Rekordowe podwyżki dla górników "Budryka"?
Te warunki porozumienia proponuje zarząd spółki załodze strajkującej od 39 dni kopalni. Zrównanie płac w "Budryku" z zarobkami w innych kopalniach JSW już teraz prezes uznał za niemożliwe ze względów ekonomicznych.
W ciągu ponad miesiąca trwania strajku i głodówki w "Budryku", w mediach podawane były bardzo różne kwoty, obrazujące żądania strajkujących i propozycje spółki. Strony operowały zarówno ogólnymi kwotami, jak i stawkami dziennymi. Nawet uważnym obserwatorom negocjacji trudno było ocenić, czy dochodzi do zbliżenia stanowisk.
Prezes Zagórowski ujawnił wszystkie wskaźniki, będące przedmiotem sporu. Wynika z nich, że sporna kwota to wciąż ok. 700 zł średnio na osobę, choć w poszczególnych grupach pracowniczych jest to od 200 zł do 500 zł. A to oznacza, że spełnienie żądań strajkujących kosztowałoby spółkę ok. 25 mln zł.
"Z naszej strony jest jednoznaczna deklaracja, że standaryzacja płac we wszystkich kopalniach spółki na podobnych stanowiskach, także w +Budryku+, nastąpi do końca 2010 roku. Oznacza to stopniowe - bo tylko takie jest możliwe - spełnienie postulatów strajkujących" - powiedział prezes Zagórowski.
Obecnie różnice w płacach na takich samych stanowiskach w poszczególnych kopalniach JSW (bez "Budryka") sięgają średnio ok. 130 zł, choć ujednolicanie płac trwa już ponad 10 lat. Szacowano, że wyrównanie dysproporcji kosztować będzie w skali spółki ponad 100 mln zł, z "Budrykiem" - o jedną czwartą więcej.
JSW proponowała najpierw, aby wyrównanie nastąpiło do 2013 roku, potem do 2011. Dlatego zgoda, by stało się to już w 2010 roku, była - w ocenie prezesa - dużym i kosztownym ustępstwem, które - gdyby doszło do zawarcia porozumienia - byłoby efektem strajku w "Budryku".
Stopniowa standaryzacja płac ma polegać na określeniu stawek bazowych dla pewnych stanowisk, np. górników pracujących w ścianach wydobywczych. Od tych kwot, proporcjonalnie liczone byłyby stawki w pozostałych grupach pracowniczych. W ten sposób, niezależnie od corocznego wzrostu płac, górnicy, którzy dziś zarabiają mniej od kolegów na takich samych stanowiskach, mieliby wyrównany ten ubytek.
Przedstawiciele JSW uważają, że nie da się prowadzić polityki płacowej poprzez bezpośrednie odniesienie płac w jednej kopalni do innej. Tego chcą związkowcy, domagając się wpisania do porozumienia, że płace w "Budryku" powinny zrównać się z wynagrodzeniami w kopalni "Krupiński", gdzie zarabia się najmniej w JSW. Na razie niemożliwe są nawet precyzyjne symulacje na ten temat, bo pełne dane za ubiegły rok będą znane dopiero za kilka tygodni.
Zgodnie z propozycją JSW, za ubiegły rok płace w "Budryku" wzrosłyby średnio o ok. 750 zł (w tym 250 zł wynikające z włączenia do funduszu płac świadczenia na dojazdy do pracy), co dałoby wzrost o 18 proc. (bez "dojazdówki" 12 proc.). W tym roku pensje wzrosłyby - jak w całej JSW - o 10 proc., co w "Budryku" dałoby blisko 500 zł średnio na osobę.
Po takim wzroście załoga "Budryka" zarabiałaby średnio więcej niż w największej górniczej firmie - Kompanii Węglowej - i porównywalnie z Katowickim Holdingiem Węglowym, czyli rzędu 5,4 tys. zł średnio miesięcznie. Średnia płaca w kopalniach najbogatszej spółki, którą jest JSW, przekroczy w tym roku 6 tys. zł.
Zagórowski przypomniał, że "Budryk", choć jest dobrą i wydajną kopalnią, dopiero za siedem lat będzie wydobywać w większości najbardziej poszukiwany i najdroższy na rynku węgiel koksowy. Potrzebne są do tego wielomilionowe inwestycje, które będą finansowane głównie ze środków JSW.
pap, ss