Francuzi znów protestują przeciwko reformie emerytalnej
Sekretarz generalny konfederacji CGT Bernard Thibault powiedział dziennikowi "L'Humanite", że od rozpoczęcia protestów przed dwoma miesiącami do jego organizacji związkowej zapisało się 8500 nowych członków. Thibault przyznał jednak, że nie spodziewa się już takich tłumów, jak w szczycie protestów, gdy w marszach uczestniczyło - według różnych źródeł - od 1,1 mln do 3,5 mln osób. - Wciąż możemy mieć dziś na ulicach setki tysięcy ludzi - zapewnił.
Inny duży związek, CFDT, przyznał przed protestami, że prowadzone w ostatnich miesiącach masowe akcje sprzeciwu wobec reformy już się wypalają. - Gdybym powiedział dziś, że zmierzamy do zmuszenia prezydenta do wycofania się, nikt by mi nie uwierzył - powiedział szef CFDT Francois Chereque.
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy odmówił rezygnacji z reformy mimo wielu dni masowych protestów i strajków, które w pewnym momencie doprowadziły do poważnych braków paliwa i perturbacji w transporcie. Trwające od miesięcy strajki i protesty uliczne nie powstrzymały parlamentu przed ostatecznym zatwierdzeniem reformy, która stopniowo podniesie minimalny wiek przechodzenia na emeryturę z obecnych 60 do 62 lat, a wiek otrzymywania pełnych świadczeń z 65 do 67 lat. Według Bernarda Thibault protesty przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego nie skończą się, dopóki prezydent Sarkozy nie zaprosi związków do rozmów na temat zmiany prawa. - Nawet jeśli reforma wejdzie w życie, protesty będą się ciągnęły za rządem jak kula u nogi przez bardzo długi czas - ostrzegł szef CGT.
PAP, arb