Czeskie związki ogłosiły pogotowie strajkowe
Według Zavadila większość związkowców może zaakceptować obniżkę pensji o 10 proc. Związki sprzeciwiają się jednak rządowym rozwiązaniom. - Obawiamy się, że przy tym systemie, który się proponuje, nie dojdzie do obniżki o 10 proc., ale do większego spadku wynagrodzeń - podkreślił przewodniczący. Zauważył, że w okresie, kiedy rząd zamierza podwyższyć VAT i dojdzie do podwyżek cen energii, oznacza to poważny cios dla wydatków gospodarstw domowych. Związki chcą więc utrzymać istniejący system rozliczeń płacowych.
Premier zapowiedział, że zamierza ze związkowcami dalej negocjować. Za dwa tygodnie zaplanował posiedzenie rady ministrów, liderów partii koalicyjnych i omówienie żądań związków zawodowych. - Rząd obstaje przy tym, że dojdzie do 10-procentowej obniżki wynagrodzeń w sektorze publicznym, z tym że o konkretnej formie, w jakiej to nastąpi, jesteśmy gotowi nadal rozmawiać - mówił Neczas. W ubiegłym tygodniu czescy związkowcy prowadzili rozmowy z ministerstwem pracy. Nie doszło do porozumienia.
Osobne negocjacje z rządem prowadzą związki zawodowe służby zdrowia, które całkowicie sprzeciwiają się cięciom pensji. W te rozmowy, oprócz resortu pracy, zaangażowane jest ministerstwo zdrowia. - Związki zawodowe służby zdrowia otrzymały zapewnienie, że zmiany nie miałyby ich dotyczyć. Ponieważ jednak nie znamy decyzji rządu, nie wiemy, co będzie - powiedziała wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Służby Zdrowia i Opieki Socjalnej (OSZSP), Ivana Brzeńkova.
Gabinet Petra Neczasa przyjął już nowelizację kodeksu pracy, regulującą pensje sfery budżetowej, w tym rozszerzającą przedziały płacowe większości instytucji państwowych. Związki twierdzą, że w praktyce oznacza to likwidację tabeli wynagrodzeń. Celem tegorocznych oszczędności czeskiego rządu jest utrzymanie deficytu budżetowego na poziomie 5,3 proc. PKB.
zew, PAP