Produkcja przemysłowa rośnie wolniej? Ekonomiści: spokojnie i tak jest dobrze

Dodano:
Fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Niższy od oczekiwań wzrost produkcji przemysłowej w lipcu 2010 r. nie powinien być powodem do zmartwień - uspokajają ekonomiści. Podkreślają, że dane są ciągle dobre, a wzrost "dwucyfrowy". To reakcja na publikację GUS, który podał, że produkcja przemysłowa w lipcu wzrosła o 10,3 proc., licząc w ujęciu rocznym, po wzroście o 14,3 proc. w czerwcu 2010, a w porównaniu z poprzednim miesiącem spadła o 6,1 proc. Liczona rok do roku produkcja przemysłowa wyrównana sezonowo wzrosła w lipcu o 11,3 proc., a w ujęciu miesięcznym spadła o 0,3 proc.
Ekonomiści prognozują, że produkcja przemysłowa w lipcu, w ujęciu dwunastomiesięcznym, wzrosła o 12 proc., natomiast w porównaniu z czerwcem 2010 roku spadła o 4,3 proc. Ekonomistka Raiffeisen Banku Marta Petka-Zagajewska uważa, że dane GUS tylko "marginalnie" odbiegają od tzw. konsensusu rynkowego. Według niej źródeł gorszych od oczekiwań wyników produkcji przemysłowej można szukać m.in. w liczbie dni roboczych w lipcu oraz w "czynnikach przejściowych", na przykład w rozkładzie urlopów. - Pogoda okazała się sprzyjająca do tego, żeby wakacje zorganizować sobie w lipcu. Nie powinniśmy traktować tych danych, jako zapowiedź czy świadectwo nadciągającego spowolnienia. One cały czas są dobre i pokazują kontynuację ożywienia gospodarki, które w głównej mierze wspierane jest przez sektor eksportowy - powiedziała.

Ekonomistka zwróciła jednak uwagę na rozczarowujący wzrost produkcji w sektorze budowlanym. Jej zdaniem wpływ na to miały czynniki pogodowe, które sprawiły, że kontynuowanie części prac w pełnym wymiarze godzin było dużo trudniejsze albo wręcz niemożliwe. - Nie należy przykładać większej wagi do tych publikacji w kontekście kreślenia prognoz na przyszłość. Nie stanowią one zaprzeczenia scenariusza kontynuowania umiarkowanego ożywienia gospodarczego - uważa Petka-Zagajewska. Jej zdaniem w związku z innymi danymi poniżej oczekiwań, można się spodziewać, że członkowie Rady Polityki Pieniężnej złagodzą wygłaszane ostatnio wezwania do zacieśniania polityki pieniężnej.

Według Agnieszki Decewicz z banku Pekao ekonomiści oczekiwali, że wzrost produkcji będzie niższy od lipcowego, jednak skala spowolnienia wzrostu okazała się większa od spodziewanej. - W jakimś stopniu wpływ na to miał sezon urlopowy. Zazwyczaj w lipcu mamy do czynienia ze spadkiem w ujęciu miesięcznym, ale wydawało się nam, że - ujmując sezon urlopowy - ten wzrost będzie jednak troszeczkę większy - powiedziała. Dodała, że w tym roku w lipcu był jeden dzień roboczy więcej niż miesiąc wcześniej, ale jednocześnie o jeden dzień roboczy mniej niż w ubiegłym roku.

Ekonomistka zwróciła uwagę, że wzrosty odnotowano w 25 działach produkcyjnych, a w 9 nastąpił spadek. Jej zdaniem oznacza to, że dynamika produkcji jest ciągle dość dobra i nie ma powodu do zmartwień. - Ciągle mamy dwucyfrowy wzrost - podkreśliła. Według jej prognoz dane z GUS wpisują się w scenariusz "stopniowego wygładzania wzrostu gospodarczego" w II połowie roku, co oznacza, że nie będzie znaczących różnic między wzrostem między poszczególnymi kwartałami. Decewicz uważa, że z punktu widzenia polityki monetarnej informacje o produkcji są raczej argumentem za utrzymaniem "wyczekującej" postawy Rady Polityki Pieniężnej w nadchodzących miesiącach.

PAP, arb

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...