Bitwa o budżet UE: Niemcy i Francja nie chcą płacić więcej
Komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski był - mimo tych głosów - zadowolony z przebiegu debaty. - To dopiero początek debaty, ale nawet ci z bogatych krajów nie mówili językiem agresji, jak w ubiegłym roku - zauważył. - Jest pozytywna przepaść w stosunku do tego, co usłyszałem w zeszłym roku. Udało się wbić w świadomość ministrów finansów, że budżet UE rządzi się swoimi prawami i "dojrzewa" w czasie. Nie byli tak napastliwi jak w zeszłym roku. Wiedzą, że nie robię tego dla przyjemności, że po prostu spodziewam się rosnących faktur o zwrot pieniędzy - wyjaśnił. Dla porównania wskazał, że rok temu, kiedy odbywała się pierwsza debata w sprawie budżetu na rok 2011, nawet biedne nowe kraje - beneficjenci unijnego budżetu - nie broniły propozycji KE. - Rok temu milczeli, a dziś większość poparła budżet. Były bardzo rozsądne głosy Portugalii, Luksemburga, Bułgarii, Rumunii, Litwy, Łotwy, Estonii - wyliczał.
Lewandowski zaproponował w kwietniu budżet UE na 2012 r. wysokości 132,7 mld euro, o 4,9 proc. większy niż ten w 2011 r. Teraz tłumaczył ministrom, że wzrost wynika przede wszystkim ze zobowiązań UE w polityce spójności (wzrost o 8,4 proc.) oraz w programach badawczych (wzrost o 13,3 proc.), które UE podjęła w budżecie wieloletnim na lata 2007-2013. Rosną także dopłaty bezpośrednie dla rolników z nowych państw UE (to zobowiązanie z traktatów akcesyjnych). Natomiast wydatki na administrację w KE zostały zamrożone.
Budżet UE będzie musiał zostać przyjęty przez Parlament Europejski i Radę ministrów finansów UE. Podczas gdy ministrowie finansów co roku domagają się cięć, europosłowie tradycyjnie żądają większego budżetu UE. To Polska jako nowa prezydencja będzie odpowiedzialna za znalezienie do końca tego roku kompromisu, dlatego debatę o budżecie UE prowadził minister finansów Jacek Rostowski.
PAP, arb