Stoczniom grozi upadek
- Cały czas mam nadzieję. Nie mam żadnych informacji, żeby pieniądze miały nie wpłynąć. Ale nie mam też takich, które zapewniałyby, że pieniądze wpłyną – mówił "GW" wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik.
Maciej Wiewiór uspokajał, aby nie spodziewać się pieniędzy wcześnie. Zaznaczył, że w krajach muzułmańskich już piątek jest dniem wolnym od pracy i to może powodować delikatne opóźnienia. Katarczycy mają czas do 23.59. Rzecznik resortu wyjaśnia co w sytuacji gdy inwestor wycofa się - Musimy uruchomić to, czego chcieliśmy uniknąć przeprowadzając tę specustawę, czyli wieloletnie próby zaspokajania wierzycieli, szukanie nabywców na ten majątek. Niestety, będziemy wtedy musieli uruchomić prawo upadłościowe. Znając realia, to może trwać do kilku miesięcy.
Majątek zadłużonych państwowych stoczni w Gdyni i Szczecinie poszedł na przetarg. Zadecydowała o tym Komisja Europejska w 2008r. Kluczowe części zakładów wylicytowała w maju katarska spółka Stichting Particulier Fonds Greenrights (SPFG). Pierwszy termin zapłaty upłynął 22 lipca. Drugi, ostateczny upływa 17 sierpnia.
Premier zapowiada, że jeśli transakcja tym razem również nie zostanie zrealizowana minister skarbu może liczyć się ze stratą stanowiska. Według "GW", należy się też spodziewać ogłoszenia upadłości obu stoczni. W takiej sytuacji majątek trafi w ręce syndyka. Rząd nie będzie miał żadnej kontroli nad stoczniami. Spowoduje to utratę pracy aż 8 tys stoczniowców. Pracownicy Stoczni Gdynia i Stoczni Szczecińskiej Nowej będą mogli liczyć na zasiłki do końca listopada w wysokości 8 tys zł i niewielkie szanse na nowe miejsce zatrudnienia.
tvn24/oju