Pawlak: maszyny powinny wyręczać górników
Rodziny ofiar nie są same
Podczas wizyty na Śląsku Pawlak rozmawiał z rodzinami ofiar. Jak mówił, wszystkie one mają swoich opiekunów - osoby, które mają im udzielić wszelkiej pomocy. Wicepremier rozmawiał też z odpowiedzialną za górnictwo wiceminister gospodarki Joanną Strzelec-Łobodzińską oraz kierownictwem Katowickiego Holdingu Węglowego i kopalni. Wyraził uznanie dla środowiska górniczego i podziękował uczestnikom akcji ratowniczej, którzy sami narażali się na niebezpieczeństwo.
Wypadków nie da się uniknąć
Po spotkaniu ze specjalistami kopalnianego zespołu ds. zagrożeń naturalnych wicepremier mówił, że tuż przed wypadkiem żaden z pięciu czujników na ścianie wydobywczej nie sygnalizował przekroczonych stężeń metanu. - Od strony technicznej to bardzo zagadkowa sytuacja. Dopiero w chwili wybuchu na wszystkich czujnikach widać było gwałtowne zwiększenie wskazań - stwierdził wicepremier. Pytany o doniesienia dotyczące rzekomego oszukiwania czujników metanowych w kopalniach odpowiedział, że nikt nie jest tak szalony, żeby narażać życie swoje i kolegów, a informacje na ten temat w obliczu tragedii uznał za niestosowne. Pawlak przypomniał, że kopalniane urządzenia wyłączają się automatycznie w przypadku przekroczenia dopuszczalnych stężeń gazu, jednak - zaznaczył - żadne przepisy ani urządzenia nie dają gwarancji bezpieczeństwa. - Bardzo ważne jest, żeby w takich sytuacjach brać pod uwagę potrzebę zminimalizowania ryzyka, choć tego zagrożenia nigdy się nie wyeliminuje w całości - zauważył.
PAP, arb