Prezydencja kosztuje: za tłumaczy zapłacimy 7,5 miliona złotych
Najczęściej spotykanym układem tłumaczeniowym jest 6:6, co oznacza, że uczestnicy spotkania będą mogli wypowiadać się w sześciu językach: polskim, angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim i włoskim, na które będą też tłumaczone ich wypowiedzi. Taki system ma być wykorzystany podczas posiedzeń m.in. ministrów ds. środowiska, ministrów ds. zatrudnienia i polityki społecznej. Podczas posiedzeń ministrów ds. rolnictwa oraz spraw wewnętrznych przewidziany jest reżim 22:6, co oznacza, że każdy z ministrów może mówić w swoim języku ojczystym. Z kolei np. konferencja z udziałem ministrów zajmujących się energetyką, będzie tłumaczona w systemie 4:4, co oznacza, że na spotkaniu będzie można się posługiwać czterema językami: polskim, francuskim, angielskim i rosyjskim i na te same języki będą tłumaczone wypowiedzi uczestników. Przewidziane są także posiedzenia tylko w języku angielskim.
Tłumaczeniami spotkań niższej rangi, czyli konferencjami, seminariami zajmie się firma zewnętrzna, wyłoniona w przetargu. Z kolei np. dokumenty na posiedzenia odbywające się w Polsce, czy informacje, które znajdą się na oficjalnym portalu prezydencji mają być tłumaczone przez inną zewnętrzną firmę, maksymalnie na cztery języki obce. Pomagać ma w tym również wydział resortu spraw zagranicznych odpowiedzialny za tłumaczenia. - Wszystko to, co jesteśmy w stanie zrobić własnymi siłami, robimy - zaznaczyła Skoczek.PAP, arb