Emeryci nie dostaną dodatku
Skąd wziąć?
Klub PO był przeciwny zmianom. Norbert Raba mówił w czwartek, że projekt nie uwzględnia sytuacji, w jakiej konkretna osoba żyje. - Czy jest to osoba samotna, czy jest to osoba chora... Nie mamy pewności, że osoba, która pobiera emeryturę do 800 zł, we wspólnym gospodarstwie nie żyje z osobą, która pobiera emeryturę w wysokości 3 tys. zł - argumentował. Dodał, że projekt zakłada obciążenie finansowe budżetu w wysokości 3,5 mld zł. - Nie ma w tym projekcie informacji, skąd te pieniądze wziąć - mówił.
Wołanie, by nie byli głodni
Barbara Bartuś (PiS) tłumaczyła podczas pierwszego czytania, że projekt ma zwrócić uwagę polskiego parlamentu na tragiczną sytuację emerytów i rencistów. - To szukanie rozwiązań na łagodzenie skutków biedy wśród tej grupy osób. 800 zł to kwota, która często nie pozwala na uiszczenie stałych opłat, a nie jeden emeryt musi się z tych pieniędzy utrzymać. I to nie tylko dokonać opłat, ale też zakupić żywność, a powinno też mu starczyć na leki. Propozycja zawarta w tym projekcie jest wołaniem, by ludzie nie byli głodni, by mieli środki na najbardziej podstawowe lekarstwa - powiedziała. Zaapelowała też o skierowanie projektu do dalszych prac parlamentarnych.
Piękny gest, populizm
Jacek Kasprzyk (SLD) mówił w czwartek, że jego klub odbiera projekt, jako próbę pomocy pewnej grupie społecznej. Opowiedział się za dalszą pracą nad projektem. Z kolei Piotr Walkowski (PSL) przekonywał, że wprowadzenie dodatku byłoby "pięknym gestem solidaryzmu społecznego". Jan Filip Libicki (PJN) mówił zaś, że projekt jest populistyczny i jego klub opowie się za odrzuceniem go w pierwszym czytaniu. Roczny dodatek pieniężny miałby być wypłacany bez konieczności składania odrębnego wniosku przez osobę uprawnioną. Autorzy projektu chcieli, żeby świadczenie było wypłacane w marcu wraz rentą lub emeryturą.
zew, PAP