Elektronika ma być w 100 procentach "made in China"

Dodano:
Fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
Etykieta "made in China" na elektronicznych gadżetach oznacza jedynie, że produkty te zostały tam zmontowane, jednak większość ich kluczowych elementów pochodzi z innych miejsc - przypomina "Wall Street Journal". Pekin ma jednak plan, by to zmienić, zwłaszcza że Chiny dostarczają 97 proc. światowych zasobów metali ziem rzadkich, kluczowych dla funkcjonowania skomplikowanej elektroniki, jak samochody elektryczne czy turbiny wiatrowe.

W miarę jak popyt na metale rzadkie rośnie, Pekin drastycznie zmniejsza ich kwoty eksportowe. Tylko w tym roku spadły one o 40 proc. Jeśli potrwa to przez kilka najbliższych lat, wielkie międzynarodowe koncerny będą musiały albo przenieść produkcję skomplikowanej elektroniki do Chin, albo zrezygnować z części opłacalnych biznesów. A jeśli zdecydują się na przenosiny do Chin, wówczas Państwo Środka liczy na przejęcie "know-how". "Wall Street Journal" nazywa rzadkie metale "łomem do wyważenia zachodnich tajemnic handlowych".

Chiny ograniczając dostęp innych państw do metali rzadkich łamią deklarację złożoną w 2000 roku na forum WTO, gdzie zobowiązały się do zniesienia kwot eksportowych. Wprawdzie zastrzegły, że mogą je stosować w przypadku, gdyby podobnym ograniczeniom byli poddani krajowi producenci, ale - jak zauważa "The Wall Street Journal" "ci nie mają z tym trudności". Nawet jednak USA, UE i Japonia najbardziej zainteresowane importem tych surowców zdecydują się skorzystać z arbitrażu WTO, uzyskanie korzystnego wyroku zajmie lata. W tym czasie zachodnie firmy, w tym również produkujące podzespoły do uzbrojenia, nie będą miały innego wyjścia, jak przenieść produkcję do Chin.

"Jeśli jednak Pekin odmawia światu dostępu do rzadkich, ale ważnych pierwiastków w ramach polityki merkantylistycznej, by wzmocnić własną przewagę, to jest to przypadek, w którym spór handlowy powinien być podniesiony do rangi kwestii bezpieczeństwa i polityki, a dostęp Chin do innych rynków powinien podlegać negocjacjom" - ocenia amerykańska gazeta. Zdaniem dziennikarzy "Wall Street Journal" "uzasadnienie dla wciągania rozwijających się Chin w system światowy załamie się, jeśli Pekin będzie bezkarnie łamał jego zasady".

arb, PAP

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...