają zakłady przetwórstwa i rafinerie. Program obejmuje też rozwijanie kompetencji przy pożarach instalacji fotowoltaicznych oraz pojazdów elektrycznych i hybrydowych.

Dzięki grantom rośnie nie tylko sprawność działań, ale też odporność zespołów. W świecie, gdzie zagrożenia ewoluują szybciej niż procedury, lokalne jednostki ratownicze muszą nadążać za technologią i za rzeczywistością. Jednostka OSP Gdańsk-Sobieszewo właśnie wchodzi w fazę intensywnych szkoleń współfinansowanych grantem Fundacji ORLEN.

Program obejmuje m.in. zajęcia związane z pożarami na instalacjach chemicznych oraz szkolenia dotyczące wycieków gazu, a także doskonalenie umiejętności z gaszenia instalacji PV i pojazdów elektrycznych oraz hybrydowych i warsztaty siłowego otwierania drzwi. Z tego samego grantu zakupiono już zestaw narzędzi, które umożliwiają między innymi szybkie wejście do mieszkania.

Wsparcie, które działa. Fundacja ORLEN podnosi gotowość OSP

W programie uwzględniono tematy wynikające ze specyfiki regionu. OSP Gdańsk-Sobieszewo działa w bezpośrednim sąsiedztwie instalacji przemysłowych i rafineryjnych (dawniej Grupa LOTOS, obecnie ORLEN). To oznacza, że klasyczne pożary domów czy samochodów, to tylko część ich pracy. Dochodzą zagrożenia typowe dla przemysłu paliwowo-chemicznego: wycieku substancji niebezpiecznych, ryzyko zapłonu oparów, pożaru instalacji technologicznych czy skażenia terenu.

To nie są akcje, do których wystarczy wąż i drabina.

Dlatego w programie szkoleniowym dofinansowanym przez Fundację ORLEN znalazły się elementy ratownictwa chemicznego, rozpoznanie substancji, zabezpieczenie miejsca zdarzenia, ewakuacja, pierwsze kroki dekontaminacji, a także współpraca z zakładowymi służbami bezpieczeństwa rafinerii.

Jak mówi prezes OSP Gdańsk-Sobieszewo Michał Treska: – Nasz rejon to nie tylko domy jednorodzinne i lasy. Mamy za płotem instalacje chemiczne i paliwowe. Jeśli cokolwiek się wydarzy przy rafinerii, nawet mały wyciek, jesteśmy na miejscu jako jedni z pierwszych, dlatego ratownictwo chemiczne, to dla nas nie „dodatek” tylko absolutna podstawa. Grant z Fundacji ORLEN pozwala nam szkolić ludzi pod kątem realnych zagrożeń, które są tu u nas każdego dnia – wyjaśnia.

Istotnym wyróżnikiem programu jest komponent dobrostanu – część środków z grantu Fundacji ORLEN przeznaczono na wsparcie psychologiczne dla strażaków. Rozwiązanie wprowadzono po konsultacjach z samymi zainteresowanymi, którzy wskazywali, że po trudnych akcjach rozmowa i profesjonalna pomoc sprawiają, że strażacy szybciej wracają do gotowości operacyjnej.

Na pierwszej linii. Strażak OSP o szkoleniach

Zacznijmy od ratownictwa chemicznego: wasza jednostka dostała na to dofinansowanie z Fundacji ORLEN?

Prezes Zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej Gdańsk-Sobieszewo, Michał Treska: Tak. Mieliśmy szkolenia z ratownictwa i gaszenia pożarów związanych z instalacjami chemicznymi, m.in. ze względu na bliskość rafinerii (wcześniej Lotos, obecnie ORLEN). Fundacja ORLEN przyznała nam grant.

Jakie jeszcze szkolenia zostaną zrealizowane dzięki dofinansowaniu z Fundacji ORLEN?

W planach szkoleń mamy m.in. zajęcia z gaszenia instalacji fotowoltaicznych. Fotowoltaika nie jest już nowością, ale wraz z upływem lat i rosnącą liczbą instalacji pojawia się coraz więcej awarii. Ogniwa się starzeją, zużywają i ulegają eksploatacji, co rodzi problemy podczas gaszenia. Na rynku pojawiły się nowe gaśnice przeznaczone typowo do fotowoltaiki. Nie są to klasyczne proszkowe, tylko gaśnice z półpłynnym środkiem – czarną mazią. Taki środek „gasi na czarno”: pokrywa panel, odcina dopływ tlenu i promieni słonecznych, czyli panel przestaje w tym momencie produkować energię.

Jak do tej pory wyglądało gaszenie takich pożarów?

Bez odpowiedniej gaśnicy używaliśmy wody. Kluczowe było jak najszybsze dotarcie do wyłącznika prądu, głównego w budynku albo przy inwerterze/panelu. Te wyłączniki powinny być umieszczone na zewnątrz w widocznym miejscu, ale bywa różnie, czasem są pochowane w piwnicach i bez właścicieli trudno do nich dotrzeć. Woda jest skutecznym środkiem gaśniczym, ale ma też niszczącą stronę, wpadając przez dach i otwory, zalewa pomieszczenia poniżej.

Warsztaty współfinansowane przez Fundację ORLEN dopiero przed wami?

Tak, wchodzimy w fazę szkoleń. Będziemy korzystać z ośrodka szkoleniowego „Florian” w Gdańsku, który prowadzi różne kursy, m.in. z pożarów instalacji fotowoltaicznych oraz samochodów elektrycznych.

Jak dziś wygląda gaszenie aut elektrycznych, a jak powinno wyglądać?

Jak powinno? Trudno jednoznacznie powiedzieć, wytyczne często się zmieniają. Był okres, gdy kupowano kontenery. Samochód wkładało się do środka, zalewało wodą i czekało, aż pożar ustanie. Obecnie wracamy do intensywnego przelewania ogniw/baterii wodą. Szkoła Aspirantów PSP w Poznaniu prowadziła prace nad środkiem gaśniczym do gaszenia ogniw fotowoltaicznych. Gdy ostatnio tam byłem, byli na etapie patentowania. Co chwilę pojawiają się nowe rozwiązania, wciąż się uczymy.

Jaka jest różnica między pożarem zwykłego spalinowego auta a „elektryka”?

W zwykłym samochodzie pali się głównie paliwo (benzyna albo olej napędowy) i olej w komorze silnika. Po schłodzeniu i odcięciu powietrza gasimy to stosunkowo szybko, najlepiej pianą, czyli wodą ze środkiem pianotwórczym. W autach elektrycznych pali się bateria, czyli duże moduły ogniw, nierzadko cała podłoga pojazdu. To reakcja egzotermiczna wewnątrz ogniwa. Nawet przy chłodzeniu i odcięciu tlenu proces chemiczny trwa. Zdarzało się, że gaszenie trwało 24 godziny. Chłodziliśmy, przelewaliśmy wodą, a reakcja w baterii wciąż postępowała i pożar wracał. Największą trudnością jest czas.

W zwykłym aucie paliwa nie ma aż tak dużo, to też różnica?

Tak. Zbiornik 40 litrów wypala się stosunkowo szybko, podobnie jak olej w silniku, to da się ugasić wodą/pianą po zbiciu temperatury i odcięciu powietrza. W „elektryku” nie mamy klasycznego paliwa, tylko baterię i tutaj proces jest zupełnie inny.

Jak często palą się auta elektryczne w porównaniu ze zwykłymi?

Nie mam statystyk. Trzeba by sięgnąć do Komendy Wojewódzkiej albo Głównej, tam zbierają dane z całego kraju. Zwykłych aut jest nieporównywalnie więcej i ich pożary są mniej „medialne”, bo zwykle gasimy je w kilka-kilkanaście minut. Pożary aut elektrycznych trwają dłużej, więc są nagłaśniane. Procentowo nie sądzę, by było ich dużo więcej.

Jakie warsztaty zostaną zrealizowane dzięki dofinansowaniu z Fundacji ORLEN?

Zajęcia związane z pożarami na instalacjach chemicznych, szkolenie dotyczące wycieków gazu, warsztaty doskonalące z siłowego otwierania drzwi, a także warsztaty doskonalące z gaszenia instalacji fotowoltaicznych oraz warsztaty z gaszenia pojazdów elektrycznych i hybrydowych, oraz wsparcie psychologiczne dla strażaków. To był też warunek Fundacji ORLEN: część środków musi iść na wsparcie psychiczne. To cenna nowość, bo po ciężkich akcjach bywa potrzebna rozmowa czy pomoc.


Jednostka Gdańsk-Sobieszewo, otrzymała dofinansowanie z Fundacji ORLEN w wysokości 148 150 zł w ścieżce 1b – ratownictwo związane z przemysłem chemicznym.

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...