Bułgarski rząd chce kontrolować internet. Interanuci protestują
W Bułgarii w ostatnich latach zrobiono niemało, by ukrócić piractwo. Dziesięć lat temu kraj znajdował się na jednym z czołowych miejsc na liście światowych producentów pirackich CD. Można je było kupić wszędzie, w tym w samym centrum Sofii. Po serii akcji policyjnych sprzedawcy zaczęli znikać, a producenci przenieśli linie produkcyjne do krajów, nie starających o członkostwo w UE. Obecnie dysków prawie nie ma, muzykę i filmy ściąga się z internetu, a w każdym małym serwisie komputerowym sympatyczny chłopak zainstaluje dowolny system operacyjny lub program za 5 euro. Legalny kosztuje co najmniej 10 razy drożej.
W administracji państwowej walkę z piractwem ogłosił jeszcze rząd byłego cara Symeona Sakskoburggotskiego (2001-2005). Podpisano umowę w Microsoftem. Przeprowadzono szeroką kampanię legalizacji software'u i obecnie urzędy, banki, duże firmy pracują z legalnymi programami. Problem piractwa dotyczy wciąż małych i średnich firm i prywatnych internautów. "Zmiana w myśleniu", o której mówili europejscy przedstawiciele, wywołała jednak ostrą reakcję w Bułgarii. Wezwali oni bowiem do zmian ustawodawczych, które pozwoliłyby operatorom internetowym śledzić klientów i informować władze o wykorzystaniu nielegalnych programów lub ściągania filmów i muzyki.
W kilka miesięcy po burzliwej dyskusji na temat kontroli połączeń w internecie, MSW musiało pod naciskiem społecznym m.in. odstąpić od planów bezpośredniego dostępu do serwerów providerów. "Wzywają providerów internetowych do kontrolowania klientów", "Providerzy mają się przekształcić w policjantów", napisały media. Pozarządowa organizacja "Aktywni konsumenci" scharakteryzowała propozycję jako skandaliczną i podkreśliła, że "należy zwalczać tych, którzy przekazują w internecie materiały bez zapłaconych praw autorskich, a nie tych, którzy je wykorzystują".
Teodor Zachow, szef jednego z największych operatorów, komentował dla dziennika "Dnewnik", że "żądanie śledzenia obywateli w imię prywatnego biznesu jest niedopuszczalne i sprzeczne z interesem społecznym i prawami obywateli". - Inicjatywa jest kolejną próbą targnięcia się na niezależność sieci - dodał.
PAP, arb