Rolniku, państwo nakaże ci rozsądek!
Dodano:
"Obowiązkowe ubezpieczenia rolnicze stają się koniecznością - takie są wnioski z powodzi" – tak zaczyna się informacja na jednym z dużych polskich portali. Cóż, wprawdzie dziennikarz redagujący notatkę zapomniał dodać, czyje są te wnioski, to jednak na pierwszy rzut oka widać, że autor tego wniosku nie należał do elity intelektualnej narodu.
W Unii Europejskiej obowiązuje przepis, że jeśli kogoś zalało, a ubezpieczony nie był, albo był, ale tylko częściowo – otrzyma jedynie połowę możliwej państwowej pomocy. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że UE rozdaje pieniądze nawet nieubezpieczonym ryzykantom! A jakby tego było mało – takie radosne rozdawnictwo dodatkowo sankcjonuje prawem!
Taka hojność kosztuje miliardy euro i pieniędzy na nią po prostu brakuje. Jak temu zaradzić? Może po prostu nie nagradzać ryzykantów pieniędzmi podatników? Nie, to byłoby zbyt proste. Oto nasz genialny minister rolnictwa, Marek Sawicki, przygotowuje już rewolucyjną zmianę w prawie – chce by rolnicy (nie sprecyzowano jeszcze, czy wszyscy, czy tylko ci mieszkający na terenach zalewowych) zostali objęci obowiązkowym ubezpieczeniem. W informacji prasowej czytamy: „zdaniem ministra Sawickiego, obowiązkowe ubezpieczenia pozwolą zgromadzić tyle środków, że w przyszłości problemów z odszkodowaniami już nie będzie. Chodzi o pieniądze rzędu ponad 2 miliardów złotych."
Ekonomiści bez względu na proweniencję, wyznają jedną wspólną prawdę, którą streszczają w słowach „incentives matter" (liczą się motywacje). Jeśli teraz każdy rolnik będzie płacił obowiązkowe ubezpieczenie, to rolników gospodarujących na terenach zalewowych przybędzie! W końcu jakby co – państwo przyjdzie i spłaci. Co to oznacza? Ano to, że zdanie „obowiązkowe ubezpieczenia pozwolą zgromadzić tyle środków, że w przyszłości problemów z odszkodowaniami już nie będzie" to czysta demagogia. Byłoby prawdą, gdy liczba zagrożonych powodzią była stała, ale ona stała nie będzie, będzie rosła! Czy minister Sawicki, by użyć klasycznego już sformułowania, „rżnie głupa”?
Oczywiście, że nie. Każde powszechne ubezpieczenie to korzyści dla ubezpieczyciela. Nie wiemy jeszcze, czy rolnicy będą musieli ubezpieczać się prywatnie, czy może funkcję ubezpieczyciela od powodzi przejmie ZUS. Wiemy na pewno, że będzie to forma nowego podatku, a jeśli ubezpieczycielem będzie ZUS, to wiemy też już o co chodzi – o podreperowanie budżetu na wypłaty… emerytur. W końcu naprawdę duża powódź zdarza się co najwyżej raz na kadencję, a emerytury wypłacać trzeba bez przerwy.
Taka hojność kosztuje miliardy euro i pieniędzy na nią po prostu brakuje. Jak temu zaradzić? Może po prostu nie nagradzać ryzykantów pieniędzmi podatników? Nie, to byłoby zbyt proste. Oto nasz genialny minister rolnictwa, Marek Sawicki, przygotowuje już rewolucyjną zmianę w prawie – chce by rolnicy (nie sprecyzowano jeszcze, czy wszyscy, czy tylko ci mieszkający na terenach zalewowych) zostali objęci obowiązkowym ubezpieczeniem. W informacji prasowej czytamy: „zdaniem ministra Sawickiego, obowiązkowe ubezpieczenia pozwolą zgromadzić tyle środków, że w przyszłości problemów z odszkodowaniami już nie będzie. Chodzi o pieniądze rzędu ponad 2 miliardów złotych."
Ekonomiści bez względu na proweniencję, wyznają jedną wspólną prawdę, którą streszczają w słowach „incentives matter" (liczą się motywacje). Jeśli teraz każdy rolnik będzie płacił obowiązkowe ubezpieczenie, to rolników gospodarujących na terenach zalewowych przybędzie! W końcu jakby co – państwo przyjdzie i spłaci. Co to oznacza? Ano to, że zdanie „obowiązkowe ubezpieczenia pozwolą zgromadzić tyle środków, że w przyszłości problemów z odszkodowaniami już nie będzie" to czysta demagogia. Byłoby prawdą, gdy liczba zagrożonych powodzią była stała, ale ona stała nie będzie, będzie rosła! Czy minister Sawicki, by użyć klasycznego już sformułowania, „rżnie głupa”?
Oczywiście, że nie. Każde powszechne ubezpieczenie to korzyści dla ubezpieczyciela. Nie wiemy jeszcze, czy rolnicy będą musieli ubezpieczać się prywatnie, czy może funkcję ubezpieczyciela od powodzi przejmie ZUS. Wiemy na pewno, że będzie to forma nowego podatku, a jeśli ubezpieczycielem będzie ZUS, to wiemy też już o co chodzi – o podreperowanie budżetu na wypłaty… emerytur. W końcu naprawdę duża powódź zdarza się co najwyżej raz na kadencję, a emerytury wypłacać trzeba bez przerwy.